19/06/2025

Matki Poszukiwaczki: cichy krzyk o sprawiedliwość w Meksyku

 Buenos dias!

Na pustynnych drogach północy Meksyku, pomiędzy uprawnymi polami południa, w odludnych zakątkach gór, czy nad brzegami rzek pojawiają się kobiety, które niekiedy własnymi rękoma rozgrzebują ziemię. Nie poszukują one złota czy ukrytych skarbów. Nie należą do żadnej grupy archeologów czy geologów. Poszukują swoich zaginionych dzieci. W Meksyku powszechnie nazywa się je madres buscadoras („matki poszukiwaczki”)

Symbol

Są symbolem niepojętego bólu, który jest w stanie pokonać wszelki strach i przeciwności. Wewnętrzne cierpienie staje się w działaniu tych kobiet bezradnym wołaniem o sprawiedliwość oraz pomoc, której nie otrzymują nawet od rządowych organów, które powinny się troszczyć o dobro obywateli Niestety, wszechobecna korupcja, współpraca z kartelami, które tak naprawdę rządzą w Meksyku, powoduje sytuację, gdzie nikt nie może czuć się bezpieczny.

Kim są matki poszukiwaczki?

To kobiety (choć nie tylko: są to czasami całe rodziny, ojcowie i rodzeństwo), które - często bez żadnego przygotowania w tematyce praw człowieka albo kryminalistyce – nauczyły się intuicyjnie, odczytując znaki w ziemi, odszukiwać kości ofiar zakopanych w starych, leśnych rowach czy gdzieś na górskim odludziu. Po co to robią? Bo ufają, że wreszcie znajdą resztki swoich synów i córek, uznanych powszechnie za „zaginionych” (desaparecidos). Tak naprawdę to słowo „zaginiony” w Meksyku znaczy przeważnie „martwy”. Są przypadki odnalezienia żywych ludzi, którzy zostali porwani, ale jest to rzadkość. Zwłaszcza, że nikt się nie przejmuje losem zaginionych, policja nie poszukuje ich ani nie podejmuje żadnych działań w tym kierunku. Właśnie dlatego Meksyk to obecnie miejsce, gdzie bezkarność jest bardziej powszechna niż sprawiedliwość. A jeśli jest bezkarność, to przemoc i śmierć stają się czymś na porządku dziennym.

Wspólnota serc strapionych

Matki poszukiwaczki nie stanowią jednej organizacji. Motywacją ich działania nie na zabarwienia politycznego czy ideologicznego. Jest to miłość do zaginionych dzieci, skrajna bezradność wobec zaistniałego problemu oraz silna determinacja z tego wynikająca. Z czasem pojawiło się wiele lokalnych grup, które zrzeszają kobiety przeżywające te same rozterki dotyczące ich zaginionych dzieci lub bliskich krewnych. Po ich istnieniu dostrzec można powszechność tego zjawiska. Są obecne praktycznie w każdym ze stanów Meksyku. Niektóre z tych grup mają bardzo wymowne nazwy, np. Mariposas buscando Corazones y Justicia (Motyle poszukujące Serc oraz Sprawiedliwości), Angeles de pie por ti (Stojący za tobą aniołowie), Corazones sin Justicia (Serca bez Sprawiedliwości), Madres i Guerreras Buscadoras de Sonora (Matki i Wojowniczki Poszukiwaczki z Sonory), Luz de esperanza Desaparecidos Jalisco (Światło nadziei Poszukiwaczki z Jalisco). Jednoczy je ta sama przeżywana tragedia: wymuszone zaginięcie ich pociech. W trudzie i zmęczeniu, upale czy deszczu, nie zaprzestają swojej poszukiwawczej misji.

W roku 2015 udało się zjednoczyć wiele z tych grup rodzin poszukujących zaginionych w Ruch dla Naszych Zaginionych w Meksyku (MNDM: Movimiento por Nuestros Desaparcidos en México), którego celem było ujednolicenie pierwszej formy Prawa Ogólnego (Ley General) odnośnie materii osób zaginionych. Udało się to trzy lata później (02.01.2018), choć niestety nie rozwiązało to ciągle rosnącego problemu zaginięć wielu osób. Niemniej MNDM zrzesza obecnie ponad 80 grup z 24 stanów meksykańskich. Dzięki jego działaniom, od roku 2019 udało się odnaleźć 1230 osób pogrzebanych w ukrytych, masowych grobach, ale także 1300 osób żywych przebywających w różnych częściach kraju. Wielu z nich zostało porwanych i torturowanych na granicy z USA, gdzie jako migranci próbowali przedostać się do sąsiedniego kraju.

