30/12/2022

Idzie nowe!, czyli Sylwester po meksykańsku

 

Buenos dias!
Umowny czas kalendarzowego końca jednego, a rozpoczęcia kolejnego roku, jest okazją do rozpoczęcia czegoś nowego w życiu. Mnóstwo zwyczajów, przesądów, obrzędów i tradycji wpisanych w ten czas świadczy o wielkiej wadze, jaką człowiek przywiązuje do możliwości oraz okazji do zmiany swojej egzystencji. Jak wygląda ten proces dorocznego przejścia kalendarzowego w Meksyku?

Kalendarz, rytm życia i zaklinanie

Meksykanie w swojej przesądności nie różnią się od innych narodowości, które zwłaszcza w jakichś ustalonych chwilach życia chcą zaklinać w różny sposób przyszłość i los. Czynią to w rozmaity sposób, który praktykowany regularnie i masowo w czasie, staje się tym, co nazywamy tradycją. Może mieć podłoże religijne, ale nie koniecznie. Najczęściej jest wyrazem odwołania się do siły wyższej, która kieruje losem człowieka oraz świata. Takimi zaklinanymi momentami były dla wielu plemion agrarnych były niegdyś chwile zakończenia zbiorów albo ich rozpoczęcia. Na podstawie obserwacji zmian na ziemi oraz porządku astrologicznego wykształciły się najstarsze znane nam kalendarze. Ich celem było ustabilizowanie powtarzających się cyklów przyrody oraz zjawisk kosmicznych w ruchu planet i gwiazd, ażeby ułatwić ludziom wpisanie w nie swojej aktywności. Było to istotne, bowiem od tego wszystkiego zależało przetrwanie człowieka.

Porządkowanie

Przed zakończeniem roku należy zrobić gruntowne porządki w całym domu, oczywiście wziąć kąpiel i zaserwować ją domowym pupilom (psom, kotom, itp.), jeśli takowe przybywają w domostwie. To znak rozpoczęcia wraz z nowym rokiem nowego życia. Wszak nowy czas to nie zapisana jeszcze stronica naszego życia. Podobnym „obrządkiem” jest zwyczaj otwierania tuż po północy drzwi i symboliczne wymiatanie od środka na zewnątrz, ażeby wyrzucić stare brudy (z minionego czasu). Drugą częścią rytuału jest wyjście na zewnątrz i wrzucenie do domu kilku monet, co ma zapewnić rodzinie dobrobyt. Dużo większe znaczenie i sens nabiera ten zwyczaj, gdy przenieść go w sferę duchową, a którym może być prośba o przebaczenie popełnionych wobec kogoś wykroczeń, prośba o zgodę i uregulowanie wzajemnych niesnasek i niejasnych sporów.

Świeca - zawsze ważny symbol obrzędowy

Jedną z tradycji noworocznych jest dla Meksykanów  ustawienie na białym talerzu dwóch lub trzech świec, otoczonych ziarnami, np. ryżu, fasoli, soczewicy oraz gałązki cynamonu. Świece zapalane są na całą noc ostatniego dnia w roku. Pierwszego dnia w roku należy je zakopać lub gdzieś schować, co ma przynosić wszelką obfitość.

Innym sposobem pozyskania obfitości jest swoisty rytuał, ze współudziałem przyjaciół lub znajomych. Należy ich poprosić, żeby na przygotowaną wcześniej tacę z umieszczoną pośrodku niej świecą, wrzucili monety, wypowiadając przy tym życzenia lub modlitwy. Następnie tacę należy wypełnić wodę oraz zapalić świecę.

Winogrono, czerwone majtki i walizka

Tuż przed kulminacyjną chwilą rozpoczęcia Nowego Roku, o północy Meksykanie spożywają dwanaście winogron (bez pestek). Tradycja ta pochodzi od Hiszpanów, dla których dwunastka była liczbą szczęśliwą. Inną tradycją jest przyrządzenie potrawy z soczewicy, spożywanej podczas kolacji. Wszystko to ma przynieść dobry los w nadchodzącym roku. Dwanaście winogron to symbol dwunastu miesięcy w roku. Kiedy trafi się jedno winogrono (lub więcej) nadpsutych, to oznacza ono ilość miesięcy, które przyniosą niezbyt dobry czas.

Niektórzy ubierają również czerwoną bieliznę, która wyraża pasję. Żółta bielizna ma z kolei być gwarantem dobrobytu oraz pieniędzy w nadchodzącym roku, zielona - zdrowia i dobrego samopoczucia a różowa oznacza życzenie spotkania prawdziwej miłości i przyjaźni.

Dla marzących o wielkich podróżach lub planujących udanie się w dalekie strony, wskazane jest obchodzenie z walizkami swojego domostwa. Im więcej razy, tym lepiej. Nie wiem niestety, czy walizki mają być pełne czy też puste? Dla nie mających formy fizycznej to niezwykle istotny szczegół. A dla sportowców, to zaledwie przyjemna rozgrzewka. Niemniej zawsze trochę ruchu nie zaszkodzi, a nawet służy naszemu zdrowiu. Jest też wersja tejże tradycji dla leniwych: na środku pokoju umieszcza się walizkę i obchodzi się ją kilka razy.

Te i inne

W zwyczajach noworocznych nie brakuje również troski o miłość. Niektórzy twierdzą, że aby być z kimś spełnionym w miłości należy przewiązać czerwoną wstążką fotografię ukochanej osoby i umieścić ją pod poduszką tuż przed pójściem spać. Ale wcześniej przed położeniem na niej głowy wskazane jest obserwowanie fajerwerków noworocznych. Ma to ponoć pomagać odstraszać złe duchy.

Oczywiście, powyższe zwyczaje nie są powszechnie praktykowane, zależą od przechowywanych w danej rodzinie tradycji i od regionu. Mogą różnić się jakimiś szczegółami. Od człowieka zależy również jaką nadaje im rangę. Dla jednych będą one miały niesamowicie ważne znaczenie, a dla innych będą zwykłą, radosną zabawą. Oczywiście, jak na całym świecie, skąpanej w pianie szampana.

Myślę, że w tym czasie i tak najważniejsze jest po prostu przebywanie razem, szczere wzajemne życzenia a także radosne wypatrywanie nie zapisanego jeszcze czasu z nadzieją na lepsze jutro.

Życzę więc Wam, aby w tym Nowym Roku nie brakowało Wam pokoju serca, radości i błogosławieństwa Tego, który jest Panem czasu. Posłuchajcie tej piosenki o czasie i starajmy się nie zmarnować tego daru, który nigdy nie powróci, a zarazem jego dobre przeżycie jest wpisane w jakość naszej wieczności. 


23/12/2022

Meksyk przy wigilijnym stole

Buenos dias!
Jak Meksykanie świętują Boże Narodzenie?... Odpowiedziałbym: tak, jak wszyscy chrześcijanie. Bowiem jego istota jest wspólna: narodziny Jezusa, Mesjasza. Różnic można dopatrywać się w otoczce, jaka okala to wydarzenie. Zależy ona od kultury i przenikających się jej różnych elementów typowych dla poszczególnych ziem, mentalności i emocjonalności oraz wynikającego z nich sposobu przeżywania, i innych czynników. Dlatego można powiedzieć, że forma przeżywania i obraz tego samego w swojej istocie święta może się mniej lub bardziej od siebie różnić.

