29/05/2023

Dotknięcie Pierzastego Węża

Buenos dias!
Niecałe czterdzieści kilometrów od stolicy stanu Morelos, Cuernavaca, znajduje się niezwykłe miejsce. Otoczone bujną zielenią rozłożystych drzew i krzewów, których egzotyczny zapach stwarza wokół tajemniczy, niemal mistyczny klimat.

Widowiskowo

Nazwę tego antycznego miasta, Xochicalco, można przetłumaczyć jako: „Miejsce Domu Kwiatów”. Faktycznie, kwiatów tutaj jest sporo. Położone jest na jednym z licznych otaczających je wzgórz. Widok stąd jest cudowny, panorama rozpościera się aż do jeziora Tequesquitengo, które w promieniach słońca ubiera się w setki migoczących światełek. Zupełnie, jakby puszczało lustrzane „zajączki” do patrzących. 

Statyw i kamienie

Wyjmuję z plecaka aparat i próbuję umocować go na niewielkim trójnogu. Miejsce opustoszałe o tej porze dnia. Nagle gdzieś z dołu słyszę, jak ktoś głośno coś tam głośno mówi. Prawie krzyczy, bo odległość sporawa.

  • Nie można tutaj używać żadnych podstawek do robienia zdjęć! - głos starszej kobiety, sprzątającej drewniane, rozpadające się latryny tuż przed samym wejściem na teren wykopalisk, był mocny i zdecydowany.

  • Dlaczego? - pytam zdziwiony. Nie stawiam statywu na żadnym trawniku czy którymś z kamiennych murów, których są tutaj dziesiątki, a może nawet setki?

  • Tak jest napisane w regulaminie, można przeczytać na tablicy przed wejściem.

    Rzuciłem wzrokiem na tę tablicę, nie widziałem żadnej informacji na ten temat. Ale może przeoczyłem – pomyślałem. Mimo wszystko, trochę to było moim zdaniem nie logiczne. Jeśli w ogóle było...

  • Ale nie widzę sensu takiego zakazu – staram się dociekać jego przyczyn – Przecież bez statywu turyści będą stawiać swoje komórki czy aparaty właśnie na zabytkowych ruinach, może nawet przestawiać w tym celu kamienie... Czyli, na ruinach mogę sobie oprzeć lub postawić aparat?

    Moje zapytanie zakłopotało kobietę. Jej głos stał się mniej władczy.

  • No... Hmmm... Nie wiem!

  • Na tablicy nic o tym nie jest napisane. Więc?... - uśmiecham się do nieznajomej.

  • To już może lepiej niech pan robi zdjęcia z tym swoim statywem.

  • Dziękuję! Też tak pomyślałem. Życzę dobrej pracy – odpowiedziałem, kiwając do niej przyjaźnie ręką.

Kiedyś i dziś

Po upadku centrum religijnego kultury Teotihuacan, właśnie Xochicalco przejęło funkcję politycznego i ekonomicznego centrum tej części Meksyku. Strategiczne położenie oraz sprzyjający klimat było wprost idealne dla rozwoju handlu. Docierały tu nawet produkty aż z wybrzeża Pacyfiku. Szczyt potęgi gospodarczej miasta datuje się od 650 do 900 roku przed Chr. W tym okresie, zwanym epiklasycznym, powstało najwięcej z obecnych tutaj budowli. 

Sieć budowli była jak na tamten czas dość złożona. Kluczę pomiędzy monumentalnymi piramidami i budowlami. Wyobrażam sobie, jak niegdyś kwitło tutaj życie. Czuję się gościem zaproszonym w ten inny, jakże daleki, świat. A jednocześnie bliski. Bo, jak zawsze i wszędzie, ludzie tutaj pracowali, modlili się oraz bawili. Cierpieli i radowali. Rodzili się i umierali.

Czym wyróżnia się to miejsce spośród wielu innych, które miałem możność oglądać podczas moich podróży? Na pewno uwagę przykuwają bogate reliefy i płaskorzeźby. Nie dziwię się, że Xochicalco jest w całej Mezoameryce ośrodkiem miejskim z największym skupiskiem konstrukcji (siedzib mieszkalnych i budowli kultu czy użyteczności publicznej) na metr kwadratowy.