Nieustanna walka

Szukać kogoś zaginionego w Meksyku jest aktem wielkiej odwagi. Wiąże się bowiem z realnym ryzykiem utraty życia. Według oficjalnych statystyk w tym czasie jest tutaj ponad 120 tysięcy osób zaginionych. Milczenie na ten temat rządzących stało się już normą.

Dlatego matki poszukiwaczki przekuły swój ból w formę konkretnego działania. Używają sieci społecznościowych w Internecie ażeby łączyć swoje siły, sprawdzać anonimowe informacje o możliwych masowych, ukrytych grobach, szkolą się odnośnie praw człowieka a także próbują wywoływać presję na państwowych organach władzy, które wyraźnie ignorują i zaniedbują swoje obowiązki. Świadczy o tym stale rosnąca liczba osób nie odnalezionych. Do lutego 2023 roku było aż 11 tysięcy osób, których nie udało się zlokalizować a tylko niewielki procent znalezionych.

Żywy lub martwy

Trzeba dodać, że większość odnalezionych ciał czy czasami żywych ludzi, nie jest zasługą policji, tylko właśnie skutkiem działania tych grup kobiet. To one odkrywają kości, dowody czy rzeczy osobiste zaginionych. Przekazują je odpowiednim instytucjom państwowym, które długimi miesiącami albo latami, opóźniają się z identyfikacją. Jest to czas długiego oczekiwania na sprawiedliwość, lecz dla matki posiadanie ciała zmarłego dziecka, które może godnie pochować, jest jakąś formą przynoszącą ukojenie i pokój serca.

Radość pani Alicji

Od kiedy pamiętam, zawsze miała smutną twarz i głęboki smutek w oczach. W naszym niewielkim kościele zawsze siadała w ostatnim rzędzie ławek, na wprost ołtarza. Czułem jej smutek, ale nigdy nie śmiałem zapytać. Z szacunku do jej przeżyć i zapewne jakiejś tragicznej historii, jaką w sobie nosi. A z drugiej strony ten smutek nie dawał mi spokoju. Więc w ciszy serca modliłem się za tę kobietę, aby Bóg się tym wszystkim zajął. Aż pewnego razu, zamykając świątynne drzwi słyszę cichy głos. Nie musiałem się nawet odwracać, by zgadnąć, czyj to głos. Ten sam smutek, który malował się na twarzy, odczuć można było wyraźnie w tonie głosu.

  • Dobry wieczór! Ojcze, czy możemy chwilę porozmawiać?

  • Oczywiście. Nie wiem, czy będę w stanie pomóc, ale jestem dobrym słuchaczem. Lubię słuchać opowieści ludzi, ich historii życia, myśli...

  • Moja historia to dramat, który noszę w sobie od prawie dwóch lat. Nie wiem, czy to mało, czy dużo? - starsza kobieta spojrzała na mnie swoimi smutnymi oczami.

  • Czasem nie można zmierzyć bólu i cierpienia, mierzy się go sercem. Odczuwaniem, przeżywaniem, intensywnością. Chociaż i tak cierpienia nie da się opowiedzieć. Niemniej dobrze jest słowami wyrzucić go z siebie.

  • Miałam... - chwila ciszy, a może zawahania, w której dostrzegłem w oczach staruszki błyszczące krople łez – Mam... córkę. Jedynaczkę. Została mi tylko ona. Mąż zmarł pięć lat temu. Rak. Dwa lata temu Diana, moja córka, wyszła wczesnym rankiem do pracy i od tej pory jej nie widziałam... - drżący głos kobiety z tonu smutnego zmienił się w pełen dramaturgii – Nie wie, gdzie jest, co robi? Nie wiem, co się stało. Wiem, tylko, jak bardzo mi jej brakuje. Każdego dnia zapalam w oknie świeczkę. Żeby wiedziała, że czekam i żeby wróciła.

  • A czy policja jej szuka?

  • Zgłosiłam jej zaginięcie następnego dnia. Spisali dane, rysopis. Kazali mi cierpliwie czekać. Więc... czekam. Już drugi rok. Początkowo miałam wielką nadzieję, że wkrótce się odnajdzie cała i zdrowa. Teraz chciałabym chociaż móc wiedzieć, gdzie jest i co się z nią stało. Nie stać mnie na łapówkę, by się tym zajęli. Nie stać mnie na prywatnego detektywa. A dokładnie wczoraj Diana miała urodziny. Rano, samotnie, zapalając świeczkę, zanuciłam jej cicho Mañanitas...