Zimowa fiesta

Meksykanie lubią świętować. Być może jest to próba osłodzenia gorzkiej codzienności, pełnej zmagań o lepsze życie, z jaką boryka się większość z nich. Bycie razem, poczucie bezpieczeństwa wśród bliskich pozwala choć przez chwilę czuć się szczęśliwymi. Jest to piękne, szczere i autentyczne. Rodzina w życiu jest największą wartością, więc i święta spędzane w jej gronie są chwilami wyjątkowymi i radosnymi. Świąteczne zgromadzenia rodzinne są liczne. Niekiedy w niewielkim pomieszczeniu spotyka się kilkanaście osób. Problemu nie stanowi brak odpowiednich miejsc do siedzenia czy niewystarczająca ilość zastawy stołowej. Są przecież plastykowe talerzyki, a w tej sytuacji oparcie kanapy czy malutki taboret do siedzenia nikomu nie przeszkadza. Gościnność to cecha wpisana w życie mieszkańców Meksyku. I wcale nie musi im o tym przypominać pusty talerz na stole, jaki w polskim zwyczaju stawia się w Wigilię dla ewentualnego, niespodziewanego, głodnego, ubogiego przybysza.

Rąbnij gwiazdę!

Jednym z elementów spotkań bożonarodzeniowych jest piñata, skonstruowana z tektury i ozdobiona kolorowym papierem, bibułą oraz złotkiem, w kształcie gwiazdy z siedmioma ramionami. Przynajmniej jej tradycyjna forma, gdyż dzisiaj spotkać możemy mnóstwo fantazyjnych kształtów piñaty, łącznie z wyobrażeniami postaci z kreskówek czy filmów. Wyobraźnia Meksykanów nie ma tutaj granic. Tradycja piñaty pochodzi z czasów kolonialnych, kiedy to hiszpańscy franciszkanie, ewangelizatorzy ziem amerykańskich, była jakąś formą obrazowej ewangelizacji Azteków. Siedem rogów było tłumaczone istnieniem siedmiu grzechów głównych. Różne kolory to symbol atrakcyjności grzechów, które kuszą ludzi i wabią ich w pułapkę zła. Taką gwiazdę umieszcza się na linie i huśta, a stojący pod nią „wybraniec” (głównie dziecko) ma za zadanie utrafić ją i rozbić. Dla utrudnienia, czasami zawiązuje się mu na oczach opaskę. Z roztrzaskanej konstrukcji wysypują się wtedy owoce i słodycze, których pośród wrzawy, śmiechów i krzyków, dzieci starają się zebrać jak najwięcej. Owe słodkości reprezentują swego rodzaju nagrodę za cnotliwe życie i wiarę. Trud rozbicia gwiazdy jest symbolem trudu, jaki ponosi człowiek walczący z grzechem. Z drugiej strony, takie kolorowe, błyszczące gwiazdy zwłaszcza w czasie świąt Narodzenia Pańskiego przywołują na myśl Gwiazdę Betlejemską, która zwiastuje wszystkim radość narodzin Zbawiciela. Tego, który poprzez swoje wcielenia, narodziny, mękę i zmartwychwstanie, przyniósł człowiekowi słodycz owoców zbawienia.

Świętuje się całym sobą

Oczywiście, oprócz piñaty, w narożnikach domów i kościołach buduje się szopki bożonarodzeniowe. Wpisują się one w tradycję poszczególnych regionów i obrazują bogatą kolorystykę i formy charakterystyczne dla istniejących tam kultur i tradycji. Zazwyczaj możemy je spotkać w Meksyku od 16 grudnia aż do 2 lutego. Nie brakuje choinek, barwnie ozdabianych często własnoręcznie wykonanymi ozdobami. Tradycja śpiewania kolęd (villancicos) w Meksyku pojawiła się wraz z przybyciem Hiszpanów, dlatego ich korzenie tkwią w kulturze europejskiej. Nie ma ich takiego bogactwa, jak w Polsce. Najbardziej popularne, bez których trudno sobie wyobrazić święta to, m.in. Arre borriquito, Campanas de Belén, El niño del tambor, Duerme y no llores, Noche de paz, Marimonera, Los peces en el río, Blanca Navidad, czy Mi burrito sabanero. Śpiewa się wszędzie i śpiewają wszyscy. W szkołach, miejscach pracy, domach i kościołach. Każdą z kolęd wyróżnia przeważnie radosny ton, który w połączeniu ze skocznym rytmem tworzy klimat powszechnej radości oraz wesela.

Ciekawostką jest, że sor Juana Ines de la Cruz, zakonnica żyjąca w II poł. XVI w., poetka i pisarka, zostawiła po sobie także skomponowane przez siebie kolędy. Właściwie są to pieśni sławiące Niepokalaną Dziewicę Maryję. Zatytułowane są „kolędy”, chociaż nieco wydają się odbiegać od powszechnie znanych nam treści kolędowych. Niemniej znajdziemy w nich również taki tekst: EL ALCALDE de Belén / en la Noche Buena, viendo / que se puso el azul raso / como un negro terciopelo, / hasta ver nacer al Sol, / de faroles llena el pueblo, / y anuncia al Alba en su parto / un feliz alumbramiento (BURMISTRZ Betlejem / przybył w Wigilię / która założyła satynowy błękit / jak czarny aksamit, / dopóki nie ujrzy wschodu Słońca, / miasto zapełnia się latarniami, / i ogłasza Świt swoim przybyciem / szczęśliwe narodziny).

Dla każdego, zwłaszcza dla dzieci, ważnym momentem jest obdarowywanie się prezentami. Słowo „prezent” wywołuje uśmiech i ciekawość, nadzieję i oczekiwanie u każdego dziecka, w każdej stronie świata. Są tereny, gdzie te podarunki są bardzo skromne, gdzie indziej przesadnie wręcz bogate. Według aktualnej statystyki najchętniej kupowanymi w Meksyku przedmiotami na prezenty są ubrania i obuwie (64%) oraz zabawki (55%). Jak wszędzie jednak, najważniejsza jest pamięć oraz chęć sprawienia komuś radości. Nawet najbogatsze prezenty mogą być zimne w dotyku, a te najmniejsze być naznaczone dotykiem miłości.


Smacznego!

W każdym zakątku świata świętowanie wiąże się z ucztowaniem (w skrajnych przypadkach można je nazwać obżarstwem). Jeśli w każdym, to również i na ziemi meksykańskiej. Okres Narodzenia Pańskiego ma także swoje specjały kulinarne. Należy zaznaczyć, że kuchnia meksykańska jest niezwykle bogata i podstawowe potrawy na wigilijny stół mogą się nieco różnić pomiędzy sobą, w zależności od regionu i zamieszkującej go ludności.

Królem stołu w wielu regionach jest pieczony indyk (pavo), sporządzany na słodko, faszerowany, czasem podlewany winem lub jakimś likierem. Często łączony ze smakiem mandarynek czy winogron. Popularny jest także pieczony udziec wieprzowy (pierna al horno), przygotowywany zazwyczaj na słodko-kwaśno, bywa również faszerowany. Wykwintną potrawą są romeritos, charakteryzujące się niezwykłą kombinacją smaków, jaką dają krewetki podawane z sosem mole. Bacalao to danie z dorsza, które obecne jest na wieczerzy wigilijnej. Almendrado (de gallina – z kury; de pollo – z kurczaka) to mięso drobiowe posypane orzechowymi płatkami i pikantnymi orzeszkami. Do jej przyrządzenia potrzeba sporego doświadczenia i cierpliwości. Na Jukatanie w podstawowe menu świąteczne wchodziła także zupa zwana Queso relleno, na bazie sera. Niektóre rejony szczycą się przyrządzaniem filetu z marynowanej wołowiny, nasączonej tequillą. A kto jest abstynentem może skosztować medalionów z wołowiny w sosie na bazie oregano (medallones de res con salsa de orégano). A po tym wszystkim należy obowiązkowo spróbować el ponche, tradycyjny i chętnie spożywany poncz bożonarodzeniowy. Podobno przynosi on dla organizmu wiele korzyści immunologicznych. Poncz został zaadoptowany przez Meksyk z gastronomii europejskiej. Korzeni dopatrywać się można jednak w Indiach lub wg niektórych, w starożytnych miastach perskich. Był to napój przyrządzany z wody, cytryny, cukru, ziół oraz rumu. Oczywiste, że poszczególne ludy zaczęły sporządzać różne modyfikacje napoju. Wersja meksykańska jest na ich tle niezwykle bogata. W jego składzie znaleźć możemy, np. trzcinę cukrową, guawę, głóg, suszone śliwki, owoce tamaryndowca, jabłka i cynamon.

