15/02/2024

Uwaga na kaczora!

Buenos dias!

W centrum stolicy stanu Morelos, Cuernavaca, dokładnie naprzeciw monumentalnej katedry, mieści się jeden z najbardziej znanych tutaj ogrodów, Jardin Borda. Parków i ogrodów wypełnionych bujną roślinnością tutaj nie brakuje, wszak to Miasto Wiecznej Wiosny, jak określił niegdyś Cuernavaca niemiecki podróżnik i etnolog von Humboldt.

(S)pokój i niepokój

Nic dziwnego, że miejsce to od samego początku przyciągało wielu artystów oraz ludzi spragnionych spokoju i wypoczynku pośród piękna otaczającej natury. Niestety, od około dziesięciu lat skrajnie wzmożona przemoc, stanowiąca realne zagrożenie dla każdego tu przebywającego, odebrała miejscu miano spokojnego. Niemniej przechadzając się pośród zieleni i przyjaznego człowiekowi klimatu, można na chwilę zapomnieć o cieniach, które przecież posiada każda ziemska rzeczywistość. Szczęście na ziemi to chwile, dlatego warto łapać je, przeżywać i radować się, że są, pomimo i ponad.

Ogród

W ogrodzie Borda byłem kilka razy na przestrzeni kilku lat. Znane, wręcz kultowe miejsce, które warto odwiedzić. Czy raj na ziemi? Nie wiem. Pojęcie raju jest subiektywne, bo każdy może pojmować go i odczuwać w inny sposób. Muszę stwierdzić, że ogród za każdym razem, jak sięgam pamięcią, robi na mnie podobne wrażenie. Jakby nawet drzewa i rośliny zatrzymały się w swoim wzrastaniu, co przecież nie jest możliwe, gdyż wpisane są w zmieniający się cykl przyrody.

Bogacza stać

Jego początki związane są z postacią niejakiego Josepha Gouaux de Laborde Sánchez, zwanego potocznie don José de la Borda, żyjącego w XVIII w. Mający hiszpańsko-francuskie korzenie Borda był właścicielem kopalni srebra, który wyemigrował do Nowej Hiszpanii i tam dzięki swojej profesji impresaria dorobił się ogrmnego majątku budując kopalnie w Taxco oraz Zacatecas. Bogacz miał swoją pasję związaną z architekturą. Pasja i posiadane fundusze na jej praktykowanie zaowocowały wybudowaniem świątyni Santa Prisca w Taxco Guerrero, i również opisywanego ogrodu, noszącego imię swojego właściciela.

Don José Borda był człowiekiem bardzo pobożnym. Dlatego w obrębie ogrodu znaleźć możemy także nieduży kościół, który leżąc na łożu śmierci zlecił pobudować 30 maja 1778 r. Znajdujące się na terenie ogrodu zabytki architektoniczne zbudowane są w stylu wersalskim (wiadomo, Borda był pół Francuzem), jak również włoskiego baroku. Cały ogród kompozycją nawiązuje jednak do francuskiego, osiemnastowiecznego stylu.

Przyrodnicze ciekawostki

Swój ogród Borda traktował jako własną letnią rezydencję. Idealne miejsce na wakacje. Sztuczne jezioro, dwa pobliskie mu baseny, wielopoziomowe terasy, schody, a wszystko otoczone niezwykłą kolekcją botaniczną. Drzewa owocowe, zioła, mnóstwo charakterystycznych dla ziemi meksykańskiej roślin, skupionych w jednym miejscu, m.in. atoyaxocotl (śliwka), cacaloxitl (zwana kwiatem majowym), palma wachlarzowa, goździk, kopal, chaya, tlilsapotl, pascualxochitl (Gwiazda Betlejemska), zompantle, tzompancuahuitl, cuajinicuitl, matarata, cocoite, guaje, huacen, guamúchil, ahoacaquahutl (awokado), amate prieto, guajaba, święty liść, czy zapote. Przechadzając się ścieżkami pośród tych cudów natury rozpoznałem tylko niektóre z nich. Jednak nawet te bezimienne budzą mój zachwyt i zadziwienie.

Osobistości i zjawy w ogródku

Zresztą, nie tylko mój. Na przestrzeni historii przebywało tutaj i cieszyło się tym zielonym klimatem wiele znanych osobowości, m.in. Maksymilian Habsburg i jego żona Carlota, polityk Francisco I Madero (prezydent Meksyku w latach 1911-1913), rewolucjonista Emiliano Zapata, Sebastián Lerdo de Tejada (prezydent Meksyku w latach 1872-1876), gen. Francisco Leyva (czasy rewolucji meksykańskiej), dyktator Porfirio Díaz czy muralista Diego Rivera. Z całą pewnością bywała tutaj nie jeden raz nasza polska malarka Tamara Łempicka, która ostatnie lata życia mieszkała właśnie w Cuernavaca.

Legendy o jardin Borda wspominają, że czasami ukazują się tutaj duchy, np. mitycznego władcy azteckiego Moctezuma, Carloty – żony Maksymiliana Habsburga, czy... jakiegoś chudego, kościstego zakonnika. Widziany bywał ukryty między ciernistymi krzewami, ale mimo to nie raniły go. Stąd świadkowie mówią, iż była to zjawa. Prawdopodobnie zmarły dawno temu spowiednik rodziny Borda. Każdy zamek, każde znane miejsce ma jakieś swoje opowiastki i legendy. Są one jak sól nadająca lepszy smak całej potrawie. Łatwo się je zapamiętuje, i wcale nie potrzeba roztrząsać, czy są prawdziwe czy nie.