Smutek pani Alicji przeszedł na mnie. W takich sytuacjach brakuje słów.

  • Będę się modlił, żeby wróciła – odrzekłem, faktycznie wierząc, że tylko Boża interwencja może tutaj coś zdziałać.

  • Dziękuję. Choć zaczynam już tracić nadzieję. Wierzę tylko, że Diana, gdziekolwiek teraz przebywa, czuje się dobrze.

Jakiś czas później, może miesiąc a może dłużej, spotkałem znowu panią Alicję. Ten sam smutek gdzieś w głębi oczu, ale na ustach miała delikatny uśmiech, a w tonie jej głosu odczułem głęboki pokój, którego wcześniej nie było.

  • Przyszłam podziękować Bogu! - rzekła z lekkością, jakby zrzuciła ze swoich ramion wielki ciężar.

  • Czyli Diana się odnalazła?!

  • Właściwie, to ją odnaleźli. Przy okazji penetracji przez Madres buscadoras jednego z leśnych rowów, gdzie była masowa mogiła nieznanych ofiar, natrafiono na resztki ciała kobiety, której strzępy ubioru przypominają suknię, w jaką była ubrana moja córka w chwili zaginięcia. Na jej szyi zachował się metalowy łańcuszek z niewielkim serduszkiem. Taki, jaki kiedyś na urodziny podarowałam Dianie.

  • Przykro mi. To straszne!

  • Dla mnie to wielka ulga. Nie muszę już żyć w niepewności. Nie muszę oczekiwać powrotu do domu, bo ona właśnie wróciła. Będę mogła pochować ciało mojej ukochanej córeczki. Będę mogła pomodlić się przy jej grobie, a w dniu urodzin zaśpiewać Mañanitas.

Cena poszukiwań

Poszukiwanie posiada swoją cenę. I nie chodzi tylko o zdrowie. Wiele matek zostało zamordowanych przez grupy przestępczości zorganizowanej, działających często za przyzwoleniem władz. Każde zgłoszenie zaniedbania z ich strony jest ryzykiem. Nie jest to teoria. Przypadki takich osób jak Cecilia Flores, założycielki grupy z Sonory, która wiele razy była zastraszana pogróżkami czy Aranza Ramos, innej matki poszukiwaczki, są przykładem świadomego ryzyka osoby, która wznosi do góry dłoń i otwarcie mówi: „Tutaj coś jest!”

Na celowniku

Innym przykładem matki – ofiary jest Arantza Ramos Gurrola, która została zabita w 2021 r. podczas poszukiwań swojego męża na polu w Ejido Ortiz, gdzie odkryto szereg krematoriów. Miejsce to było jednym z wielu w Meksyku miejsc aktywnej eksterminacji ludzi.

Pod koniec sierpnia 2022 r. zamordowana została Rosario Lilian Rodriguez Barraza, która poszukiwała swojego zaginionego syna. Kilka miesięcy później tego samego roku zamordowano Marię Carmela Vásquez, która szukała swojego syna. Nieco wcześniej z tego samego powodu zabito jej córkę Lesly Zuñiga Vásquez.

W kwietniu 2025 roku w szpitalu w Guadalajara zmarła Teresa González Murillo, która od września 2024 próbowała odnaleźć swojego brata. Została postrzelona w twarz przez uzbrojonych mężczyzn, którzy wtargnęli do jej domu. Wcześniej otrzymywała wiele gróźb.

To tylko niektóre matki poszukiwaczki, które straciły życie z powodu poszukiwań swoich bliskich. A jest ich mnóstwo.

List do pani prezydent

Dan Jeremeel Fernández, syn Yolandy Morán, zaginął w Coahuila siedemnaście lat temu (19.12.2008). Matka poprosiła o spotkanie z obecną prezydent Meksyku, Claudią Scheinbaum. W jej liście można odczuć ogrom nadziei na nieobojętność i zwykłą, ludzką solidarność w obliczu przeżywanej od wielu lat tragedii, która nie znajduje ukojenia. „Jestem tutaj z nadzieją, że, jak Meksykanka do Meksykanki, kobieta do kobiety, matka do matki, wysłuchasz mnie, która reprezentuję tysiące matek, które nieustannie walczą, ażeby spotkać swoich synów i córki [...]”.