Życzę

No camines delante de mí, puede que no te siga. No camines detrás de mí, puede que no sea un guía. Solo camina a mi lado y sé mi amigo (Albert Camus): „Nie idź przede mną, żeby nie myślano, że idę za tobą. Nie idź za mną, żeby nie myślano, że jestem twoim przewodnikiem. Idź tylko obok mnie i bądź moim przyjacielem”. Wymowne słowa. Chciałbym więc życzyć każdemu z Was, drodzy czytelnicy, abyście zawsze odczuwali tuż obok siebie Tego, który jest bliżej niż myślimy. Niech będzie Przewodnikiem i Przyjacielem! Jak zwięźle życzy się radosnych świąt Narodzenia Pana w Meksyku: Feliz Navidad!

11/12/2022

Selfie z Mamą

 
Buenos dias!

Dzień 12 grudnia jest dla każdego Meksykanina jest bardzo ważnym, uroczystym dniem. W tym bowiem czasie hucznie świętuje się dzień Matki. Ale... Matki wyjątkowej. W tym bowiem dniu nie tylko Meksykanie (choć oni w szczególny sposób czują się do tego zobowiązani), ale również mieszkańcy Ameryki Łacińskiej a także wierni Kościoła rzymskokatolickiego na całym świecie, obchodzą wspomnienie Matki Bożej z Guadalupe.

Orzeł gaduła

Podstawą tego maryjnego święta są objawienia na wzgórzu Tepeyac, które miał aztecki Indianin, noszący imię Cuauhtlatoatzin (lub w nieco innej formie: Cuauhtlatohuac), czyli z jęz. nahuatl: Orzeł, który mówi; Mówiący orzeł; Ten, który mówi jak orzeł. Znamienne imię, świadczące o szczególnej roli i posłannictwie, powołaniu na świadka tego, co zdarzyło się na jednym z pagórków meksykańskich dnia 12 grudnia 1531 r.

To pierwotne imię zastąpione zostało przez to, które otrzymał podczas chrztu: Juan Diego. Wypełnił on swoją misję głosiciela i świadka, a opowieść i jej przesłanie zostało spisane w niewielkiej książeczce zwanej w nahuatl Nican Mopohua (hiszp. Aqui se narra: „Tutaj się opowiada”), która stanowi najstarsze, najbardziej wiarygodne źródło wiedzy o objawieniach z Guadalupe.

Postać wyryta w sercu Meksykanów

Maryja z Guadalupe nazywana jest przez Meksykanów pieszczotliwie Virgencita (Dziewica), ze względu na karnację Morenita lub Virgen Morena (Czarna Dziewica), Paloma Blanca (Biała Gołębica), czy od miejsca objawień Guadalupana. Najbardziej jednak wymownym Jej imieniem jest: Madre; Matka. Tym zresztą tytułem przedstawiła się Juanowi Diego, zapewniając przybywającym do Niej wierzących o swojej matczynej opiece. Matki, która jest obecna, troskliwa, czuła i kochająca: ¿No estoy yo aquí que soy tu Madre? (Czy nie jestem tutaj, ja, która jestem twoją Matką?). Matką Juana, Meksykanów, Latynosów oraz wszystkich ludzi. Chcąc to potwierdzić pozostawia swój wizerunek na płaszczu (tilmie) Juana Diego, który do dziś dnia jest wielką zagadką, naukową, medyczną, artystyczną, a także dotykającą wielu innych dziedzin. O cudach wizerunku powstaje wiele książek, snuje się wiele domysłów a na temat wizerunku wykształciło się wiele rozmaitych teorii. Tajemnic przybywa, a wzrost technologiczny nauki nie rozwiązuje ich, ale stawia kolejne pytania i dostrzega kolejne cuda. Nic dziwnego, że już od początku wizerunek Guadalupany zaliczono do grupy cudownych obrazów zwanych acheiropoietos, nie ludzką ręką wykonanych. Znalazł się więc w towarzystwie Całunu Turyńskiego, chusty z Manopello czy Mandylionu.

Spiesząc do Matki

Trudno jest w przysłowiowych kilku słowach opisać wieloaspektowy fenomen zarówno objawień, jak i stojącego za nimi wizerunku. Niemożliwym jest opisać miejsce, jakie zajmuje w sercu każdego Meksykanina.
Niektórzy z nich mówili mi: „Jestem niewierzący, ale jestem Guadalupano!”, czyli: Nie wierzę w Boga, ale jestem wyznawcą Matki Bożej z Guadalupe. Dość dziwne podejście, zważywszy, że wizerunek i przesłanie Guadalupany kieruje całą swoją uwagę właśnie na miłość Boga. Wiele kobiet w Meksyku na cześć Maryi nosi imię Guadalupe (zdrobniale: Lupita). Wytatuowane, czasem sporych rozmiarów, portrety Virgen de Guadalupe posiada na sobie młodzież ale i liczni przestępcy. Modlą się do Niej prostytutki, zawierzają policjanci i narkotykowi bossowie. Każdego roku, odwiedzane licznie każdego dnia, sanktuarium gromadzi w sobie miliony przybywających na grudniowy odpust pielgrzymów. Ze wszystkich stron i na wszelki możliwy sposób.

Nowa, potężna bazylika, która zgodnie z danymi niektórych źródeł może pomieścić 50 tys. osób oraz przestronny plac przed nią, pękają w szwach. Indianie w barwnych, ludowych strojach tańczą na placu, aby uczcić swoją Panią. Jakby nieobecni wzrokiem, skupieni pątnicy, chcąc uprosić jakąś łaskę u matki, wyrazić dziękczynienie albo odpokutować za popełnione grzechy, ostatni etap swojej pielgrzymki pokonują na kolanach. Przystrojone jaskrawymi kolorami ciężarówki poprzedzają przybywające tłumy pielgrzymów. A wszystko to w rytm skocznej muzyki, która jak modlitwa ma dotrzeć do uszu ukochanej Matki. Tak barwnego świętowania nie widziałem nigdy w życiu. Zmęczenie na twarzach, pot na czołach, ale radość w oczach i sercach. Wielkim honorem dla każdego muzyka jest zaśpiewać przed wizerunkiem Virgencity, organizowane są nawet specjalne koncerty na cześć Matki. One również wyrażają uniwersalność kultu i jego popularność, bowiem prezentowane utwory należą do działu nie tylko muzyki klasycznej, ale także symfonicznej, folkloru (mariachi, rancheros), pop, czy rocka. Spora rozbieżność, ale cel jest ten sam: uhonorować obecność Maryi w swoim ludzie. Oprócz różnych wymyślnych przekleństw, często używanych w niektórych zaułkach meksykańskich dzielnic, nigdy nie słyszałem, żeby ktoś przeklinał na Guadalupanę. To nienaruszalna świętość. To granica, której nie można po prostu przekroczyć.

