Każda
cywilizacja i kultura, każda religia posiada swoje wyobrażenie
śmierci. Wiele elementów jest wspólnych. Jako rzeczywistość taka
sama dla wszystkich, ukazuje się ją jako nieuniknioną,
tajemniczą czy też niepoznaną. W Meksyku natomiast namalowana
jest wieloma barwnymi kolorami. Może aby ją oswoić i nieco
złagodzić jej srogość? Niemniej, chociaż śmierć zostawia
pustkę i ból, to dla Meksykanów jest nasycona wielką nadzieją
oraz wiarą w kontynuację życia człowieka po jej nadejściu.
Czachy,
czaszki i czaszeczki
Dla
wielu ludzi, dla których Meksyk jest jedynie dalekim, egzotycznym i
nieznanym bliżej miejscem, widok mnóstwa dziwnie przedstawionych,
kolorowych czaszek i mniej lub bardziej poubieranych kościotrupów
budzi zadziwienie, a czasem nawet negatywne odczucia. Wielu wkłada te
wszystkie wyobrażenia (związane dla wielu z symboliką śmierci)
do jednego worka. Zupełnie niesłusznie. Bo trzeba rozróżnić
wyobrażenia Catriny od Santa Muerte czy też różnorakich
przedstawień czaszek pojawiających się masowo w czasie hucznie
obchodzonego na ziemi meksykańskiej Dnia Zmarłych (Dia de los
Muertos). Czas ten jest ważny dla każdego Meksykanina i wpisuje
się w rodzinną tradycję pamięci o zmarłych przodkach, którzy
podczas obchodów Dnia Zmarłych przychodzą w odwiedziny do żywych.
Dlatego te przedstawienia nie mają na celu straszenia śmiercią,
ale ukazanie jej jako formy pełnej życia. Czy odwiedziny bliskich
nie są okazją do wspólnej rodzinnej radości, wspomnień o
przodkach czy też modlitwy za tych, co już żyją w innej
rzeczywistości?
Jedyna
takie święto na świecie
Można
dopatrywać się oczywiście w tych obchodach swoistego znanego w
europejskiej sztuce religijnej średniowiecza Danse Macabre,
czy Ars moriendi (sztuki umierania). Jednak zupełnym
nieporozumieniem jest postrzeganie owych czaszek i szkieletów jako
elementów kultury śmierci czy odniesień do satanizmu. Dia de los
Muertos nie można też mylić z Halloween, choć na długo przed
początkiem listopada półki supermarketów zalewają i mieszają
się meksykańskie czaszki z upiornymi maskami, figurkami czy
ozdobami charakterystycznymi dla Halloween.
Cmentarny
fundament
Tradycja
meksykańska nie zaczerpnęła niczego od dawnych obrzędów
celtyckich, które stanowią korzenie Halloween. Jej korzeni można
doszukiwać się już w czasach przedkolumbijskich. Już wtedy
indiańskie plemiona przywiązywały ogromną wagę do utrzymywania
kontaktu ze swoimi zmarłymi. Można to dostrzec chociażby w
kulturze
na Monte
Albán
(region Oaxaca). Los Zapotecas chowali swoich zmarłych pod swoimi
domami. Byli więc jakby na stałe wpisani w ziemskie życie swoich
krewnych. Na wzniesieniu do tej pory odkryto 249 takich domowych
miejsc pochówku.
Można powiedzieć, że cała osada zbudowana jest na wielkim
cmentarzu.
Chleb,
kwiaty i fotografie
Dzisiaj
nie grzebie się ciał zmarłych pod domami. Ale podczas obchodów
Dnia Zmarłych obowiązkowo konstruuje się w domach ołtarze, gdzie
umieszcza się fotografie zmarłych. Otoczone są one jedzeniem i
trunkami, które lubili bliscy zmarli. To ma dodatkowo zachęcić
zmarłych do przybycia w odwiedziny. Ołtarze zdobią najczęściej
pomarańczowe kwiaty Cempasúchil.
Na stole pojawiają się słodkie bułki, zwane Pan
de Muertos, chlebem umarłych. Posiada on
sporo różnych smaków i odmian, zależnie regionu oraz tradycji.
Kroniki z czasów konkwisty pokazują, że Indianie składali swoje
tradycyjne pożywienie ku czci bożków śmierci, takich jak
Cihuapipiltin czy
Huitzilopochtli. Były to jednak bardziej
kukurydziane tamales, niż dzisiejsze chleby umarlaków. Te przyjęły
swoją zasadniczą formę podczas hiszpańskiej konkwisty
kolonialnej.
Garść
myśli w locie chwyconych
Dla
Meksykanów celebracja Dnia Zmarłych jest okazją do radości. Bo
przecież życie jest krótkie i dlatego należy je przeżyć na
maksa. Wiele z powiedzeń, zapisanych myśli i przysłów (które są
przecież mądrością narodu) ukazuje sens przeżywania tego święta.
Día
de muertos un festejo donde dos mundos son uno solo
/Dzień Zmarłych to święto, gdzie dwa światy łączą się w
jedno/
Al
fin que para morir nacimos
/W końcu, rodzimy się by umrzeć/
La
muerte mexicana es el espejo de la vida de los mexicanos. Ante ambas
el mexicano se cierra, las ignora (Octavio Paz)
/Śmierć meksykańska jest lustrem życia dla Meksykanów. Przed
tymi dwiema rzeczywistościami Meksykanin zamyka się; ignoruje/
Al
diablo la muerte mientras la vida nos dure
/Do diabła ze śmiercią, kiedy życie trwa/
No
olvides a tus muertos pues ellos siempre están cerca de ti
/Nie zapominaj o twoich zmarłych, przecież oni są zawsze obok
ciebie/
Día
de Muertos es alegría... ¡pues ni la muerte nos separa de los que
amamos!
/Dzień Zmarłych jest radością... przecież nawet śmierć nie
oddziela nas od tych, których kochamy!/
A
la muerte, ni temerla ni buscarla, hay que esperarla
/Śmierci nie należy szukać ani się bać, trzeba jej oczekiwać/
En
México la muerte es cultura de la vida
/W Meksyku śmierć jest kulturą życia/
Nuestro
culto a la muerte es culto a la vida, del mismo modo que el amor que
es hambre de vida es anhelo de muerte (Octavio Paz)
/Nasz kult śmierci jest kultem życia, w taki sam sposób jak
miłość, która jest głodem życia, stanowi tęsknotę śmierci/
No
estaba muerto, andaba de parranda
/Nie był martwy, poszedł na imprezę/
Post
scriptum
Nie
mam tutaj w Meksyku wydrukowanych fotografii moich bliskich zmarłych. Zresztą,
musiałby to być już gruby album, żeby je wszystkie pomieścić. Z
każdym rokiem coraz więcej ich już żyje po drugiej stronie
ludzkiej egzystencji. Nie pamiętam dat ich przejścia do innego
życia. Ale odczuwam ich bliskość. Kiedy przychodzą do moich
myśli modlę się w ich intencji. Składam na ołtarzu podczas
każdej Eucharystii. Tak buduję w sercu mój ołtarz dla zmarłych,
którzy żyją w nas – jak mówią Meksykanie - dopóki o nich się
pamięta. Pamiętam więc. I liczę na rychłe spotkanie z nimi w domu
Ojca.