Nie szukają winnych, szukają swoich dzieci

Często słyszy się zdanie wypowiadane między matkami poszukiwaczkami: „Nie szukamy winnych, poszukujemy naszych dzieci”. Nie ma więc w tym działaniu nienawiści czy też chęci zemsty. Jest tylko głęboka, matczyna miłość, która od wczesnych godzin rannych motywuje, ażeby przemierzać kilometry, wchodzić w strefy niebezpieczne i nie poddawać się zwątpieniu. Moim zdaniem to właśnie te kobiety, w przeciwieństwie do władzy państwowych i służb publicznych, reprezentują poprzez swoją bezkompromisową działalność najbardziej ludzką twarz w walce o prawdę w Meksyku.

Matki poszukiwaczki są wyrzutem sumienia dla rządu meksykańskiego. Stały się znakiem konfrontującym z niewygodną prawdą, że zaginięcia (uprowadzenia) nie są problemem przeszłości, lecz od długiego czasu są otwartą, krwawiącą raną, która znaczy tysiące rodzin. W ich determinacji, bólu i godność te kobiety uczą nas, że pamięć jest również aktem sprawiedliwości. Ponieważ gdy matka kontynuuje poszukiwania, Meksyk nie może zapomnieć o tragedii osób zaginionych, która jednocześnie jest tragedią ich rodzin oraz całego społeczeństwa, pragnącego żyć w poczuciu ładu i bezpieczeństwa narodowego.


13/03/2025

Miasteczko srebrem słynące

 Buenos dias!

Na dość stromym wzgórzu w stanie Guerrero wznosi się urocze miasteczko Taxco de Alarcó. Typowy przykład pięknej architektury kolonialnej. W języku nahuatl nazwa Tlachco prawdopodobnie oznacza „miejsce, w którym gra się w pelota”, rytualną grę w piłkę.

Pueblo Magico

Nazwa może również nawiązywać do Tatzco („gdzie znajduje się ojciec wody”), co miałoby być nawiązaniem do znajdującego się nieopodal miasta wysokiego wodospadu. Tego dokładnie nie wiemy. Ale z pewnością Taxco można nazwać „srebrnym miastem”, bowiem słynie z handlu srebrem, a kiedyś stanowiło ważny ośrodek górniczy tego surowca.

Już w czasach prekolumbijskich na tej górzystej ziemi Indianie wydobywali srebro, ale także inne surowce naturalne. Osada Tlacho wraz z pojawieniem się Hiszpanów w 1526 r. przekształciła się w ważny ośrodek górniczy. W roku 1529 Rodrigo de Castañeda, jeden z kapitanów wojsk Hernana Cortesa, oficjalnie ustanowił indiańską osadę miastem.

I chociaż dzisiaj nie ma już w pobliżu funkcjonujących kopalni, to tutaj liczni lokalni rzemieślnicy sprzedają w swoich sklepikach różnoraką, oryginalną srebrną biżuterię. Cenioną zwłaszcza za jej wysoką jakość próby 925 (92,5% srebra) lub 980 (98% srebra).

Konkwistadorzy (większość z nich była awanturnikami poszukującymi sławy i bogactwa na obcej ziemi) od samego początku poszukiwali na ziemi meksykańskiej cennych surowców, głównie złota i srebra oraz wartościowych minerałów. W XVI w. odkryto cenne złoża w Zumpango i właśnie w Taxco. Dzisiaj w Meksyku głównym, niepodważalnym liderem wydobycia srebra jest stan Zacatecas.

Taxco posiada status „Magicznego Miasta” (Pueblo Magico), które oficjalnie rządowy Sekretariat ds. Turystyki przyznaje miejscom posiadającym znaczenie symboliczne dla kraju, swoje legendy, historię, podania a także wyraża to wszystko w praktykowanych tradycjach lokalnych. To wszystko sprawia, że można określić je „miejscem magicznym”

W starej kopalni

Nieczynna kopalnia przedkolumbijska, która dziś znajduje się pod hotelem Misión, miała duże znaczenie dla indiańskiej społeczności Chontales. Wydobywane z niej technikami rustykalnymi minerały stanowiły produkt wymiany handlowej, w zamian za kukurydzę, fasolę, płótno czy zwierzęta. Kopalnia jest ogólnodostępna do zwiedzania.