Subtelny spór o piramidalne bóstwo

Spośród zachowanych budowli najbardziej znane i cenione przez badaczy dawnych kultur są: Plac Stali Dwóch Glifów (Plaza de la Estela de los Dos Glifos) oraz Akropolis, położone przy centralnym placu miasta. Jednak największą dla mnie atrakcją Xochicalco jest kilka obiektów, a mianowicie: liczne boiska do gry w pelotę, obserwatorium, a także piramida dedykowana Pierzastym Wężom (Pirámide de las Serpientes Emplumadas). Zastanawia mnie nazwa tej piramidy. Domyślam się, że opiera się na tym, iż na mnóstwie reliefów ukazane są wypbrażenia pokrytych piórami wężów. Lecz pomimo ich mnogiej liczby, tak naprawdę to odniesienie do jedynego w mitologii azteckiej, oraz jednego z najbardziej znanych i czczonych, bożka zwanego Pierzastym Wężem, Quetzalcoatl. Skąd więc ten wężowy rój na piramidzie? Myślę, że po prostu podkreśla on wagę i rolę bożka dla dawnych mieszkańców miasta. Może naukowcy nazwali tę piramidę tak, by odróżnić ją od innych, również poświęconych temu bóstwu? 

Niektórzy twierdzą, że przedstawionych na ścianach budowli osiem upierzonych wężów odnosi się do całkiem innego bóstwa, związanego z wodą. Można bowiem odnaleźć między nimi przedstawienia także muszli i pereł. Bóstwo (jako związane z wodą i deszczem) miało więc niezwykłą wagę dla dawnych Indian. Woda bowiem stanowi nieodłączny element życia; istnienia. Czas suszy był antagonizmem dla deszczu. Śmierć i życie. Kontrasty istnieją w życiu ludzi już od najdawniejszych czasów. Na nich zbudowana jest egzystencja człowieka.

Ten, który pełza i lata

Mimo wszystko oscyluję, że piramida ta dedykowana jest Quetzalcoatlowi. Ozdobniki, perły i muszle, to zapewne elementy przybyłe z terenów wybrzeży Pacyfiku. W dodatku, naczelnym władcą wody i deszczu był na tych terenach Tlaloc. Założenie, że było inaczej jest możliwe tylko wtedy, gdy założy się, iż kultura Xochicalco stanowiła całkiem odrębną kulturę, ze swoim wypracowanym panteonem bóstw. Czy była aż na tyle silna? Nie sądzę.

Poza tym, w innych miejscach Xochicalco, poświęconych rytuałom religijnym i znajdujących się w centrum miasta, znajdują się obiekty poświęcone właśnie Tlalocowi. Piramida Pierzastych Węży dotyczy innego bóstwa. A był nim Pierzasty Wąż, któremu przypisywano wiele ról. Był m.in. patronem ulewy, która spływa z nieba i użyźnia ziemię. Było to bóstwo mitologiczne, które w swoim zasadniczym przedstawieniu łączyło w sobie to, co niebiańskie (ptak) z ziemskim (gad).

Piramida nie jest wielka, ma podstawę 20 x 20 m a wysokość 6 m. Oczywiście, nie mieści się nawet w czołówce największych piramid meksykańskich. Jednak jej zdobienia robią wrażenie.

Przypał

Krążąc pośród prastarych ruin zrozumiałem, dlaczego byłem tam sam. Otwarta przestrzeń na wzgórzu naraża odwiedzających na silne słońce. Pewnie w cieniu swoich domów czy hoteli modlą się do Tlaloca o deszcz. Albo przynajmniej deszczyk. A ja lubię słońce. Do przejścia całego obszaru Xochicalco wystarczyła mi butelka wody i kapelusz. A brak ludzi w takim miejscu uważam za plus. Chociaż lubię spotkania i rozmowy z ludźmi. Aaaa, byłbym zapomniał! Wracając przeczytałem wszelkie tablice informacyjne. Nie było mowy o zakazie używania statywów do robienia fotografii.

14/05/2023

Cienie raju. O przemocy w Meksyku

Buenos dias!
W rozmowach o Meksyku, różnych wywiadach, zadawane jest mi często pytanie dotyczące przemocy w Meksyku. To tematyka popularna w mediach, zawsze bowiem budzi grozę i sensację. A ludzie lubią „opowieści z dreszczykiem”.