Ikona, symbol, znak

Wydarzenie z Guadalupe wpisało się w historię Meksyku i również w historię całego Kościoła. Maryja poprzez jasny kod symboli, jakie zawiera w sobie Jej wizerunek, stała się ikoną jedności pomiędzy starym i nowym, rdzennymi mieszkańcami ziem meksykańskich i przybyłymi Hiszpanami, idealnym wzorem inkulturacji. Autochtoniczne plemiona Indian ujrzały w niej potężną boginię ściśle zjednoczoną z Najwyższym Bogiem. Hiszpanie natomiast odczuli potężną interwencję jedynego Boga, która mogła pomóc im w ewangelizacji. To, czego nie potrafili uczynić ludzkimi siłami (co także owocowało licznymi nadużyciami), pokojowo stało się możliwe poprzez ikonę z Guadalupe. Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj: Teologiczny wymiar objawień maryjnych w Guadalupe i jego komunikacja

Wiara i obietnica

W Guadalupe byłem mnóstwo razy. Jak dla wielu Meksykanów, także dla mnie miejsce to stało się punktem odniesienia, a Guadalupana powierniczką moich intencji a także tych mi powierzanych, ucieczką w problemach, otuchą w zmęczeniu, przewodniczką i oparciem w trudach życia. Nie brakuje ich mieszkańcom Meksyku, może dlatego właśnie spieszą do stóp Matki, która obiecała wysłuchiwać wszystkich swoich dzieci, bez względu na pochodzenie, kolor skóry i status społeczny?
Powiedziała przecież do Juana Diego, że dla wszystkich, którzy będą Jej poszukiwać, wzywać i ufać, będzie wysłuchiwała ich płaczu, smutku oraz leczyć różnorakie cierpienia, słabości i winy. W tym też celu, jako szczególne miejsce Jej działania, wybrała sobie meksykański zakątek, który obecnie wchłonęła gigantyczna stołeczna metropolia. Charakterystyczna bazylika maryjna w dzielnicy Guadalupe, w kształcie okrągłego namiotu z zielonym dachem bez wątpienia jest żywo bijącym, duchowym sercem wiary nie tylko Meksyku, lecz całej Ameryki. Cóż, wypada jedynie zakrzyknąć hasło, które jest swoistym pozdrowieniem Matki: Viva la Guadalupana!!!

Poezja i muzyka też chwalą Guadalupanę

Soneto a las rosas del Tepeyac, Luis Sandoval Zapata, II poł. XVII w.

Wygasa gwiazda ptaków / ta uskrzydlona wieczność wiatru / i między oddechem pomnika / cuchnie paląca się na stosie ofiara / W wielkim dzisiaj podziwia się metamorfozę / całun, który nadaje każdemu kwiatowi więcej blasku / w płótnie żyje racjonalny oddech / roślinny, oddychający bursztyn / Malują Maryję swoimi kolorami / Biegnij, gdy rani je blask słońca / te cienie zazdrosne o dzień / Umrzesz szczęśliwsza niż Feniks, a kwiaty: / które on, aby odrodzić się piórem, w proch się obraca / ale wy, żeby stawać się jak Maryja.

El astro de los pájaros expira, / aquella alada eternidad del viento, / y entre la exhalación del monumento / víctima arde olorosa de la pira. / En grande hoy metamorfosis se admira / mortaja, a cada flor más lucimiento: / vive en el lienzo racional aliento / el ámbar vegetable que respira. / Retratan a María sus colores. / Corre, cuando la luz del sol las hiere, / de aquestas sombras envidioso el día. / Más dichosa que el fénix morís, flores: / que él, para nacer pluma, polvo muere; / pero vosotras, para ser María.

24/11/2022

Piłka, bramka, gol, czyli futbol po meksykańsku

Tuż przed meczem otwarcia Mistrzostw Świata w piłce nożnej 2022 w Katarze, kiedy drużyna Polski miała zmierzyć się z meksykańską kadrą narodową, wielu Polaków, ale i Meksykanów, znając moją miłość do krainy kaktusów, tacos i tequili, pytało z ciekawością:
- Jak obstawiasz wynik dzisiejszego meczu?
- Remis – odpowiadałem z sercem rozdartym pomiędzy ojczystym krajem a moją drugą ojczyzną.
Ostatecznie faktycznie był remis. Bohaterem meczu został bramkarz Ochoa, który obronił rzut karny, nie wykorzystany przez „Lewego”.


Wspólne dobro narodowe

Meksykanie przepadają za piłką nożną. Nie tylko oglądają mecze na stadionach i w telewizji, ale sami chętnie grają w piłkę kopaną. Grają dzieci, młodzieńcy, dorośli oraz ludzie w podeszłym wieku. Kobiety i mężczyźni, chłopcy i dziewczęta. Płeć piękna zadziwia zarówno waleczną walką na boisku, jak i umiejętnościami. To pokazuje, że piłka nożna, choć zdominowana przez mężczyzn, wcale nie musi być gorszą w wydaniu kobiecym. Wielokrotnie podziwiałem, a nawet grałem na boisku z kobietami, które niejednokrotnie zawstydzały mnie swoją grą. Nic dziwnego, bo sport ten jest po prostu częścią życia wielu Meksykanów. Spotykałem ludzi, którzy doskonale znali skład „orłów Górskiego”, oraz najbardziej znanych zawodników w historii polskiego futbolu.

Drużyna i duma państwowa

Drużyna narodowa Meksyku (Selección masculina de fútbol de México) jest najbardziej utytułowaną drużyną Ameryki Północnej. Nie chcę przytaczać statystyk, osiągnięć, nagród i sukcesów, gdyż każdy łatwo je może znaleźć, ale warto wspomnieć dwie ciekawostki: najwyższe zwycięstwo, w meczu z Wyspami Bahama (13:0) oraz największą porażkę z Anglią (0:8).

Oczywiście, na mapie świata nie jest wyjątkiem narodowa miłość do piłki. Rozgrywki sportowe rozpalają patriotyczne uczucia i nacjonalizm, i w Meksyku staje się w jakiejś części wyrazem mexicanidad. To pojęcie, które trudno sprecyzować. W kontekście meksykańskim to swego rodzaju „tożsamość nieokreślona”. Poczucie jedności z narodem, jego historią i tradycją, kulturą i stylem życia, słynne orgullo mexicano (duma meksykańska) a zarazem z drugiej strony pewne dezorientacja, jak to opisał Octavio Paz w „Labiryncie samotności”, która staje się esencjalnym, egzystencjalnym problemem każdego Meksykanina, który ukrywa pod maską radości licznych fiest. A taką wielką fiestą jest wspólne kibicowanie reprezentacji narodowej. W mniejszym stopniu, podobnie jak w innych krajach, widać też okazję do wyrażania swojej lokalnej tożsamości poprzez huczne zabawy podczas meczów lokalnych drużyn.

Stadiony i pola

Trzy najbardziej znane pierwszoligowe drużyny Meksyku pochodzą ze stolicy. Są to America, Cruz Azul i Pumas UNAM. Nie można zapomnieć o innych dwóch najsilniejszych drużynach, jakimi są Tigres UANL, Chivas, Toluca oraz CT Monterrey.
Każde większe miasto posiada swoją lokalną drużynę, i – co się z tym wiąże – zagorzałych kibiców, którzy zawsze głośno manifestują publicznie swoją przynależność do grupy jej fanów. Naczelna liga, w ramach której zmagają się poszczególne drużyny o miano najlepszej w kraju obecnie nazywana jest BBVA MX (wcześniej zwana Liga Mayor a następnie Primera Division). Reklama i sponsorzy wdzierają się i do Meksyku, dlatego cztery pierwsze litery obecnej nazwy ligi podkreślają rolę jej głównego sponsora, banku Bancomer. W skład pierwszej ligi meksykańskiej wchodzi osiemnaście drużyn. Tuż obok wielkich stadionów, gdzie grają gwiazdy futbolu, w każdym zakątku ziemi meksykańskiej znaleźć można kawałki łąki czy pola, gdzie miejscowe ekipy rozgrywają między sobą zażarte boje. Wystarczy trochę przestrzeni, nieskładnie zbite z sękatych, krzywych żerdzi bramki i... można grać! Zawodnicy z bogatszych terenów mają nawet swoje koszulki. Czasami boiska z prowizorycznym oświetleniem, bo niekiedy mecze odbywają się nocami, po całodziennej pracy. Jest w tym wszystkim wielka pasja. Każde spotkanie ma wymiar i rangę międzynarodowego. Ba, międzygalaktycznego!

