11/09/2023

Viva México, cabrones!

 

Buenos dias!

15 września to dzień wyjątkowy w kalendarzu Meksykanów. Wokół tej daty hucznie celebruje się tzw. Fiestas Patrias. Czas ten związany jest więc z takimi słowami, jak: naród, duma, rasa, ojczyzna, niepodległość i patriotyzm. Nawet pomimo coraz bardziej widocznego kryzysu społecznego, braku perspektyw oraz ogromnego wzrostu przestępczości, tego dnia Meksykanie czują się zjednoczeni i dumni z faktu, iż przynależą do narodu posiadającego swoje bogactwo kulturowe i historyczne, a nade wszystko własną tożsamość.

Proboszcz zmęczony hiszpańskim oddechem

Symbolicznym, centralnym punktem dorocznych obchodów tego wrześniowego święta narodowego jest Grito de Independencia (Okrzyk Niepodległości). To pamiątka rozpoczęcia rewolucji przeciwko rządowi hiszpańskiemu, który od czasów kolonialnego podboju panował na ziemi meksykańskiej. Proboszcz Miguel Hidalgo y Costilla wczesnym rankiem 16 września roku 1810 ciągnąc za sznur dzwona na wieży kościoła w niewielkim miasteczku Dolores zwołał mieszkańców, którzy uzbrojeni w co popadło, ruszyli w kierunku stolicy, protestując przeciwko dominacji Hiszpanów (tak naprawdę w dzwon uderzał ówczesny dzwonnik parafii, José Galván, a w międzyczasie Hidalgo zwoływał zgromadzenie). W rzeczywistości, chociaż data tego pospolitego ruszenia została przyspieszona (z uwagi na zdradę dokonaną w szeregach konspiratorów), wydarzenie to było planowane przez Hidalgo wcześniej. W grupie rebeliantów byli m.in. generałowie Ignacio Allende, Juan Aldama i Mariano Abasolo. Oficjamnie rozpoczęta w Dolores rewolucja, jak to bywa tocząc się zawiłymi drogami, zakończyła się 27 września 1821 r. Niestety, Miguel Hidalgo nie doczekał tego czasu. Jak wielu bohaterów narodowych zrywów wolnościowych został pojmany i skazany na rozstrzelanie w Chihuahua przez swoich wrogów (a konkretnie Ejercito Realista) 29 lipca 1811 r. W rękopisie przechowywanym przez Instituto Nacional de Antropología e Historia (INAH) zachowały się jedne z ostatnich słów Hidalgo: „Nie współczujcie mi, wiem, że to mój ostatni dzień, mój ostatni posiłek i dlatego muszę się tym cieszyć. Jutro już mnie tu nie będzie. Myślę, że tak będzie najlepiej. Jestem już stary i niedługo zaczną się pojawiać moje dolegliwości, wolę więc tak umrzeć niż w szpitalnym łóżku”.

Skrzydlaty pomnik

Kiedy umierają bohaterowie, rodzi się tradycja. O niej przypomina chociażby wrosły w klimat Miasta Meksyk pomnik upamiętniający niepodległość, tzw. Angel de Indipendencia, autorstwa architekta Antonio Rivasa Mercado. Brązowy, umieszczony na wysokiej kolumnie (36 m!) posąg anioła to symbol narodu „silnego na wojnie i łagodnego w czasie pokoju”. Figura zwana powszechnie aniołem, tak naprawdę przedstawia grecką boginię zwycięstwa Nike. Monument zawiera w sobie doczesne resztki czternastu bohaterów wojny o niepodległość (Miguel Hidalgo y Costilla, José María Morelos y Pavón, Ignacio Allende, Juan Aldama, José Mariano Jiménez, Guadalupe Victoria, Vicente Guerrero, Nicolás Bravo, Mariano Matamoros, Andrés Quintana Roo, Leona Vicario, Francisco Javier Mina, Pedro Moreno, Víctor Rosales).