Problem

Prawdą jest, że przemoc jest obecna w Meksyku w skali dużo większej niż w krajach europejskich. Spowodowane to jest inną sytuacją społeczną, brakiem skutecznej interwencji ze strony państwa, czy mechanizmom korupcji, także na wysokich szczeblach państwowych. Brak pomysłów i środków na walkę z przemocą nie dziwi, gdyż geneza przemocy, jej przyczyny są problematyką niezwykle złożoną i wielowarstwową. Dlatego w chwili obecnej niektóre stany Meksyku, np. Morelos (gdzie żyję) są przykładami bezprawia. A gdzie brak należytej opieki państwa nad obywatelami, pojawiają się bezkarne przypadki przemocy, a wręcz nie przypadkowe skutki działania zorganizowanych grup przestępczych. Brak kontroli sytuacji powoduje na tym tle wiele zamieszania.

Out of control

Rozmowa w sklepie z częściami motocyklowymi. Wytatuowany, brodaty fan motocykli (i właściciel tego niewielkiego sklepu w jednej z podrzędnych dzielnic Cuernavaca) pyta o Europę. Z tematyki marek motocykli, stanu ulic, rozmowa przenosi się na temat bezpieczeństwa.

  • Nie warto jeździć w niektóre rejony miasta, zwłaszcza późnymi wieczorami i nocą.

  • Wiem, wiele osób mi o tym mówiło... - odpowiadam.

  • Zwłaszcza w ostatnim czasie ryzyko utraty nie tylko motocykla, ale życia, jest całkiem realne. Niestety, Morelos stał się najbardziej niebezpiecznym terenem w całym kraju – na twarzy rozmówcy maluje się autentyczny smutek.

  • A dlaczego tak się dzieje? - zadaję pytanie na które wiem, że nie ma prostej odpowiedzi.

  • Widzisz, przestępczość była zawsze. Ale to nasilenie ma swoje przyczyny. W Cuernavaca żył potężny szef kartelu narkotykowego. Trzymał wszystko w swoim ręku. Żyło się bezpiecznie. No, chyba, że ktoś wprost nadepnął mu na odcisk. Było w miarę spokojnie. Aż do czasu, kiedy ktoś go usunął. Wtedy zaczęło się piekło, które trwa do dzisiaj.

  • A policja? Nie może tego ukrócić?

  • Policja też ma w tym swój interes. Grubsza polityka za tym stoi.

  • Jak więc żyć?

  • Normalnie. Nie mamy na to wpływu. Unikać nocy, niektórych miejsc... Choć i w dzień, i wszędzie, może spotkać cię kula. Żyć i przeżyć, to już wielka sztuka.

Przemoc i niemoc

Przemoc posiada różne oblicza. W jej zakres wchodzą zabójstwa (pojedyncze lub masowe), przemoc seksualna, porwania, wymuszenia, haracze, przemoc wewnątrzrodzinna, wojny (o różnej intensywności), akty „czystki” na tle etnicznym i politycznym, tortury (okazjonalne i zaplanowane, z reguły powtarzalne). Przemoc niekoniecznie musi być fizyczna, istnieje również przemoc psychiczna. A czasami jedna łączy się z drugą.

Każdy raj ma swój cień, jak to niegdyś spostrzegłem wędrując po różnych miejscach na świecie. Także na meksykańskie piękno kładzie się cień przemocy. Media dostrzegają jedynie jego obecność i przekazują tę wizję odbiorcom. Nie jest to jednak kraj wrogi, aczkolwiek przybywając tutaj trzeba liczyć się z ryzykiem i zachowywać odpowiednie środki ostrożności. Nie chodzi o to, żeby nosić w kieszeni pistolet, ale żeby unikać wychodzenia nocą, zaułków i miejsc kontrolowanych przez gangi. Bywa, że i w dzień zdarzają się ataki sicarios, ale znacznie rzadziej. Jak to mówi pradawne powiedzenie: „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”. 