Idąc na mecz

Podczas gry nie może zabraknąć najbardziej używanych, potocznych zwrotów odnośnie gry: salimos (idziemy; wychodzimy), voy solo (idę sam; w sensie: ciągnę tę akcję solo), van los dos al choque (dwóch idzie na starcie), juegue! (graj; w sensie: kontynuuj, zaczynaj, zacznij grę), Gol; gana (gol; wygrana), reta, reta! (masz wyzwanie; zadanie). Czy to w rozgrywkach reprezentacji narodowej, pierwszoligowej czy podwórkowej (a raczej: polnołąkowej...) , wśród Meksykanów panuje optymizm. Przynajmniej przed meczami. Jest motywacja, cel, ale jest również radość z samej gry, co przecież moim zdaniem jest najważniejsze. Nie na darmo czasami słyszy się z ust piłkarzy: Si perdemos seremos los mejores, si ganamos seremos eternos (Jeżeli przegramy będziemy i tak najlepsi, jeżeli wygramy – staniemy się wieczni).

A w tegorocznym mundialu życzę zarówno reprezentacji Polski, jak i Meksyku, po prostu wspaniałych spotkań. Tak sobie myślę, że miałbym wielki dylemat, gdyby w tych mistrzostwach obydwie drużyny dotarły do finału i miałyby grać ze sobą o pierwsze miejsce. Wtedy ostatecznie remis nie jest możliwy. Lecz czy kibicując trzeba się za którąś z drużyn opowiedzieć? Nie można czerpać radości z samej gry? Niech wygrywa lepszy i w tym czasie bardziej przygotowany i dyspozycyjny. W odniesieniu do piłki nożnej jestem fanem, ale nie jej fanatykiem. 

A tutaj możecie posłuchać jednej z wielu piosenek opiewających narodową drużynę, zwaną również Tri Colores, Trójkolorowi (w nawiązaniu do trzech barw flagi państwowej)





07/11/2022

Meksykański hajs

Buenos dias!
Pieniądze tak bardzo wrosły w życie człowieka, że stanowią nie tylko o statusie społecznym człowieka, władzy i mają zasadnicze miejsce w ekonomii społecznej, ale stały się nawet tematem znanych, światowych hitów muzycznych zespołów takich, jak Abba (Money, Money, Money), The Beatles (Money; That's Want I Want), Simply Red (Money's Too Tight; To Mention, Rush (The Big Money) czy Dire Straits (Money For Nothing). Historia pieniądza ma swoje początki już w czasie, kiedy ludzie pierwotni zaczęli prowadzić osiadły tryb życia. Pojawiła się wtedy konieczność wymiany handlowej. Początkowo była to wymiana towaru za towar, tzw. barter.

Początki: zboże, sztabki i pieczątki

Z czasem barter przerodził się w wygodniejszą formę handlu z pomocą ustalonych zamienników wartości. Były nimi np. zboże, sól czy też bydło. Te nietrwałe wartości zamieniły się następnie w bardziej trwałe, które poprzez swoją rzadkość występowania, stawały się cenne (np. metale i kamienie szlachetne). Były to produkty poszukiwane. Dzięki ich posiadaniu wzrastał prestiż władców, zdobiono nimi pałace i świątynie, a wymiana towarów stawała się łatwiejsza do określenia i dokładniejsza do oszacowania. Prawdopodobnie Egipcjanie byli pierwszymi, którzy ukształtowali sprecyzowaną jednostkę wymiany handlowej, którą były spore sztabki złota. Taka forma płatności zainspirowała Fenicjan, i to właśnie oni jako pierwsi wyprodukowali prototyp monety. Sztabki zostały zastąpione kawałkami szlachetnego metalu, na których przybijano pieczątkę. W wieku VII w Lidii wybijano monety z występującego tam stopu srebra i złota zwanego elektrum. Równolegle srebrne monety pojawiły się w greckiej Argolidzie na Peloponezie. Od tego momentu, historia monet zaczęła się rozwijać w szybkim tempie, ewoluując do dziś dnia. Być może jesteśmy świadkami powolnego zaniku monet i znanego nam systemu płatniczego, który stopniowo przeradza się w nie materialną formę wirtualną. Wkrótce zapewne znikną materialne monety i banknoty, staną się reliktem przeszłości i będą przechowywane nie w bankach, ale w gablotach muzealnych.

A tymczasem w Meksyku...

Prawdopodobnie pierwszą, a z pewnością, najważniejszą formą płatniczą w epoce handlu wymiennego były ziarna kakaowca. Istniały cztery rodzaje ziaren kakaowca. Te najlepszej jakości używano do przyrządzania napoju czekoladowego, który mogli spożywać jedynie przedstawiciele najwyższej klasy społecznej plemienia Azteków. Z kolei ziarna o mniejszej wartości służyły jako produkt wymiany handlowej, od centrum aż po półwysep Jukatan na terenie dzisiejszego Meksyku. W mitologii nasiona kakaowca przyniósł ludziom na ziemię bóg Quetzalcoatl, żeby poznali smak pożywienia bogów.

Ziarna kakaowca były używane przez Azteków jako moneta. Nie każdy miał jednak do niej dostęp, nawet uprawa drzew kakaowca była przypisana klasie wyższej. Miejsca uprawy nazywano Casas del Cacao (Domami Kakao). Dochodziło nawet do procederu fałszywych upraw. Jak widać, wraz z powstaniem form monetarnych, zrodziło się również fałszerstwo, oszustwa i szukanie łatwych metod wzbogacenia się. W konsekwencji na targach pojawili się też sędziowie, których zadaniem była weryfikacja autentyczności ziaren. Ziarna przeliczano na poszczególne towary. Dla przykładu, dziki królik kosztował 10 ziaren a niewolnik 100 kolb kakaowca. W czasie przybycia Hiszpanów i podboju kolonialnego, forma płatnicza Indian zaczęła się mieszać ze srebrnym Realem, monetą przyniesioną przez konkwistadorów. Pojawiły się wtedy zaczątki przyszłych kantorów. Tak więc, według ówczesnego „kursu walut”: w 1555 roku 1 srebrny Real kosztował 40 ziaren kakaowca; w 1575 roku – 100 ziaren, a w roku 1595 miał nawet lekką tendencję zniżkową, kosztując od 80-100 ziaren.

Moneta kołem się toczy

Początki meksykańskiego peso łączą się z przybyciem do Nowej Hiszpanii wicekróla Antonio de Mendoza, który założył tam w roku 1535 tzw. Casa de Moneda (Dom Monety) oraz pierwszą mennicę, która wybijała srebrne monety nazywane Realem (Real a de ocho) lub twardym peso (peso duro), zresztą używane już wcześniej w Hiszpanii. Moneta ta zawierała w sobie 7,5 g srebra o próbie 0,900.

