Buenos
dias!
Na
pustynnych drogach północy Meksyku, pomiędzy uprawnymi polami
południa, w odludnych zakątkach gór, czy nad brzegami rzek
pojawiają się kobiety, które niekiedy własnymi rękoma
rozgrzebują ziemię. Nie poszukują one złota czy ukrytych skarbów.
Nie należą do żadnej grupy archeologów czy geologów. Poszukują
swoich zaginionych dzieci. W Meksyku powszechnie nazywa się je
madres buscadoras („matki poszukiwaczki”)
Symbol
Są
symbolem niepojętego bólu, który jest w stanie pokonać wszelki
strach i przeciwności. Wewnętrzne cierpienie staje się w działaniu
tych kobiet bezradnym wołaniem o sprawiedliwość oraz pomoc, której
nie otrzymują nawet od rządowych organów, które powinny się
troszczyć o dobro obywateli Niestety, wszechobecna
korupcja, współpraca z kartelami, które tak naprawdę rządzą w
Meksyku, powoduje sytuację, gdzie nikt nie może czuć się
bezpieczny.
Kim
są matki poszukiwaczki?
To
kobiety (choć nie tylko: są to czasami całe rodziny, ojcowie i
rodzeństwo), które - często bez żadnego przygotowania w tematyce
praw człowieka albo kryminalistyce – nauczyły się intuicyjnie,
odczytując znaki w ziemi, odszukiwać kości ofiar zakopanych w
starych, leśnych rowach czy gdzieś na górskim odludziu. Po co to
robią? Bo ufają, że wreszcie znajdą resztki swoich synów i
córek, uznanych powszechnie za „zaginionych” (desaparecidos).
Tak naprawdę to słowo „zaginiony” w Meksyku znaczy przeważnie
„martwy”. Są przypadki odnalezienia żywych ludzi, którzy
zostali porwani, ale jest to rzadkość. Zwłaszcza, że nikt się
nie przejmuje losem zaginionych, policja nie poszukuje ich ani nie
podejmuje żadnych działań w tym kierunku. Właśnie dlatego Meksyk
to obecnie miejsce, gdzie bezkarność jest bardziej powszechna niż
sprawiedliwość. A jeśli jest bezkarność, to przemoc i śmierć
stają się czymś na porządku dziennym.
Wspólnota
serc strapionych

Matki
poszukiwaczki nie stanowią jednej organizacji. Motywacją ich
działania nie na zabarwienia politycznego czy ideologicznego. Jest
to miłość do zaginionych dzieci, skrajna bezradność wobec
zaistniałego problemu oraz silna determinacja z tego wynikająca. Z
czasem pojawiło się wiele lokalnych grup, które zrzeszają kobiety
przeżywające te same rozterki dotyczące ich zaginionych dzieci lub
bliskich krewnych. Po ich istnieniu dostrzec można powszechność
tego zjawiska. Są obecne praktycznie w każdym ze stanów Meksyku.
Niektóre z tych grup mają bardzo wymowne nazwy, np. Mariposas
buscando Corazones y Justicia (Motyle poszukujące Serc oraz
Sprawiedliwości), Angeles de
pie por ti (Stojący za tobą aniołowie), Corazones
sin Justicia (Serca bez Sprawiedliwości), Madres i Guerreras
Buscadoras de Sonora (Matki i Wojowniczki Poszukiwaczki z
Sonory), Luz de esperanza Desaparecidos Jalisco (Światło
nadziei Poszukiwaczki z Jalisco). Jednoczy je ta sama przeżywana
tragedia: wymuszone zaginięcie ich pociech. W trudzie i
zmęczeniu, upale czy deszczu, nie zaprzestają swojej poszukiwawczej
misji.
W
roku 2015 udało się zjednoczyć wiele z tych grup rodzin
poszukujących zaginionych w Ruch dla Naszych Zaginionych w Meksyku
(MNDM: Movimiento por Nuestros Desaparcidos en México),
którego celem było ujednolicenie pierwszej formy Prawa Ogólnego
(Ley General) odnośnie materii osób zaginionych. Udało się
to trzy lata później (02.01.2018), choć niestety nie rozwiązało
to ciągle rosnącego problemu zaginięć wielu osób. Niemniej MNDM
zrzesza obecnie ponad 80 grup z 24 stanów meksykańskich. Dzięki
jego działaniom, od roku 2019 udało się odnaleźć 1230 osób
pogrzebanych w ukrytych, masowych grobach, ale także 1300 osób
żywych przebywających w różnych częściach kraju. Wielu z nich
zostało porwanych i torturowanych na granicy z USA, gdzie jako
migranci próbowali przedostać się do sąsiedniego kraju.
Nieustanna
walka
Szukać
kogoś zaginionego w Meksyku jest aktem wielkiej odwagi. Wiąże się
bowiem z realnym ryzykiem utraty życia. Według oficjalnych
statystyk w tym czasie jest tutaj ponad 120 tysięcy osób
zaginionych. Milczenie na ten temat rządzących stało się już
normą.