Nie każdy Meksykanin jest potencjalnym przestępcą. Więcej tutaj ludzi dobrych, życzliwych i otwartych niż tych, którzy gdzieś zaplątali się w swoim życiu i wkroczyli na drogę przestępczą. Statystki mogą przerażać. Ich liczby wykazują tendencję zwyżkową. Sekretariat ds. Bezpieczeństwa i Ochrony Obywatelskiej (Secretaría de Seguridad y Protección Ciudadana) podaje, że w roku 2022 popełniono 30 tys. 968 umyślnych zabójstw. Prawie połowa z nich dotyczy sześciu stanów Meksyku. Są to zwłaszcza tereny przygraniczne z USA, ale i centralne. Najbardziej niebezpiecznymi miastami są: Tijuana, (1 816 zabójstw), Juárez (864), León (616), Cajeme (502), Celaya (450), Acapulco (437). w tym roku niechlubnie na pierwsze miejsce wysunął się stan Morelos, w którego stolicy mieszkam. Tylko w pierwszych dniach marca dokonano tutaj 30 morderstw, a przez pierwsze miesiące roku 2023 aż 170, większość w różnych koloniach Cuernavaca. Narodowy Instytut Statystki odnotował, że obecnie w mieście stan zagrożenia obywateli wzrósł z 77 do 82,4%. Przemoc przestała budzić sensację a stała się codziennością. Życie tańczy ze śmiercią swój codzienny taniec. Najgorsze, że nikt nie jest w stanie go zatrzymać. A może... nie chce?
Przechodząc obok ratusza w Cuernavaca, tuż przy wejściu do siedziby władz miasta, wnęka muru wyklejona jest dziesiątkami zdjęć osób zaginionych. Mijają lata, a oni się nie odnaleźli. Rodziny odbijanymi na ksero ulotkami oblepiają najbardziej uczęszczane miejsca w mieście. Te zdjęcia to wołanie do rządu o pomoc w szukaniu bliskich, której nikt nie udziela. Zimna obojętność. Ten mur to tak naprawdę jedna, ogromna, masowa klepsydra. Bo zaginiony w Meksyku, znaczy: martwy. Nie ma tylko dowodów na śmierć. Dowody giną razem z ludźmi.

Niestatyczna statystyka

Rząd tworzy rozmaite programy bezpieczeństwa, organizuje debaty, ale tak naprawdę niewiele z tego wynika. Przestępczość rośnie i ma się dobrze. W samej tylko Cuernavaca jest dwanaście działających gangów, które walczą o swoje wpływy i władzę. Problem ciągnie się od wielu lat. Ludzie mają pretensje do prezydenta, który z jakichś przyczyn uchyla się od odpowiedzialności za ten stan rzeczy. Ale jak go zmienić?

Gdzie jest policja?

Godz. 19.40. Huajintlan, miasteczko w gminie Amacuzac, w stanie Morelos. Patrol policji patrolując autem jedną z polnych dróg, został otoczony przez 15 uzbrojonych mężczyzn w autach. Policyjna furgonetka została przejęta wraz ze znajdującą się w niej bronią, a policjanci wywiezieni do sąsiedniego stanu Guerrero, i tam zostawieni. Przypuszcza się, że agresorem była działająca na tym terenie grupa „Los Rojos”. Policjanci zostali przewiezieni do szpitala z licznymi obrażeniami. Cudem jest, że przeżyli tę napaść. Chociaż opis ten przypomina scenariusz jakiegoś sensacyjnego filmu, jest autentycznym zdarzeniem. I nie jedynym tego typu.

Ściana

Patrzę na zdjęcia. Nie ma jakiegoś jednego wyznacznika tych zaginięć. Osoby w różnym wieku, od dzieci do starców. Różnej płci, wyglądu... Jedyne, co ich połączyło, to nieznany los. I złudzenia bliskich, że może kiedyś się odnajdą. Pod tą smutną ekspozycją fotografii ktoś postawił krzyże. Palą się świeczki i znicze. Bardziej niż wystawa jest to masowy grób zaginionego obywatela. Zapomnianego przez swoją ojczyznę. cichy krzyk tych, którzy żyją, a jednak w swoim sercu umarli wraz ze swoimi bliskimi.