Chwila oczekiwania na zjazd windą w podziemia kopalni. Jeszcze tylko kask na głowę i można ruszać w głąb sporej pieczary. Jakby wwiercać się do wnętrza ziemi. Obok oczekuje jakaś młoda para z Puebla. Przewodnikiem okazał się młody chłopak. Sili się, żeby wprowadzić luźną atmosferę. Mimo to dowcipy związane z odwiedzanym miejscem, od których zaczyna swoje zadanie, nie są zbyt śmieszne. Ważne jednak, że posiada dostateczny zasób wiedzy i ciekawie o nim opowiada.

  • Kopalnia, którą państwo widzicie to właściwie jej część, do zwiedzania dostępna jest jedynie przestrzeń do głębokości 150 m. Przypuszcza się, że posiada jeszcze nieodkryte korytarze sięgające głębokości dwóch kilometrów. Kopalnia pochodzi z czasów przedkolumbijskich. W celu jej ochrony przed Hiszpanami jej wejście zostało starannie zamaskowane przez mieszkających tutaj Indian Chontales. Poprzez wieki nikt o niej nie wiedział. Dopiero w 2013 r., podczas prac przy fundamentach hotelu Posada de la Misión odkryto wejście do nieznanej kopalni.

  • A gdzie tutaj znajdują się złoża srebra?

  • Niestety, nie są dostępne. Widać były to stosunkowo niewielkie zasoby. Ale za to jest mnóstwo innych minerałów, takich jak cynk, żelazo, kwarc, ołów i... złoto.

  • Prawdziwe złoto? - zapytuje dziewczyna z Puebla.

  • Tak. Na pierwszy rzut oka nie widać, ale dookoła wszystko jest pod kontrolą. Właśnie z powodu obecności tego złota.

  • Taka ukryta kamera. Czyli, że mamy się uśmiechać, by dobrze wypaść na filmie? - wtrącam, rozglądając się uważnie wokół i wypatrując ukrytych kamer.

Przewodnik prowadzi nas do sporej skały. Wyjmuje z kieszeni niewielką latarkę i kieruje ją na rozpościerającą się przed nami sporą ścianę. Teraz widać jej żółtawy kolor.

  • Złoto jest minerałem. Może mieć różne odcienie kolorystyczne: biały, zielony, różowy... Najrzadziej spotykane jest złoto fioletowe. Jest jednak dość kruche, więc nie nadaje się do wyrobu biżuterii.

  • A ja myślałam, że złoto ma po prostu kolor złoty! - zdziwionym tonem dodaje dziewczyna, wyraźnie zainteresowana tematyką złota. Cóż, kobiety lubią błyskotki. Ale przy okazji i ja dowiem się czegoś ciekawego.

  • Jeżeli nie macie metalowych paznokci albo zaostrzonych pierścionków na palach, możecie dotknąć tej skały, z myślą, że trzymacie w ręku dwieście milionów dolarów. Tyle warta jest bowiem ta skała. Dla większości to jedyna okazja przez chwilę mieć świadomość bycia milionerem.

Dotykam skały. Nie mam żadnych mistycznych doznań ani ekscytujących uniesień. Skała, jak skała. Nieco wilgotna i chropowata. Jak każda inna. Nawet przetworzone złoto nie wywołuje we mnie ekscytacji. Bardziej cenię sobie wyroby ze srebra. A wartość kruszcu jest zawsze umowna i wymyślona przez ludzi. Bo pod względem składu chemicznego i zastosowania oraz przydatności w życiu, jest wiele dużo cenniejszych minerałów.

Perła meksykańskiego baroku

Na samym szczycie góry, na której położone jest Taxco znajduje się jeden z najbardziej znanych kościołów barokowych dawnego Meksyku (XVIII w.) dedykowany św. Prysce, rzymskiej męczennicy z połowy III w. budowę tej monumentalnej świątyni sponsorował najbogatszy człowiek czasów Nowej Hiszpanii, właściciel wielu kopalni, José de la Borda. Stanęła ona na zgliszczach kościoła spalonego z powodu uderzenia pioruna. Zadziwiające, że pobudowano ją w zaledwie dziesięć lat! (1748-1758). Dwie strzeliste, bliźniacze wieże z przodu przypominające wartowników strzegących sporych drzwi. Wewnątrz misternie rzeźbione, drewniane ołtarze boczne i główny, pokryte lśniącymi płatami złota. Umieszczone w ołtarzach postaci bardzo realne, w wymownych pozach nadają dynamiki i życia tym imponującym dziełom sztyki sakralnej.