Dlatego
matki poszukiwaczki przekuły swój ból w formę konkretnego
działania. Używają sieci społecznościowych w Internecie ażeby
łączyć swoje siły, sprawdzać anonimowe informacje o możliwych
masowych, ukrytych grobach, szkolą się odnośnie praw człowieka a
także próbują wywoływać presję na państwowych organach władzy,
które wyraźnie ignorują i zaniedbują swoje obowiązki. Świadczy
o tym stale rosnąca liczba osób nie odnalezionych. Do lutego 2023
roku było aż 11 tysięcy osób, których nie udało się
zlokalizować a tylko niewielki procent znalezionych.
Żywy
lub martwy
Trzeba
dodać, że większość odnalezionych ciał czy czasami żywych
ludzi, nie jest zasługą policji, tylko właśnie skutkiem działania
tych grup kobiet. To one odkrywają kości, dowody czy rzeczy
osobiste zaginionych. Przekazują je odpowiednim instytucjom
państwowym, które długimi miesiącami albo latami, opóźniają się
z identyfikacją. Jest to czas długiego oczekiwania na
sprawiedliwość, lecz dla matki posiadanie ciała zmarłego dziecka,
które może godnie pochować, jest jakąś formą przynoszącą
ukojenie i pokój serca.
Radość
pani Alicji
Od
kiedy pamiętam, zawsze miała smutną twarz i głęboki smutek w
oczach. W naszym niewielkim kościele zawsze siadała w ostatnim
rzędzie ławek, na wprost ołtarza. Czułem jej smutek, ale nigdy
nie śmiałem zapytać. Z szacunku do jej przeżyć i zapewne jakiejś
tragicznej historii, jaką w sobie nosi. A z drugiej strony ten
smutek nie dawał mi spokoju. Więc w ciszy serca modliłem się za
tę kobietę, aby Bóg się tym wszystkim zajął. Aż pewnego razu,
zamykając świątynne drzwi słyszę cichy głos. Nie musiałem się
nawet odwracać, by zgadnąć, czyj to głos. Ten sam smutek, który
malował się na twarzy, odczuć można było wyraźnie w tonie
głosu.
Dobry
wieczór! Ojcze, czy możemy chwilę porozmawiać?
Oczywiście.
Nie wiem, czy będę w stanie pomóc, ale jestem dobrym słuchaczem.
Lubię słuchać opowieści ludzi, ich historii życia, myśli...
Moja
historia to dramat, który noszę w sobie od prawie dwóch lat. Nie
wiem, czy to mało, czy dużo? - starsza kobieta spojrzała na mnie
swoimi smutnymi oczami.
Czasem
nie można zmierzyć bólu i cierpienia, mierzy się go sercem.
Odczuwaniem, przeżywaniem, intensywnością. Chociaż i tak
cierpienia nie da się opowiedzieć. Niemniej dobrze jest słowami
wyrzucić go z siebie.
Miałam...
- chwila ciszy, a może zawahania, w której dostrzegłem w oczach
staruszki błyszczące krople łez – Mam... córkę. Jedynaczkę.
Została mi tylko ona. Mąż zmarł pięć lat temu. Rak. Dwa lata
temu Diana, moja córka, wyszła wczesnym rankiem do pracy i od tej
pory jej nie widziałam... - drżący głos kobiety z tonu smutnego
zmienił się w pełen dramaturgii – Nie wie, gdzie jest, co robi?
Nie wiem, co się stało. Wiem, tylko, jak bardzo mi jej brakuje.
Każdego dnia zapalam w oknie świeczkę. Żeby wiedziała, że
czekam i żeby wróciła.
A
czy policja jej szuka?
Zgłosiłam
jej zaginięcie następnego dnia. Spisali dane, rysopis. Kazali mi
cierpliwie czekać. Więc... czekam. Już drugi rok. Początkowo
miałam wielką nadzieję, że wkrótce się odnajdzie cała i
zdrowa. Teraz chciałabym chociaż móc wiedzieć, gdzie jest i co
się z nią stało. Nie stać mnie na łapówkę, by się tym
zajęli. Nie stać mnie na prywatnego detektywa. A dokładnie
wczoraj Diana miała urodziny. Rano, samotnie, zapalając świeczkę,
zanuciłam jej cicho Mañanitas...
Smutek
pani Alicji przeszedł na mnie. W takich sytuacjach brakuje słów.
Będę
się modlił, żeby wróciła – odrzekłem, faktycznie wierząc,
że tylko Boża interwencja może tutaj coś zdziałać.
Dziękuję.
Choć zaczynam już tracić nadzieję. Wierzę tylko, że Diana,
gdziekolwiek teraz przebywa, czuje się dobrze.
Jakiś
czas później, może miesiąc a może dłużej, spotkałem znowu
panią Alicję. Ten sam smutek gdzieś w głębi oczu, ale na ustach
miała delikatny uśmiech, a w tonie jej głosu odczułem głęboki
pokój, którego wcześniej nie było.
Przyszłam
podziękować Bogu! - rzekła z lekkością, jakby zrzuciła ze
swoich ramion wielki ciężar.