Bliskość

Towarzyszę tutaj często ludziom, którzy utracili swoich bliskich w okrutny sposób. Zawsze nieoczekiwanie. Śmierć może czyhać tutaj na człowieka na każdym kroku. Patrzę na łzy w oczach matek, żon, sióstr, braci, ojców,,, Czuję się bezradny. Jedyne, co mogę, to być. W ich żałobie i bólu. W oczekiwaniu na lepszy czas. Ofiarować chociaż odrobinę nadziei, że pomimo wszystko zło nie ma ostatniego słowa w ludzkim życiu. Wierzę w to. Poprzez łzy. Słuchając kolejnych tragicznych historii ludzkich i głuchych odgłosów nocnych strzałów za oknem.  

01/05/2023

Nagusy z Meksyku

 Buenos dias!
Ludzie na kontynencie amerykańskim pojawili się nieco później niż na terenie Afryki, Azji oraz Europy. Jednak obszar Ameryk, w tym Meksyku, nie był pozbawiony życia. Dla wielu gatunków tzw. megafauny właśnie tam znajdował się klimat właściwy do jej rozwoju. Ogromne mamuty (których szczątki można obejrzeć dzisiaj w wielu muzeach meksykańskich), koty szablozębne czy mastodonty to tylko niektóre ze stworzeń, które żyły w tym meksykańskim Jurassic Parku. Naukowcy stwierdzili też, że właśnie w Meksyku pojawiła się jedna z najstarszych ras psów na świecie. Mowa o Xoloitzcuincle, którego w skrócie Meksykanie nazwali Xolo. Poza Meksykiem rasa tego psa, zapewne, żeby ominąć trudności językowe z wymową jego nazwy, to „nagi pies meksykański”.

Wizytówka

Oryginalna nazwa psa pochodzi z jęz. náhuatl i jest zlepkiem dwóch słów: xólotl – niewolnik; dziwny lub zniekształcony, oraz itzcuintli – pies. Niektórzy wywodzą nazwę od bożka Xolotla. Badacze, wśród nich paleozoolog z uniwersytetu UNAM (Universidad Nacional Autónoma de México), Raúl Valadéz Azua, potwierdzają, iż xolo jest gatunkiem endemicznym na kontynencie amerykańskim, a na pewno w Meksyku. Na podstawie odkryć jego szczątków można wnioskować, że gatunek ten żył już 1300 lat temu. ale niektóre źródła podają, że istniał już 7 tys. lat temu, a udomowiono go 5500 lat temu! Trzeba też dodać, że xoloescuincle to jedna z trzech ras, które były znane w czasach przedkolumbijskich. Pozostałe dwie rasy to itzicuintli i tlalchichi. Jednakże najbardziej znanym i cenionym, legendarnym psem był Xolo. Zarówno ze względu na swoją charakterystykę, jak i ważną rolę w społeczności dawnych Indian.

Pies przewodnik

Postać psa obecna była w sztuce autochtonów. Różnej wielkości gliniane figurki były nie tylko ozdobami, ale także nawiązywały do miejsca i roli Xolo w przestrzeni życia rodzinnego, społecznego a także religijnego. Xoloitzcuincle był psem kultycznym, jakby bytem znajdującym się pomiędzy światem ludzi a światem bogów.

Powszechnie znana i ceniona wśród Azteków była zwłaszcza rola tego psa jako przewodnika dusz ludzkich po śmierci człowieka. Dla Majów z kolei Xolo stał się obiektem czci, reprezentował bowiem ich najpotężniejszego boga Xolotla, który symbolizował ogień i błyskawice, a także był przewodnikiem dusz zmarłych. Lepiej było z nim nie zadzierać! Był także panem potworów, nieszczęść i deformacji. Xolotl był rodzonym bratem najbardziej znanego bóstwa mitologicznego Indian meksykańskich, Quetzalcoatla (Pierzastego Węża), mającego władzę nad światłem, życiem oraz mądrością. Cóż... Przy takich koligacjach z bogami, psy Xolo miały dość spokojny żywot. Przynajmniej pozornie... Konsekwentnie z wiarą w jego przeprowadzanie zmarłych do krainy Mictlan, twierdzono, że człowiek, który był okrutny dla psa, po swojej śmierci nie będzie w stanie znaleźć drogi do miejsca życia pozagrobowego.