Na szczęście mogłem podziwiać świątynię w całkowitej ciszy, gdyż akurat nie było tłumu turystów. Lubię usiąść samotnie wśród piękna, czy to natury, czy dźwięków, czy architektury i skierować moją myśl ku Stwórcy. A właściwie to próbuję wyłączyć nawet myśli i zatopić się w czeluści odczuwania Obecności.

Słomkowy eliksir pani Berty

Nieco czasu na spacerze po wąskich i krętych uliczkach Taxco. Dziesiątki sklepów jubilerskich i z wszelkiego rodzaju pamiątkami związanymi z Taxco. Po zejściu i wejściu na szczyt wzniesienia, gdzie znajduje się zócalo: centralny, nieduży rynek miasta, kieruję moje kroki do mieszczącego się na nim baru. Chcę spróbować kultowego napoju tego miejsca, który nazwano od imienia jego twórczyni, niejakiej Berty. W Taxco jest powiedzenie, że „kto przybył do Taxco i nie spróbował choć jednej Berty, to tak jakby nigdy nie był w tym srebrnym mieście” (El que ha venido a Taxco y no ha probado una Berta, es como si nunca hubiera estado en esta ciudad plater)

Kantyna u Berty jest typowym przykładem kantyny meksykańskiej, choć wyglądem przypomina pub. Niegdyś był to zapewne lokal, w którym przesiadywali do późna lokalni mężczyźni i raczyli się alkoholem. Może była to nawet miejscowa speluna, pełna śpiewu, krzyków i wysokoprocentowych trunków. Dzisiaj to przytulne miejsce, które ma jednak swój charakter. Wystrój na bazie drewna, naścienne malunki i pomiędzy nimi oprawione w drewniane ramki stare, czarno - białe fotografie bohaterów meksykańskiej historii i kultury. Za wysoką ladą dwie młode dziewczyny. Indiańska uroda świadczy, że są stąd. W dodatku bliźniaczki.

  • Poproszę „Bertę”, rzecz jasna! Chyba ją tutaj macie... - mówię zdecydowanym głosem, zbliżając się do lady.

  • Jasne! Powiem więcej: to tutaj powstała. Właścicielka tego lokalu Berta Estrada po raz pierwszy przyrządziła ją w latach trzydziestych ubiegłego wieku.

  • Miała przepis, czy improwizowała? Jedno jest pewne: miała na kim wypróbować swój specyfik... Jak widać, przeszedł testy pozytywnie.

Bliźniaczki w tym samym czasie uśmiechnęły się uroczo identycznym uśmiechem.

  • Przepis nie jest chyba sekretem. A nawet jeśli, możecie mi go zdradzić? Albo dobra, sam popatrzę, jak się przyrządza ową słynną „Bertę”.

  • To nie jest tajemnica. A przepis jest bardzo prosty. Miesza się trzy składniki: tequilę, limonki i miód.

  • Przecież to każdy potrafi zrobić sam, w domu! Dlaczego więc to napój szczególny? - pytam, choć chyba znam już odpowiedź.

Lokalne napoje i potrawy są wyjątkowe, gdy spożywa się je w miejscu; na ziemi na której wyrosły. Otoczenie i klimat przekładają się na niepowtarzalny smak spożywanych w nich potraw i napojów. Mam na to wiele dowodów.

Trunek był rzeczywiście dobry, jego sekretem bez wątpienia były odpowiednie ilości dobieranych składników. Dominacja choć jednego z nich zniszczyła by jego wyjątkową kompozycję smakową. Wypiłem jedną porcję, bo każda kolejna mogłaby zakłócić mój wieczorny powrót do domu. Do przejechania motocyklem ponad 80 km po górskich, krętych drogach, zgodnie z niezgodnymi zasadami jazdy meksykańskiej.

Mimo wszystko warto!

Turystom zazwyczaj odradza się podróże do stanu Guerrero. Nie bez powodu. To teren wzmożonej działalności grup przestępczości zorganizowanej. Osobiście czułem się tam całkiem bezpiecznie. Może to przyzwyczajenie? Od ponad dwóch lat żyję przecież w miejscu, gdzie kradzieże, porwania i zabójstwa są na porządku dziennym. Bo na pewno nie z powodu kilku opancerzonych pojazdów wojskowych wypełnionych żołnierzami z karabinami maszynowymi, którymi otoczone było niewielkie miejskie zócalo. Taxco de Alarcón warto jednak odwiedzić. Ma swój jedyny, niepowtarzalny klimat małego, urokliwego, kolorowego miasteczka, bez wielkich obaw. Nad miejscem tym czuwa wzniesiony nad nim gigantyczny, kamienny posąg Chrystusa, mierzący wraz z podstawą 18 m. Znak nadziei narodu meksykańskiego na wyczekiwany i upragniony pokój w tej jakże cudownej krainie.