Czyli
Diana się odnalazła?!
Właściwie,
to ją odnaleźli. Przy okazji penetracji przez Madres buscadoras
jednego z leśnych rowów, gdzie była masowa mogiła nieznanych
ofiar, natrafiono na resztki ciała kobiety, której strzępy ubioru
przypominają suknię, w jaką była ubrana moja córka w chwili
zaginięcia. Na jej szyi zachował się metalowy łańcuszek z
niewielkim serduszkiem. Taki, jaki kiedyś na urodziny podarowałam
Dianie.
Przykro
mi. To straszne!
Dla
mnie to wielka ulga. Nie muszę już żyć w niepewności. Nie muszę
oczekiwać powrotu do domu, bo ona właśnie wróciła. Będę mogła
pochować ciało mojej ukochanej córeczki. Będę mogła pomodlić
się przy jej grobie, a w dniu urodzin zaśpiewać Mañanitas.
Cena
poszukiwań
Poszukiwanie
posiada swoją cenę. I nie chodzi tylko o zdrowie. Wiele matek
zostało zamordowanych przez grupy przestępczości zorganizowanej,
działających często za przyzwoleniem władz. Każde zgłoszenie
zaniedbania z ich strony jest ryzykiem. Nie jest to teoria. Przypadki
takich osób jak Cecilia Flores, założycielki grupy z Sonory, która
wiele razy była zastraszana pogróżkami czy Aranza Ramos, innej
matki poszukiwaczki, są przykładem świadomego ryzyka osoby, która
wznosi do góry dłoń i otwarcie mówi: „Tutaj coś jest!”
Na
celowniku
Innym
przykładem matki – ofiary jest Arantza Ramos Gurrola, która
została zabita w 2021 r. podczas poszukiwań swojego męża na polu
w Ejido Ortiz, gdzie odkryto szereg krematoriów. Miejsce to było
jednym z wielu w Meksyku miejsc aktywnej eksterminacji ludzi.
Pod
koniec sierpnia 2022 r. zamordowana została Rosario Lilian Rodriguez
Barraza, która poszukiwała swojego zaginionego syna. Kilka miesięcy
później tego samego roku zamordowano Marię Carmela Vásquez, która
szukała swojego syna. Nieco wcześniej z tego samego powodu zabito
jej córkę Lesly Zuñiga Vásquez.
W
kwietniu 2025 roku w szpitalu w Guadalajara zmarła Teresa González
Murillo, która od września 2024 próbowała odnaleźć swojego
brata. Została postrzelona w twarz przez uzbrojonych mężczyzn,
którzy wtargnęli do jej domu. Wcześniej otrzymywała wiele gróźb.
To
tylko niektóre matki poszukiwaczki, które straciły życie z powodu
poszukiwań swoich bliskich. A jest ich mnóstwo.
List
do pani prezydent
Dan
Jeremeel Fernández, syn Yolandy Morán, zaginął w Coahuila
siedemnaście lat temu (19.12.2008). Matka poprosiła o spotkanie z
obecną prezydent Meksyku, Claudią Scheinbaum. W jej liście można
odczuć ogrom nadziei na nieobojętność i zwykłą, ludzką
solidarność w obliczu przeżywanej od wielu lat tragedii, która
nie znajduje ukojenia. „Jestem tutaj z nadzieją, że, jak
Meksykanka do Meksykanki, kobieta do kobiety, matka do matki,
wysłuchasz mnie, która reprezentuję tysiące matek, które
nieustannie walczą, ażeby spotkać swoich synów i córki [...]”.
Nie
szukają winnych, szukają swoich dzieci
Często
słyszy się zdanie wypowiadane między matkami poszukiwaczkami: „Nie
szukamy winnych, poszukujemy naszych dzieci”. Nie ma więc w tym
działaniu nienawiści czy też chęci zemsty. Jest tylko głęboka,
matczyna miłość, która od wczesnych godzin rannych motywuje,
ażeby przemierzać kilometry, wchodzić w strefy niebezpieczne i nie
poddawać się zwątpieniu. Moim zdaniem to właśnie te kobiety, w
przeciwieństwie do władzy państwowych i służb publicznych,
reprezentują poprzez swoją bezkompromisową działalność
najbardziej ludzką twarz w walce o prawdę w Meksyku.
Matki
poszukiwaczki są wyrzutem sumienia dla rządu meksykańskiego.
Stały się znakiem konfrontującym z niewygodną prawdą, że
zaginięcia (uprowadzenia) nie są problemem przeszłości, lecz od
długiego czasu są otwartą, krwawiącą raną, która znaczy
tysiące rodzin. W ich determinacji, bólu i godność te kobiety uczą
nas, że pamięć jest również aktem sprawiedliwości. Ponieważ
gdy matka kontynuuje poszukiwania, Meksyk nie może zapomnieć o
tragedii osób zaginionych, która jednocześnie jest tragedią ich rodzin oraz całego społeczeństwa, pragnącego żyć w poczuciu ładu i bezpieczeństwa narodowego.