Na początku walk o niepodległość niektórzy przywódcy rewolucyjni wprowadzili do obrotu swoją własną monetę z brązu. Miała stanowić zapłatę po ukończeniu wojny. Po kraju krążyły więc monety hiszpańskie oraz rewolucjonistów. Ich monety były pierwszą znaną formą systemu fiducjarnego (zaufania). Jedna z miedzianych monet, wybijana przez przywódcę i bohatera rewolucji, Jose Maria Morelos, stanowiła równowartość 8 reali. Po zwycięstwie Rewolucji system bankowy wymagał nadania mu określonego kierunku, dlatego w 1925 r. powstał Bank Meksykański (Banco de Mexico). W latach '80 peso meksykańskie przeżywało czas wysokiej inflacji. Zrodziło się wtedy nowe peso, z którego wyeliminowano trzy zera. W latach 1993-1996 używano jeszcze zamiennie starych oraz nowych peso.

Peso

Nazwa monety pochodzi zapewne jeszcze z czasów, kiedy nie było monet płatniczych, a ich pierwotną formą były szlachetne metale. Wartość metali mierzono za pomocą wagi. Peso w jęz. hiszpańskim znaczy tyle, co „ciężar”. Średnią jednostką wagi, była tzw. jednostka kastylijska, zwana także potocznie peso de oro (złote peso).

Monetą o tej samej nazwie posługują się także inne kraje Ameryki Łacińskiej: Argentyna, Kolumbia, Kuba, Republika Dominikany, Urugwaj, i również Filipiny. Obecnie w Meksyku są w obrocie banknoty o nominałach 20, 50, 100, 200, 500, 1000 peso meksykańskich, a także monety o wartości 1, 2, 5, 10 i 20 peso oraz bilon: 10, 20 i 50 centavos. Jak w wielu państwach, również i w Meksyku banknoty zdobią podobizny ludzi zasłużonych dla ojczyzny. Rozpoznamy więc na nich postaci Benito Juareza (20 peso), Jose Maria Morelosa (50), Moctezumy (100), sor Juany Ines de la Cruz (200). Ciekawym banknotem jest ten o nominale 500 peso, na którego przodzie widnieje znany muralista Diego Rivera, a odwrocie – jego żona, również artystka, Frida Kahlo. Wartość peso na scenie międzynarodowej ekonomii nie jest duża, dla przykładu: 1 peso stanowi obecnie ok. 1/4 wartości naszego złotego.

Pieniądz stanowi jakąś wartość, ale nie najwyższą. Nie tylko, że nie można za niego wszystkiego kupić, to dodatkowo potrafi wprowadzić między ludzi wiele zła. Trzeba zawsze nucić w sobie wymowne słowa meksykańskiej piosenki pt. El dinero no es la vida (Pieniądz nie jest życiem), wykonywanej w oryginale przez Emilio Ruero:

Oczywiście, że ma wielką moc / i świat leży u jego stóp / ale jednak nie może zdobyć serca / ani dzisiaj, ani później / Pieniądz nie jest życiem / przynajmniej nie dla mnie / w moim przypadku / sensem mojego istnienia / jesteś tylko ty / Pieniądz nie jest życiem / nawet jeśli czasem tak się wydaje / pieniądz nie jest / zdrowiem, ani pokojem, ani światłem, ani wiarą, ani miłością / Ile mają ci, co posiadają wiele, ale brakuje im w życiu prawdziwego ciepła / i są niewolnikami gniewu? / Jasne, że mają wielką władzę / i świat leży u ich stóp / lecz nigdy nie zdołają mnie zwyciężyć / i zdobyć mojego serca / ani dzisiaj / ani później.




01/11/2022

Pomuch: miejsce, gdzie zmarli wychodzą ze swoich grobów

Buenos dias!
Przemierzając jukatańską trasę z Campeche do Merida, natknąć się można na niewielkie miasteczko Pomuch. Słynie ono z kultywowanej tam po dziś dzień pradawnej, majańskiej tradycji związanej z obchodami czasu Dia de Muertos, który w całym Meksyku jest obchodzony w wyjątkowy sposób. Dawne wierzenia oraz kultywowane tradycje przodków mieszają się z tradycjami chrześcijańskimi, które w czasie kolonialnym wcielali na ziemiach meksykańskich hiszpańscy konkwistadorzy.

Niech żyją umarli!

Dla nie wtajemniczonych turystów i obserwatorów z zewnątrz radosne i barwne obchody Dnia Zmarłych w Meksyku są tylko ciekawostką, jakimś spektaklem, czy też hucznym i kolorowym show. Zupełnie inne spojrzenie na to święto zyskuje się wtedy, kiedy ktoś poczyni trud poszukiwań jego korzeni oraz istoty. Kto spróbuje zrozumieć znaczenie Dia de Muertos zarówno dla kultury, społeczności, jak i pojedynczego człowieka. Barwne fotografie, plastyczne opisy w gazetach i sensacyjne, nasycone dynamiką filmy są jedynie pewną reklamą święta, za którym ukrywa się znacznie głębsze przesłanie. Dzisiejszy odbiorca zazwyczaj przyjmuje podawane efektywnie treści nie podejmując wysiłku ich weryfikacji. Poprzestaje na nich, nie szukając ich pogłębienia. A szkoda, bo w pięknie zdobionej skrzynce można czasami odnaleźć prawdziwy skarb, który potrafi nawet odmienić ludzkie życie.

Nadrzędnym elementem wspólnym dla wiary rdzennych Indian i chrześcijaństwa jest głęboka wiara w życie pośmiertne. To ona łączy synkretyczne obchody Dia de Muertos. Wiara ta była różnie wyrażana w rozmaitych rytuałach, zwłaszcza religijnych. Także pozostałe relikty świadczą o tym, iż wiara w nieśmiertelność przenikała wszystkie aspekty życia dawnych mieszkańców Mezoameryki, ich religię, kulturę, sztukę, itp. Mitologia wskazywała na istnienie podziemnego świata zwanego Mictlan, dokąd wędrują dusze po śmierci. Królestwo to miało swoich władców oraz określone warunki przedostania się tam. Stanowiło swego rodzaju miejsce przeznaczone dla umarłych. Obchodzony czas świętowania Dnia Zmarłych to czas przypominający o tej podstawowej prawdzie życia, które nie kończy się wraz ze śmiercią człowieka. Dla żyjących na ziemi to także okazja do wspomnienia i uczczenia bliskich zmarłych, którzy przebywają poza ziemskim światem. Takie pojęcie święta łączy indiańskie wierzenia z chrześcijaństwem, które od początku swojego istnienia podkreśla w swoim Credo wiarę w życie wieczne a także możliwość modlitewnej łączności ze zmarłymi. Dla potomków rdzennych ludów meksykańskich Dia de Muertos to czas odwiedzin ich zmarłych. Święto rodzinne, które wskazuje na bliskość łączącą ludzi. Nie przerywa jej nawet śmierć. Może tylko troszkę oddala? Na szczęście, tylko na chwilę. Bo przecież każdy człowiek przejdzie w pewnym momencie na tę drugą, nieznaną stronę życia.

