12/04/2024

Kraina czekolady i mezcalu

Buenos dias!

Oaxaca to nazwa regionu, ale również jego stolicy. W jęz. nahuatl słowo Huaxyacac znaczy tyle, co „na nosie (szczycie) tykwy”. Jeden z najbardziej kolorowych stanów Meksyku. Nie dziwi więc, że turyści chętnie tutaj przybywają, nie tylko ze względu na okoliczne, dziewicze plaże wybrzeża Pacyfiku, ale również, żeby napełnić duszę udziałem w szeroko promowanych barwnych tradycjach oraz nasycić żołądek potrawami jednej z najbardziej wykwintnych kuchni meksykańskich.

Miejsce, które pachnie historią

Oprócz stolicy Oaxaca posiada wiele atrakcyjnych dla turystów miejsc. Wielbiciele historii mogą udać się do jednego z najbardziej znaczących w okresie przedkolumbijskim kompleksu religijnego na Monte Alban. Położone wysoko na górze wykopaliska to pozostałości szeregu budowli, świątyń i piramid. Na szczęście, obiekt nie został zniszczony przez konkwistadorów, którzy systematycznie niszczyli miejsca kultu Indian pod pretekstem ewangelizacji. Dlaczego? Ze względu na jej położenie oraz masywne, kamienne bloki, które nie było łatwo zniszczyć. Nie udało się im także zagrabić ukrytego tam skarbu. Odkrył go znacznie później archeolog Alfonso Caso. Jego odkrycie nazwano Skarbem Grobu 7 i bez wątpienia to jedno z najważniejszych odkryć na całym kontynencie amerykańskim. Nie ze względów ekonomicznych, ale wskazało na charakterystykę życia tamtejszych plemion.

Ludzie z charakterem

Zasadniczo tereny Oaxaca zamieszkiwały dwie grupy plemion: Zapotekowie oraz Mixtekowie. Były to grupy etniczne złożone z ludzi o twardym charakterze, co wpłynęło na ukształtowanie ich tożsamości, które widać do dziś dnia w silnym związaniu się z własną odrębną kulturą i tradycją. To jeden z niewielu z Meksyku, gdzie Indianie nie czują się umniejszeni przez swoje pochodzenie, ale dumni ze swojego pochodzenia i przynależności etnicznej.

Siła charakteru bez wątpienia przyczyniła się do tego, że w historii aż dwóch prezydentów pochodziło z Oaxaca. I to nie byle jakich! Mowa o narodowych bohaterach: Benito Juárez (nota bene, dyktator) oraz Porfirio Díaz.

Folklorem wypełnione serce

O pielęgnacji elementów kultury i żywemu kultywowaniu tradycji Zapoteków świadczyć może doroczny tzw. festiwal Guelaguetza. Jego powstanie sięga początków ubiegłego wieku (1932) jako upamiętnienie odrębności rasowej. Dodatkowo chciano w ten sposób zgromadzić środki ekonomiczne na pomoc dla wzrostu miasta po trzęsieniu ziemi w roku 1931.

z czasem la Guelaguetza stała się jednym z najważniejszych wydarzeń folklorystycznych na całym kontynencie. Na pewno najbardziej spektakularnym. Występy lokalnych artystów, występy grup tanecznych, koncerty, rękodzielnictwo, prezentacje lokalnych podań i legend to tylko niektóre z atrakcji festiwalu, w którym licznie uczestniczą turyści z całego świata.

Oaxaca, oprócz tradycyjnej muzyki indiańskiej posiada też gatunek muzyki związanej z Oaxaca, tu powstałej i dlatego wyjątkowej. Nawet, gdy la chilena to gatunek muzyczny, który znany jest też na wybrzeżu sąsiedniego stanu Guerrero. Na wybrzeże przyszła wraz z chilijskimi marynarzami, stąd nazwa. Mieszanka dźwięków stąd i stamtąd. Ma swoich fanów. Wiadomo, najwięcej w stanie Oaxaca.