25/11/2024

Zielone złoto Meksyku

 

Buenos dias!

Ziemia meksykańska kryje w sobie wiele naturalnych bogactw. Zróżnicowanie klimatyczne sprzyja wzrostowi na niej cenionych na całym świecie owoców, warzyw, przepięknych kwiatów czy też roślin uprawnych. W przeszłości odkryto w niej bogate złoża srebra. Zatoka Meksykańska z kolei roi się od potężnych platform wydobywających z głębin ropę. Jednakże w ostatnim czasie najbardziej cenionym poza granicami kraju produktem jest smaczliwka wdzięczna, znana popularnie pod nazwą „awokado”.

Pozwólcie, że przedstawię...

Awokado jest owocem, a konkretnie jagodą jednonasienną. Owoc wyjątkowy, ponieważ w odróżnieniu od innych owoców nie zawiera w sobie cukrów prostych, Pomimo tego jest owocem bardzo kalorycznym. Nie przeszkadza to jednak dostrzegać w nim zalet zdrowotnych. Zawarty w owocu kwas oleinowy obniża poziom cholesterolu, a potas reguluje ciśnienie krwi.

Naukowa nazwa drzewa awokado to Persea Americana Mill. Przeważnie rośnie w miejscach wolnych od zimna i od ciepłych i suchych wiatrów. Meksykańska nazwa owocu (el aguacate) wywodzi się z jęz. nahuatl. Dla żyjących 10 tys. lat temu Indian ahuacatl oznaczało „jądra drzewa”. Zapewne dlatego, że rosnące parami owoce awokado przypominały męskie jądra.

Jak można się domyślać, na światowy rynek handlowy awokado dostało się wraz z innymi egzotycznymi dla Europy owocami dzięki Hiszpanom, którzy w epoce kolonialnej przetransportowali wiele bogactw naturalnych obcych ziem na rodzinny kontynent. Wtedy to pojawiły się nowe odmiany awokado, takie jak Hass, Fuerte, Bacón, Rincón czy Zutano

Wartościowy towarzysz

Ruch to zdrowie. Ale też można by rzec parafrazując ten znany slogan: Awokado to zdrowie! Bogactwo witamin oraz innych elementów ważnych dla zdrowia człowieka sprawia, że owoc jest bardzo ceniony w medycynie, kosmetyce, a także dietetyce. Zawiera w sobie sporo witaminy C, ale również A, E, K i B6, prócz tego tiaminę, luteinę i zeaksantynę (dobry wpływ na oczy), ryboflawinę, niacynę i kwas foliowy. To jednak nie koniec ich bogactwa zdrowotnego. Trzeba bowiem wspomnieć o minerałach, takich jak wapń, cynk, żelazo, fosfor, magnez oraz sód. Duża ilość potasu, przewyższająca jego ilość w bananach, pomaga regulować ciśnienie krwi, wpływa na regulację pracy serca a także wpływa korzystnie na układ nerwowy. Awokado stanowi też źródło tzw/ zdrowych tłuszczów, gdyż posiada w sobie kwasy tłuszczowe. Nic dziwnego, że awokado nazwano „masłem bogów”, bo dzięki tym tłuszczom wiele produktów jest łatwiej przyswajalnych dla organizmu, co ma swoje zalety. Generalnie awokado jest cenione w diecie cukrzycowej (jako wspomagające gospodarkę insulinową w organizmie), a trwające badania wykazują jego działanie przeciwnowotworowe i zapobiegające starzeniu się.

Meksykańskie złoto

W Meksyku awokado jest jednym z czołowych produktów eksportowych. W uprawie oraz dystrybucji tego owocu na rynku światowym Meksyk zajmuje dominujące miejsce. Innymi towarami z których słynie Meksyk są oczywiście kukurydza, tequila oraz chili. Te trzy produkty żywieniowe są integralną częścią tradycji kulinarnej Meksyku, związanej z tradycją, historią, zwyczajami i rytuałami oraz religią. Spożywanie awokado nie ogranicza się jedynie do ziemi, na której wyrasta. Ma swoich wielbicieli na całym świecie.