Śmierć w ruchu

Majowie, podobnie jak pozostałe plemiona przedkolumbijskie, postrzegali nieuniknioną konieczność umierania jako coś włączonego w życie człowieka. Indianie mawiali: ah cimil u uilal uinic ca zihi (człowiek rodzi się, żeby umrzeć). Życie i śmierć były to dwie splecione ze sobą nierozerwalnie rzeczywistości, które stanowiły pewną zasadniczą część ich zbudowanego na zasadzie kontrastów świata: życie-śmierć, chaos-porządek, światło-ciemność, niebo-podziemie, męskość-żeńskość, świat społeczny-świat dziki. To wszystko tworzyło system oparty na dynamizmie kosmicznym. Życie i śmierć były siłami sakralnymi, które znajdują się pomiędzy niebem oraz podziemiem. Niebo łączyło się z cykliczną wędrówką najwyższego boga Słońce. Z nieba pochodzi także deszcz, który użyźnia ziemię, żeby ta żyła. Można rzec: Niebo to symbol królowania życia. Przeciwną funkcję spełniało Podziemie, przestrzeń ciemności i śmierci. To z niej przychodzą na człowieka choroby i wszelkie zło. Ziemia, która znajduje się pomiędzy Niebem i Podziemiem, zawiera w sobie zarówno życie, jak i śmierć, próbując utrzymywać pomiędzy nimi harmonię. Majowie proponowali przeżyć życie najlepiej, jak to możliwe, dopóki człowiek przebywa ze swoim ciałem na ziemi. Śmierć była pojmowana potocznie jako ciężar nałożony na ludzką istotę przez bogów. Majowie bezsprzecznie wierzyli w nieśmiertelność ducha. Bezpośrednio po śmierci ciała, w zależności od rodzaju śmierci (naturalna, ofiarnicza, w wypadku, utonięcie, itp.) ludzkie dusze przechodziły do służby bogom w różnych miejscach. Miejsce przebywania zmarłych Majowie nazywali Xibalbá, „Miejsce Wyblakłych”.

Było to miejsce zamieszkałe przez „bezcielesnego” władcę śmierci, którego nazywano Ah Puch, albo Kisin, lub Yum Kimil. Nie był to bożek sympatyczny, przedstawiano go z rozkładającym się ciałem, półszkielet. Miał postać diabelską. Co ciekawe, uznawany był jednocześnie za bożka poczęcia i początku, chociaż stał w skrajnej opozycji do bożków płodności.

Odkurzanie kościotrupa

Pomuch jest najbardziej znanym miejscem, gdzie zachowała się prastara tradycja Majów dotycząca oczyszczania ludzkich kości. Ryt ten nazywany jest Limpieza de los Santos Restos, co można przetłumaczyć jako: „czyszczenie Świętych Pozostałości”. Jest to znak szacunku dla zmarłych przodków, symbol pamięci o nich i przywiązania. Oczyszczanie to posiada określony porządek, a więc jest to forma rytuału. Związany jest z czasem Dia de Muertos. Na niewielkim, miejscowym cmentarzu wydobywa się resztki kości zmarłych antenatów i z pomocą zestawu większych lub mniejszych pędzelków, dokładnie się je czyści. Ustalona jest nawet kolejność oczyszczania poszczególnych kości, począwszy od kostek stóp a skończywszy na czaszce. Całość wkłada się na powrót do niewielkich, drewnianych skrzynek, wcześniej wymoszczonych białymi, płóciennymi serwetami czasami przyozdobionymi haftowanymi wzorami. Procesowi temu towarzyszy skupienie oraz klimat indywidualnej, cichej modlitwy. Nie jest to jednak ścisłą regułą. Podczas czyszczenia wielu w rodzinnym gronie rozmawia i żartuje. W różnych kulturach na całym świecie taka czynność ukazuje wielką rolę procesu oczyszczenia duszy i zazwyczaj ma charakter ściśle religijny. Czystość jest potrzebna, ażeby wejść w nową, nieznaną rzeczywistość oraz stanąć jak najlepiej przygotowanym przed obliczem panteonu bóstw, czy Boga (co ma miejsce również w chrześcijaństwie). Oczywiście, dostrzec możemy wiele różnorakich form tego procesu oczyszczającego, które nawiązują do systemu wierzeń, codziennych praktyk religijnych, uwarunkowań kulturowych czy geograficznych.

Praktyki majańskie w Pomuch są też dodatkowo w pośredni sposób formą oswajania śmierci, co odgrywa esencjalną rolę zwłaszcza dla dzieci. Wchodzą one w klimat umierania jako w coś naturalnego; obecnego i przenikającego ich życie. To pierwsze spotkania z tym, co będą spotykać wiele razy, z różną intensywnością emocjonalnego i uczuciowego przeżywania. Nie jest to odarcie śmierci z jej tajemnicy, która do końca pozostanie swoistym tabu, ale przybliżenia się do niej, bez traumy i lęku.

Miałem okazję osobiście uczestniczyć w tej dawnej tradycji. Nie wydawała się czymś sensacyjnym ani dziwnym. Po prostu, był to inny niż powszechnie dzisiaj uznawany wyraz uhonorowania swoich zmarłych. Zadziwiało mnie z jakim pietyzmem jest celebrowany ten rytuał. Prawdopodobnie bezpośredni, dotykowy kontakt z resztkami bliskich dodatkowo zaspokaja w jakiejś mierze potrzebę żywego z nimi kontaktu, jest wyrazem tęsknoty za nimi, źródłem wspomnień i pamięci o wspólnie przeżytych, często bardzo radosnych (a wręcz żartobliwych) historii. Każda z najmniejszych nawet kostek dla czyszczących ją jest doskonale znana, wiedzą do którego zmarłego członka rodziny przynależała. Pytałem, słuchałem opowieści czyszczących, śmiałem się z nimi na wspomnienie komicznych wręcz sytuacji z życia, jakie każdy z nas posiada.

Pocmentarny deser

Po wizycie na cmentarzu, udałem się do pobliskiej ciastkarni, żeby poznać smak rarytasu związanego ze Świętem Umarłych, jakim jest Pan de Muerto, Chleb Umarlaka. Jak twierdzą w rejonie Campeche, podobno tutaj jest pieczony najlepiej. To rodzaj prostego, drożdżowego, słodkiego ciasta w postaci bułki, która przypomina naszą rozetkę. Zazwyczaj ozdobione na wierzchu dwoma krzyżującymi się paskami z tego samego ciasta, co ma przypominać skrzyżowane kości. Tak można najprościej opisać ten zaduszny smakołyk, którego na przestrzeni czasu spotkać można przynajmniej kilka modyfikacji i kombinacji smakowych.

A do ciastka można poczytać chociażby fragment jednego z wierszy potomka Majów, poety Juana Alvarez Perez pt. El frio sudor de la esperanza („Zimny pot nadziei”), który porusza tak bardzo obecną w twórczości wszystkich poetów tematykę istnienia, przemijania oraz śmierci:

przychodzi światło

pociesza moją śmierć

moje ciało staje się wolne od rosy

w zimnej i rozgwieżdżonej nocy

 (z tomu Jich ya xk'ayin te lajele, „Tak śpiewa śmierć”)


19/10/2022

Światłocień maczety

Buenos dias!

Przedmiot ten towarzyszy wielu Meksykanom przez większość dnia. Mierzy zazwyczaj 50-60 cm, zależy do czego jest przeznaczony. Z jednej strony posiada zaokrąglone ostrze. Oczywiście, mowa o maczecie.

Krótka historia maczety

Dzisiaj maczety używa się głównie do prac, takich jak np. ścinanie trzciny cukrowej albo zbóż na polach. To popularne w całej Ameryce narzędzie przybyło na ten kontynent wraz z hiszpańską konkwistą jako narzędzie do pracy ale też i do walki. W XIX w. przekształcona forma maczety, utworzona z lżejszego metalu, była tańsza i bardziej efektywna dla wykonywanych prac. Stała się tak popularnym narzędziem, że w wielu wiejskich domach posiadano nawet kilka maczet. Rękojeści niektórych egzemplarzy pretendują do rangi dzieła sztuki: posiadają wyryte na ostrzu cytaty, trzonki w kształcie np. głowy konia. W komplecie towarzyszą im ozdobne, skórzane pochwy.

Z czasem maczeta nabrała również rangi symbolicznej. Ojcowie przekazywali ją swoim synom, kiedy ci dojrzewali i stawali się odpowiedzialni za rodzinę oraz dobytek. Był to jakby rodowy skarb, którego dumnie strzegli, a następnie wzorem swoich ojców, przekazywali swoim synom, synowie – wnukom, itd.