Archeologiczne dotknięcie śmierci

Niedaleko stolicy położone jest Mitla. Nazwę miejscu nadali hiszpańscy konkwistadorzy, którzy nie znali lokalnych języków. Trudno im było nawet oddać właściwą nazwę, stąd uproszczenia. Z Mictlan (nazwy legendarnej krainy zmarłych w świecie Azteków i innych plemion) zrobiło się Mitlan. Nazwa miasteczka zawsze jednak odnosiła się do miejsca zmarłych, także w językach oryginalnych. W jęz. zapoteckim Yoo' Ba' znaczyła „miejsce odpoczynku" lub „dom grobów”, a w języku Mixteków: Ñuu Ntìì, „miejsce zmarłych”. Już sama nazwa wskazuje na związek tego miejsca z kultem i pochówkiem zmarłych. Nie ma tutaj piramid, ale zespoły poszczególnych budynków. W czasie konkwisty na tym wielkim cmentarzu ze zdemontowanych pierwotnych budowli Hiszpanie pobudowali spory kościół. Zniszczyli ten fenomen architektury autochtonów. Do dziś nie wiadomo, jak Zapotekowie transportowali do Mitla ogromne, kamienne bloki. Zadziwiające jest również, że nie używali do budowania żadnych substancji wiążących. W 2010 roku zabytek został pisany przez UNESCO na listę Kulturowego Dziedzictwa Ludzkości.

Smak czekolady i mezcalu

Te dwa produkty można nazwać bogactwem naturalnym Oaxaca. Niegdyś gorzki napar przyrządzany z ziaren kakaowca był zarezerwowanym trunkiem najwyższych klas dawnych plemion, w tym Azteków. Ziarna były jednostką monetarną. W czasie konkwisty Hiszpanie przetransportowali receptę i kakao do Europy. Niestety, dodając cukier. Tak powstał wyrób zwany dzisiaj czekoladą czarna, pachnąca, naturalna czekolada ma zupełnie inny smak niż ta wytwarzana w fabrykach, gdzie oryginalny posmak zaginął w trakcie różnych procesów mających „ulepszyć” to, co samo w sobie było wartościowe i smaczne.

O mezcalu można by pisać wiele. Podczas jednej z kilku moich wizyt w Oaxaca odwiedziłem fabrykę tego alkoholowego trunku. Mezcal produkuje się w wielu regionach Meksyku (np. Durango, Guanajuato, Guerrero, San Luis Potosí, Tamaulipas czy Zacatecas), ale to właśnie Oaxaca jest uznawana za światową stolicę mezcalu. Produkowany jest z kilku odmian kaktusów (tobalá, espadín i madrecuixe), i podobnie jak tequila, posiada nieco różny charakter smakowy, zależnie od czasu leżakowania. 

Mnie najbardziej przypadła do gustu wersja jednoroczna (co do tequili, to jestem fanem leżakowanej w beczkach przez lata, ciemnej wersji añejo). W fabryce mogłem skosztować wszystkich wersji. Mimo to, nie odczułem żadnych skutków pobocznych w postaci upojenia. Mezcal, podobnie jak tequila, jest wynikiem fermentacji i destylacji agawy. Nazwa mezcal pochodzi z jęz. greckiego i znaczy „szlachetny”, Agawa była używana już jako produkt spożywczy od ponad 9000 lat, także jako roślina lecznicza. Nie jeden raz kieliszek mezcalu potrafi wyleczyć nieżyt gardła czy uspokoić symptomy uciążliwej grypy, o czym sam się przekonałem żyjąc na ziemi meksykańskiej.

Koniec nie będący końcem

O atrakcjach i sekretach Oaxaca można pisać wiele. Może jeszcze w tym blogu będzie ku temu okazja. Na koniec wspomnę o tym, że w miasteczku Santa Maria del Tule rośnie drzewo o największym na świecie obwodzie pnia, co oficjalnie zatwierdzono jako rekord w Księdze Rekordów Guinessa. Wysokie na 42 m drzewo posiada ogromny pień, mierzący diametralnie 14,5 m. obliczono, że potrzeba 30 osób, aby go objąć, a jego korona daje cień pięciuset ludziom. Robi wrażenie! Stając pod nim, patrzyłem na gęste konary i pomyślałem, że przyroda jest prawdziwym cudem, który należy podziwiać a nie oswajać z pomocą nowych technologii. Może raczej samemu trzeba z pokorą dać się oswoić? Bo przecież człowiek, choć istota stworzona na podobieństwo Boga, jest częścią natury. Oswajać naturę, znaczy: żyć z nią w harmonii i szacunku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chwiejnym krokiem

  Buenos dias! Alkoholizm jest chorobą, która bazuje na uzależnieniu od alkoholu. Staje się problemem wpisywanym w poziom zdrowia publiczne...