W Stanach Zjednoczonych spożywanie awokado (przeważnie w postaci wytwarzanego z nich sosu guacamole) jest zasadniczą częścią rozgrywek futbolu amerykańskiego do tego stopnia, iż każdego roku, podczas turnieju Super Bowl, Meksyk eksportuje na to wydarzenie 100 tys. ton owoców. Głównymi rynkami zbytu meksykańskiego awokado jest oprócz wymienionego USA: Litwa, Norwegia, Kolumbia, Argentyna i... Polska.

Rdza na zielonym złocie

Rosnący na świecie popyt na awokado spowodował znaczny wzrost cen na ten towar. Na terenach sprzyjających hodowli owocu zaczęły mnożyć się komercyjne pola uprawne nastawione na masową produkcję. Niestety, jednocześnie biznesem związanym z awokado zaczęły interesować się kartele narkotykowe i rozmaite grupy przestępczości zorganizowanej. Okazało się, że handel awokado przynosi więcej zysku niż kokaina. Wymuszenia, haracze, porwania, przemoc i zabójstwa zajmujących się branżą handlową są na (nie)porządku dziennym. Wszystko po to, ażeby przejąć albo mieć całkowitą kontrolę nad uprawiającymi awokado.

Doskonałe warunki dla plantacji awokado panują w stanie Michoacan. Kontrolę nad nimi przejął znany kartel Los Zetas. O wpływy na tym terytorium zabiega też grupa Los Caballeros Templarios. Lokalni producenci nie mają żadnego oparcia ze strony rządu i są na różny sposób ofiarami przemocy i mordów. Kartele wyznaczają nawet ceny awokado. Ta przemoc i fakt szkodliwości dla środowiska naturalnego (wycinanie pod uprawę ogromnych obszarów lasów) wzbudziły protesty na świecie. Np. znane brytyjskie restauracje Tincan Coffee (Bristol) i Wild Strawberry (Buckinghamshire) postanowiły wycofać awokado ze swoich ofert.

Pieniądze albo życie

Derecho de piso to termin coraz bardziej obecny w meksykańskim świecie. Zgodnie z definicją słowo można przetłumaczyć jako Prawo do ziemi (terenu). Ogólnie rzecz biorąc to forma dominacji i przywłaszczenia sobie; wymuszenia czyjegoś mienia. Połączona bywa z przemocą w różnorakiej postaci. Bez skrupułów zabijane są całe rodziny, a wszystko w imię zielonego złota. Czysty interes: bez trudu zdobyte spore pieniądze kosztem ciężko pracujących rolników. Proceder ten nasila się. Gdzie pojawiają się spore pieniądze tam pojawia się przestępczość. To współczesna forma niewolnictwa, bo gdy nie zawłaszcza się bezpośrednio czyjejś własności, to przejmuje się nad nią całkowitą kontrolę, a jej właściciele stają się niewolnikami na łasce kartelu, zmuszonymi ciężko pracować by regularnie płacić wysoki haracz przestępcom.

Rozmawiałem podczas pewnego spotkania z Arnulfo, młodym właścicielem pola awokado na górzystych obrzeżach stanu Morelos. Nakreślił mi jasno niewesołą sytuację, w jakiej żyje on i jego koledzy. Próbują walczyć. Jednak bez żadnego oparcia od skorumpowanych władz państwa najwyższego szczebla, nie mają szans. Podziwiam ich determinację i nadzieję. Liczą na lepsze jutro. Ale ono się nie pojawia. Pojawia się za to coraz więcej ofiar. Arnulfo po długim zastanowieniu się przyjął propozycję przewodniczenie oficjalnej grupie APEAM (Asociación de Productores y Empacadores de Aguacate de México), wspierających się i walczących o swój byt rolników uprawiających pola awokado. Nie była to łatwa decyzja. Poprzedniego przewodniczącego zastrzelono miesiąc temu. Arnulfo martwi się bardziej o bezpieczeństwo swojej rodziny niż o swoje. „Proszę Boga, żebym nie zwątpił i nie poddał się!”


Matki Poszukiwaczki: cichy krzyk o sprawiedliwość w Meksyku

  Buenos dias! Na pustynnych drogach północy Meksyku, pomiędzy uprawnymi polami południa, w odludnych zakątkach gór, czy nad brzegami rzek ...