Tanecznie i z przytupem

W Gruzji istnieje słynny taniec z szablami, a w Meksyku – taniec z maczetami (bailes de los Machetes), zwany także „tańcem Indian z Chrześcijanami” (danza de Moros con Cristianos). Metaliczny dźwięk pocieranych o siebie ostrzy miesza się z rytmem wystukiwanym butami. Taki taniec popularny jest chociażby w rejonie Nayarit. Tańczą jedynie mężczyźni, bowiem maczeta to atrybut ich pracy oraz osobistej obrony. Żeby nie wykluczyć jednak kobiet, ich rola w tańcu jest bardziej statyczna. Właściwie ich zadaniem w tańcu jest podziwianie swoich mężczyzn, którzy pokazują w nim swoją determinację do pracy, zapewnienia dobrobytu rodzinie oraz swoją siłę. Jednak już same kolorowe, fantazyjne suknie kobiet przykuwają uwagę, pomimo iż w tańcu tym są osobami wyraźnie towarzyszącymi. Tańczy się zazwyczaj do muzyki, w której ważną rolę odgrywa dźwięk skrzypiec. Muzykę określa się jako Jarabe Nayarita, z wpływami muzyki kubańskiej, z elementami rdzennych tradycji indiańskiej oraz wpływów hiszpańskich. Tancerze ubrani są w szorty. obcisłą koszulę przepasaną czerwoną szarfą oraz chustkę na szyi, a na głowie kapelusz z krótkim rondem, czasami przepaskę. Stopy obute zazwyczaj w sandały. Ale istnieją też wersje w podkutych butach, zapewne współczesny dodatek dla uzyskania lepszego efektu. Taniec z maczetami znany jest w różnych konfiguracjach w stanie Jalisco, Chihuahua (gdzie tańczy się z maczetami w rytm Polki) oraz innych częściach Meksyku.


Medialnie i jowialnie

W 1924 r. w stolicy Meksyk ukazywał się dwutygodnik militarny zatytułowany „El Machete”. Początkowo dedykowane było rzemieślnikom, technikom, malarzom i rzeźbiarzom, a potem przebranżowało się w czasopismo meksykańskiej partii komunistycznej – Partido Comunista Mexicano (PCM); w nakładzie 3000 egz. przetrwało do 1938 r. Ilustracje do gazety tworzyli takie sławy grafiki meksykańskiej, jak José Clemente Orozco, Diego Rivera, czy David Alfaro Siqueiros.

El Machete Danny Trejo
Młodsze pokolenie może kojarzyć maczetę z filmem w reż. Roberta Rodrigueza pt. Machete, Tytuł pochodzi od przydomku głównego bohatera, w którego wcielił się  aktor rodem z Meksyku, grający ze względu na swój wizerunek zazwyczaj role wykolejeńców, Danny Trejo. Maczeta w tych filmach nie jest bynajmniej narzędziem pracy na roli, ale niebezpieczną bronią niosącą śmierć. Film stał się tak popularny, że nakręcono do tej pory trzy części: Maczeta (2010), Maczeta zabija (2013) i Maczeta zabija w kosmosie (2022). Nieco groteskowy, z dużą dawką humoru i oczywiście litrami przelewanej krwi. Filmowy bohater walczy nie tylko maczetami, ale bez wątpienia to jego ulubione narzędzie wprowadzania sprawiedliwości w świecie wokół niego.

Bardziej serio

Ale też niektórzy spoza branży filmowej też chwytają za maczety, które stają się w ich rękach naprawdę groźnym narzędziem niosącym śmierć. Albo przynajmniej budzącym postrach. Tysiące rdzennych Indian ze stanu Ciapas chwyciło w dłonie niebezpieczne sprzęty, i wypędzili ze swojego terenu zabójców, handlarzy narkotyków i członków niebezpiecznego gangu Los Herreros. Ta wojownicza grupa przyjęła rolę swego rodzaju bojówki obrony terytorialnej i nazwała się... El Machete. Po wypędzeniu przestępców na wielu murach miasta Pantelho sprayami wypisywano: „Niech żyje El Machete!” albo „Narcos out!”. To rodzaj policji, która chciała na własną rękę wyegzekwować sprawiedliwość. Zwłaszcza, że w swojej długiej historii Indianie z Chiapas nawet od rządu nie otrzymywali żadnej pomocy, tylko kolejne ciosy. Lub całkowitą obojętność na ich trudną sytuację życiową.

Maczety to popularne przedmioty w świecie meksykańskim, załatwiające trudne sprawy nie tylko na polu, ale i... w sypialni. Wiele razy z doniesień lokalnych gazet czy stacji radiowych na Jukatanie słyszałem wieści, że mąż w szale wściekłości maczetą ukarał niewierną żonę, a przy okazji jej kochanka. Egzotyczne narzędzie strachu?... Okazuje się, że i w Polsce były przypadki zatrzymań osób, które maczetami groziły bliskim, zastraszały albo dewastowały okolicę.

Z kolei gdzieś na wybrzeżach Karaibów uczyłem się niegdyś od lokalnego sprzedawcy przy plaży łupać maczetą kokosy. Niełatwe zadanie. Trzeba wiedzieć, gdzie i z jaką siłą uderzyć, ażeby wydobyć z wewnątrz nie tylko mleczko, ale także i wewnętrzną część tego orzecha. Skropiona świeżą limonką oraz posypana ostrym, sproszkowanym chili smakuje wyśmienicie!

A odnośnie maczety i kuchni, wędrując po ziemi meksykańskiej wiele razy spotykałem nazwy przydrożnych budek z jedzeniem fast food, bądź restauracji nazywanych „El Machete”. Po wizycie w nich, nawet tak groźna broń jak maczeta, zyskuje nadzwycaj smakowity wymiar.

Praktyczny gadżet

Autoportret z maczetą
Maczeta to ciekawy gadżet. Podczas jednej z moich wypraw dostałem w prezencie maczetę od Carlosa, dyrektora banku hodowców bydła z rejonu Tuxpan – Veracruz.
W dodatku w pięknym, skórzanym, tłoczonym, ozdobnym futerale. Pojawił się jednak mały problem: jak ją przewieźć? Można było próbować ukryć ją w bagażu, ale ryzyko utraty podczas kontroli celnej było spore. Maczeta sklasyfikowana jest bowiem jako broń. Carlos załatwił jakieś dokumenty, pozwolenia; wszystko opieczętowane, a było tego kilka stron! Dodatkowo trzeba było maczetę szczelnie zapakować, i na tym „opakowaniu” w odpowiednim urzędzie także postawiono kilka fantazyjnych pieczęci. Ale dzięki temu maczeta dotarła do celu. Czasami służyła mi do ćwiartowania mięsa albo ryb. A czasem karczowałem nią mój rajski ogród. Chociaż szybko i bujnie zarastał, nie był on jednak jak dżungla, przez którą bez maczety nie da się po prostu przejść. Dostrzegłem to dawno temu, kiedy po raz pierwszy napotkałem monumentalną, zieloną ścianę pełną dźwięku i życia, które znajdowało się za nią. Maczeta pomogła mi wejść w ramiona tego jakże kolorowego, tajemniczego i niebezpiecznego raju. Bo każdy raj ma przecież swoje zasadzki, które kryją się tuż za jego pięknem.

Może więc mądrością jest stwierdzić, że nie warto porywać się z maczetą na raj?


Chwiejnym krokiem

  Buenos dias! Alkoholizm jest chorobą, która bazuje na uzależnieniu od alkoholu. Staje się problemem wpisywanym w poziom zdrowia publiczne...