Wiarę w Xolo jako przewodnika dusz potwierdzają wykopaliska archeologiczne, zwłaszcza antycznych nekropolii. Psy były chowane w grobach wraz ze zmarłym właścicielem, ażeby towarzyszyć mu w drodze przez kręgi podziemnego świata aż do królestwa zmarłych.

Pies Xolo pełnił także rolę pośrednika u bóstw deszczu. Zanosił prośby ludzi o zbawienny deszcz i urodzajny rok dla rolniczych ludów rdzennych mieszkańców ziem meksykańskich.

Inną funkcją Xolo był fakt przypisywany tej rasie, że posiada wyjątkową moc przeciwko złym duchom. Stawał się więc niejako świętym psem stróżem. Innymi pożytecznymi mocami było leczenie takich dolegliwości, jak np. artretyzm, bezsenność i... bóle zębów. Nie wspominając o cudownej roli grzejnika, którym okładali się z zimne noce zmarznięci Indianie. Ma to swoje uzasadnienie. Nie posiadając sierści Xolo mają zawsze podwyższoną temperaturę. Z tego powodu mają tendencję do wystawiania języka. Przytulanie więc psiaka dawało ciepło, i w dodatku wilgotne. Ciekawostką jest, że istniał też podgatunek Xolo pokryty sierścią. Na wizerunkach psa przedstawianych przez ludy przedkolumbijskie oznaczano go jako psa pokrytego kreskami, które symbolizowały włosy. Spotyka się psy Xolo ze szczątkową obecnością włosia, i to na głowie. Naturalna czuprynka zamiast łysej głowy dodaje psu nieco fantazji. Wyobrażam sobie, jakby te włosy nieco pokolorować i odpowiednio przyciąć, a potem postawić irokeza (oczywiście, to wersja dla punków; skini i tak będą upierali się przy klasycznej, łysej łepetynie).

Plotki, przypuszczenia i teorie

Pierwszym znanym dokumentem o psie Xolo jest szesnastowieczny, pisemny opis rasy bezwłosych psów azteckich, autorstwa Krzysztofa Kolumba. Wyraził w nim swoje poruszenie faktem zażyłości Azteków z tymi zwierzętami: troską o nie i docenianie ich obecności. Spali z nimi, zawijali w koce jak małe dzieci, a po śmierci właściciela chowali je w grobach wraz z nim.

Spośród wielu mitów oraz informacji odnośnie Xoloitzcuincle nie wszystkie są sprawdzone. Jak np. doniesienia o tym, że stanowił wykwintny kąsek na stołach zarówno Azteków, jak i później hiszpańskich konkwistadorów. Było to co prawda możliwe. W czasie długotrwałego głosu plemiona indiańskie mogły znajdować w mięsie czworonożnego przyjaciela zbawienne dla nich źródło pożywienia, zwłaszcza białka. Bardziej prawdopodobne jest, że uczty z potrawami z Xolo nie stanowiły codziennego pokarmu, lecz świąteczny, dla uczczenia jakiegoś ważnego wydarzenia z życia społeczności.

Zmartwychwstanie Xoloitzcuincle

Był czas, kiedy rasa psów prawie całkowicie wyginęła. Przyłożyli do tego swoją rękę hiszpańscy kolonizatorzy. Jedna z teorii głosi, że gdy przybyli na kontynent amerykański w XVI w. pomylili psy Xolo z końmi karłowatymi. Traktowali je jako zwierzęta hodowane na mięso. Doprowadziło to niemalże do wyginięcia gatunku. Bardziej prawdopodobna jest inna wersja wytłumaczenia faktu, że rasa meksykańskiego psa praktycznie zanikła.

Widząc wielką rolę Xolo w kulturze i religii Indian, hiszpańscy najeźdżcy uznali to zwierzę za własność pogańskich kultów i dlatego skazali rasę na esterminację. Xolo był skutecznie tępiony (zwłaszcza w miastach) i traktowany jako wróg religii chrześcijańskiej. Historia rasy zakończyłaby się bezpowrotnie, gdyby nie wysiłek dwudziestowiecznych naukowców, genetyków i hodowców psów. Odszukano kilka egzemplarzy psa w odległych wioskach stanów Guereero i Oaxaca, gdzie nazywany był Xolos Tarango. Żmudne prace genetyczne pozwoliły odzyskać czystą rasę Xoloescuincle.