Okrzyki i w dzwon walenie

Już w roku 1845 prezydent Antonio Lopez de Santa Anna oficjalnie sprawował po raz pierwszy w historii ceremonię okrzyku, jako hołd pamięci bohaterskiego proboszcza Hidalgo oraz innych bohaterów walczących o niepodległość. Od tego czasu dorocznie, 15 września o godz. 23.00 każdy kolejny prezydent kraju wychodzi na balkon pałacu prezydenckiego mieszczącego się na głównym placu Zocalo w stolicy, uderza w dzwon i wykrzykuje szereg imion bohatrów rewolucji. W poszczególnych stanach podobne okrzyki wznoszą gubernatorowie, dając znak do wielkiego świętowania. A wierzcie mi, naprawdę jest ono eksplozją radości. Tequila leje się litrami, tańce, krzyki i wspólne śpiewy narodowych, patriotycznych hitów, huki petard oraz sztucznych ogni, a w niektórych miejscach strzały z broni palnej.

Miałem okazję wielokrotnie uczestniczyć w obchodach wrześniowych świąt niepodległościowych. Także na stołecznym Zocalo. Niesamowite wrażenie, niepowtarzalne i jedyne na całym świecie. Jest nieco ryzyka, bo w wypitych, rozgrzanych wzniosłymi hasłami ludziach odzywa się czasem za bardzo duch patriotyzmu, i są gotowi walczyć z każdym, kto nie przypomina Meksykanina. To potencjalny wróg. Urojony, ale wróg. Odwaga po alkoholu wzrasta. Jest na to jednak metoda: na przyulicznych straganach można się zaopatrzyć w ogromne sombrero, na nos włożyć trójkolorowe okulary a pod nos nakleić gęstego, fantazyjnego, sztucznego wąsa, który to gadżet również widziałem w ulicznej sprzedaży.

Mnie nie spotkała żadna nieprzyjemność, wręcz przeciwnie. Sympatia z wielu stron. Chociaż zawsze uczestniczyłem w tych wydarzeniach wraz z moimi meksykańskimi przyjaciółmi. Po krzykach i toastach często odbywają się koncerty. Niekoniecznie o brzmieniu patriotycznym. Różne zespoły, różna muzyka. Ważne, żeby ludzie dobrze się bawili. I żeby było głośno.

Pan Octavio o ziomkach

Święta narodowe to okazja, ażeby spojrzeć na tożsamość meksykańską. Pisarz i myśliciel, laureat Nagrody Nobla Octavio Paz w swoim dziele „Labirynt samotności” określa postać Meksykanina jako samotną. Liczne fiesty to próba ucieczki przed tym stanem, który należy pojmować w jego najbardziej egzystencjalnym wymiarze, a nie tylko zewnętrznym odniesieniu. Samotność przypisuje nie tylko jednostce, ale też wskazuje na jej wymiar wspólnotowy.

Meksyk jest wypełniony rozmaitymi świętami, zarówno religijnymi, jak i patriotycznymi. Paz wskazuje, że wrześniowe święta niepodległości to doskonała okazja, żeby Meksykanie wykrzyczeli wszystko, co mogą i chcą, podczas gdy poza tymczasem, przez pozostałą część roku pozostawali pokorni i cisi.

Octavio Paz sugeruje, że Meksykanin poszukuje pretekstu do jak najczęstszego świętowania, co jest wynikiem poczucia swojego osamotnienia. Kocha różne celebracje, zebrania publiczne, zgromadzenia, na których jakby na nowo ładował swoją duszę. Podczas świąt zdolny jest na chwilę przeskoczyć mur samotności, aby w obecności swoich towarzyszy (współpatriotów) zostawić za sobą na chwilę wszelki smutek oraz frustrację.

Te refleksje Paz'a nie przeszkadzają Meksykanom być przekonanymi, iż „być Meksykaninem znaczy mieć radość w sowim sercu i uśmiech na twarzy” (Ser mexicano es llevar la alegría en el corazón y una sonrisa en el rostro).

Wielu znajomych pyta mnie, co najbardziej urzekło mnie w Meksyku? Pytanie bardzo ogólne, więc odpowiedź na nie jest trudna, gdyż musiałaby być również bardzo ogólna, albo bardzo złożona. Ale z każdym kolejnym dniem tutaj przeżytym mogę rzec, że są to ludzie. Bo „la belleza de México está en sus paisajes, pero sobre todo, en su gente” (Piękno Meksyku kryje się w pięknie jego pejzaży, ale przede wszystkim w jego mieszkańcach).

Chwiejnym krokiem

  Buenos dias! Alkoholizm jest chorobą, która bazuje na uzależnieniu od alkoholu. Staje się problemem wpisywanym w poziom zdrowia publiczne...