Kultura wśród roślin urosła

Dzisiaj w jardin Borda mieści się centrum kulturalne. Na jego terenie znajdują się czasowe wystawy malarstwa, rzeźby i fotografii oraz odbywają się koncerty, pokazy tańców czy przedstawienia teatralne. Jest tutaj także niewielka kawiarnia, a także naprawdę dobrze zaopatrzona w wartościowe książki z dziedziny kultury, sztuki i historii, księgarnia. A mnie osobiście dodatkowo cieszy, że jako legalny obywatel miasta nie muszę kupować biletu wstępu do tego miejsca, gdzie można pooddychać nieco zarówno sztuką, jak i cudownymi roślinami, wkomponowanymi w architekturę. Zawsze lubiłem przestrzenie łąk, zapach puszczy i dźwięki mieszkające w lesie. Szum fal i potęgę bezkresu oceanów. Podwodne łąki i szum wiatru na szczytach gór. Jardin Borda tego nie zastąpi, ale trochę wywołuje te wspomnienia i bez wątpienia daje odpocznienie. Ale czy... zawsze?...

Słodko-kwaśna przygoda z el Pato

Wybrałem się do Jardin Borda. Bez konkretnego celu, po prostu pochodzić sobie, może odkryć coś nowego w tym znanym mi miejscu. Krótka rozmowa z sympatyczną panią, która skupia w sobie trzy funkcje: strażniczka, bileterka i szatniarka. W szatni zazwyczaj ludzie nie zostawiają żadnych płaszczy czy kurtek. Bo tutaj zawsze klimat wiosenny! Ale jakieś torby, torebki i plecaki, owszem.

Udałem się nad spory staw, czy może bardziej kanał, otoczony stonowanym, betonowym obrzeżem. O tej porze nie ma tutaj zbyt dużo ludzi. Odpowiada mi to. Lubię moje samotne dalsze bub bliższe, wyprawy, pomimo iż czasami dobrze jest dzielić z kimś te same chwile i widoki.

Przystanąłem, by zrobić zdjęcie. Tafla wody odbija w sobie jak w lustrze okoliczne drzewa i krzaki o fantastycznych kształtach, z których każdy może ujrzeć coś swojego, przetworzonego przez osobistą fantazję, grę cieni i osobiście odczytane kształty. Lubię fotografować. To jakby próba zatrzymania ulotności chwili, widoku i odczuć. Jakaś kalka, bo przecież tylko realne spotkanie ma w sobie niepowtarzalną wartość.

Zapatrzony w obiektyw nie dostrzegłem, że ktoś zbliżył się do mnie. Poniżej kolan odczułem jakieś lekkie dotknięcie.

  • Pewnie jakiś pies, może wiewiórka? Pełno ich tutaj. Oswojone i dokarmiane przez turystów nie boją się ludzi – pomyślałem. Jednocześnie spojrzałem w dół.

Nie zgadłem. To był... kaczor! Duży. Kulturalnie chciałem go przywitać. Schyliłem się i wyciągnąłem dłoń. Niestety, nie każde stworzenie, podobnie jak i ludzie, są przyjacielsko nastawieni do innych. Twardy dziób chwycił moją dłoń i kolejny raz przymierzał się, by zaatakować. Wyprostowałem się. Niestety, tym razem dziób serią szybkich ukąszeń zaczął wbijać się w moje nogi. Zacząłem dość szybko odchodzić z tego miejsca, myśląc, że to rewir agresora. Albo, że w pobliżu jest jego małżonka ze stadkiem kacząt. Ale... wokół niczego nie dostrzegłem! Pospiesznie idę wzdłuż akwenu. Kaczor szybko biegnie za mną. Przyspieszam. On wskakuje do wody, aby dotrzymać mi kroku. I nadal podąża za mną, widocznie rozjątrzony. I to już od ponad dobrych kilkudziesięciu metrów! Co zrobić?! Nie mogłem się w żaden sposób uwolnić od tego wojowniczego kaczora.

Nagle wpadłem na jedyne w tym wypadku rozwiązanie, które nagle przyszło mi do głowy. Tuż przy wodzie ujrzałem nastoletnią parę. Może uciekli ze szkoły na wagary? Zapatrzeni w siebie, uśmiechnięci, objęci. Jak to zakochani... Postanowiłem po prostu przejść obok nich, żeby depczący mi po piętach prześladowca skupił na nich swoją uwagę. Plan się powiódł. Kiedy kaczor zauważył młodych, zbliżył się. Dziewczyna, bardziej odważna, wyciągnęła dłoń w kierunku ptaka. No, więc ten przywitał się z nią, jak wcześniej ze mną. Szczypiący ból wywołał pisk dziewczyny. A siedzący obok niej adorator szybko wstał i zaczął uciekać, zostawiając biedulkę samą. Ale na szczęście dla niej, kaczor zaczął go ścigać, bezlitośnie skubiąc po łydkach. Pomimo próżnych prób obrony młodzieńca.

  • Pinche cabron! - krzyczał chłopak, próbując nawet kopnąć kaczora. Im bardziej bronił się, on coraz bardziej atakował.

W duszy śmiałem się z tego zdarzenia, nawet pomimo odczuwalnych na moich nogach skutków ataku kaczora, strażnika ogrodu Borda. Do dziś nie wiem, czy on tak z natury, czy może wyszkolony, czy może jednak gdzieś przeoczyłem jego rodzinę, której bronił? A może po prostu nie lubił intruzów, a bardzo lubił zaczepki? Ot, taki meksykański zawadiaka, przypadkiem napotkany wśród piękna przyrody. Ale... przecież i on stanowił jej element. Równie piękny. Zrozumiałem, że piękno także może być męczące.


Chwiejnym krokiem

  Buenos dias! Alkoholizm jest chorobą, która bazuje na uzależnieniu od alkoholu. Staje się problemem wpisywanym w poziom zdrowia publiczne...