A może pieska?

Dzisiaj istnieją trzy zasadnicze podgatunki psa Xolo, wyróżnione poprzez wielkość: gigantyczny (pomiędzy 45-60 cm wzrostu), standardowy (35-45) oraz miniaturka (nie więcej niż 35 cm wzrostu). Innym faktorem podziału podgatunkowego jest fakt posiadania sierści lub nie. Meksykańska Federacja Kynologiczna (Federación Canófila Mexicana) nie uznaje jednak gatunku owłosionego Xolo jako rasy czystej i nie promuje jego reprodukcji.

Nagi pies meksykański żyje średnio od 12 do 14 lat. Oprócz braku sierści charakteryzuje się brakiem przedtrzonowców. Zresztą, dość wcześnie traci zęby, dlatego w hodowli ważna jest odpowiednia dieta. Nie tylko dla zębów. Rasa posiada tendencję do nadwagi.

Naga skóra psa ma swoje wady i zalety. Nie grozi mu obecność pcheł, a dla osób cierpiących na alergię z powodu sierści zwierząt nie stanowi zagrożenia. Skórę psa należy chronić przed słońcem i odpowiednio nawilżać kremami, jest bowiem bardzo wrażliwa.

Xolo wybiera sobie jednego właściciela, do którego wiernie się przywiązuje. Pełni funkcję opiekuna i stróża. Hodowcy charakteryzują rasę jako przyjazną, ciepłą, łagodną oraz inteligentną. Chociaż Xolo posiadają świetny węch, nie posiadają instynktu myśliwskiego.

Pies nie tylko kultyczny, ale i kultowy

12 sierpnia 2016 meksykański rząd stolicy Meksyku oficjalnie ogłosił rasę Xoloitzcuintle jako „Spuściznę Kulturową i Symbol Miasta Meksyk” (Patrimonio Cultural y Símbolo de la Ciudad de México). Dla rozmiłowanych we własnej kulturze narodowej Diego Rivery i Fridy Kahlo pies Xolo stał się nie tylko ich ulubioną rasą psa, obecną w domu Fridy, ale też bohaterem niektórych ich obrazów, symbolem meksykanizmu. Postać psa widnieje w herbie miasta Colima, a także piłkarskiego klubu z Tijuana, którego gracze popularnie zwani są Los xolos de Tijuana.


Również w animowanym filmie Disneya pt. Coco (2017) pojawia się sympatyczny pies o imieniu Dante. Jego postać psa towarzysza i przewodnika doskonale oddaje naturę rasy Xoloitzcuintle, która zainspirowała twórców animacji do tego stopnia, iż umieścili ją w swojej produkcji.

Post scriptum

Pierwszy raz zetknąłem się z Xolo na długo, zanim powstał film Coco. Mogłem podziwiać kilka egzemplarzy największej z odmian nagiego psa meksykańskiego w ogrodzie zoologicznym w stołecznym Chapultepec. W Meksyku, pomimo sporej ilości ulicznych psów, nie szwędają się one samowolnie po ulicach. Nie są także często widywanym gatunkiem, pomimo że wywodzą się z Meksyku. Dlatego miłym zaskoczeniem był fakt posiadania tej rasy psa przez jednego z moich kolegów z Cuernavaca, gdzie obecnie mieszkam, padre Heriberto. Opowiadał o tym, że jego suka nie stwarza problemów. Jest nieufna do obcych, ale to charakteryzuje tego psa. Natomiast nie jest agresywna. Doskonale sprawdza się, jako żywy „alarm”, szczekaniem informuje o zbliżaniu się kogoś obcego. W dodatku Heriberto potwierdził fakt, że sprawdza się jako grzejnik w czasie chłodniejszych nocy. „Reumatyzm mi więc nie grozi!” - dodał z uśmiechem.

Chwiejnym krokiem

  Buenos dias! Alkoholizm jest chorobą, która bazuje na uzależnieniu od alkoholu. Staje się problemem wpisywanym w poziom zdrowia publiczne...