Buenos dias!W codziennym pożywieniu
meksykańskim nieodzownym elementem i bezsprzeczną królową stołów
jest tortilla. Rzec by można: chleb powszedni, którego nie może
zabraknąć w żadnym domu.
Boski pokarm
Podstawowym produktem, na którego bazie opiera się pożywienie Meksykanów jest kukurydza. Nie dziwi więc, że tortilla wytwarzana jest właśnie z masy kukurydzianej. Przy czym nie można porównywać spotykanego czasami w Europie placka, którego w fast-foodach europejskich czy niektórych supermarketach nazywa się tortillą. Ten nijaki placek nie ma dosłownie nic wspólnego z meksykańską tortillą, a jego nazwa jest nieadekwatna do tego produktu. Ażeby poczuć smak i zapach prawdziwej tortilli, należy się udać tam, gdzie jest jej ojczyzna.
Kukurydziany szał
Odmian kukurydzy jest mnóstwo. Różnorakie kolory, kształty i wielkość. Smak podobny. Zawsze... kukurydziany!
Krótka historia tortilli
Początki tortilli sięgają 500 w. przed Chr. i wielu badaczy umiejscawia je w stanie Oaxaca. Chociaż może narodziła się gdzie indziej? Np. w stanie Tlaxcala, której nazwa znaczy dosłownie: „Miejsce Kukurydzianej Tortilli”. Od tysięcy lat sposób przyrządzania ich jest taki sam. Wystarczy uczynić masę z kukurydzy, dodać sproszkowanego wapna i nieco wody. Proste?... Dzisiaj przy ulicach miasteczek i miast wytwarzaniem ich zajmują się niewielkie fabryczki (tortilleria), które w surowej postaci sprzedają na kilogramy równo uformowane, okrągłe tortille, które potem wystarczy wrzucić na rozgrzaną, metalową płytkę na piecu i po kilku sekundach można rozkoszować się naszym placuszkiem, przeważnie mieści się pomiędzy 12 a 18 cm, i jest grubości 1-2 mm.
Tortilla nie jedno ma imię
Tortilla stanowi wyjściową bazę do przyrządzania znacznej ilości potraw meksykańskich. Tak więc:
tacos – tak nazywana jest tortilla, na którą nałoży się nieco mięsa, przypraw, itp.
kiedy wcześniej zanurzy się tacos we wrzącej oliwie , będziemy mieli tzw. tacos dorado, czyli „pozłacane taco”
kiedy zwiniesz tacos (wypełnione nieco farszem) i zanurzysz go we wrzącym oleju, uzyskuje się flautas, czyli „fleciki”
kiedy w środek tacos umieścić rozdrobniony, biały ser, zamieni się w quesadilla
jeżeli rozdrobniony, biały ser, wraz z salsą, umieści się na wierzchu tacos, otrzymamy enchilada suiza
jeżeli potnie się tortillę na mniejsze kawałki, na chwilę umieści w głębokim oleju, a następnie położy się na nią chile oraz ser, zamieni się w chilaquiles
większy i grubszy kawałek tortilli, ubogacony dodatkami na zewnątrz to huarache, czyli „podeszwa”
jeżeli potnie się tortillę na wąskie kawałki (na kształt makaronu), upróży się je na oliwie i włoży do swego rodzaju pomidorówki na bazie rosołu, doda śmietany białego sera i owoc adwokata, otrzymuje się smakowitą sopa de tortilla; zupę z tortilli.
kiedy potnie się tortillę w trójkąty i zanurzy się we wrzącym oleju, otrzyma się totopos
kiedy usmaży się tortillę aż nieco stwardnieje, nałoży się na nią dodatki, otrzyma się pożywne tostadas...
Potwierdzają to oblegane zwłaszcza wieczorami taquerias, gdzie serwuje się tacos. Przydomowe, niekiedy bardzo ciasne miejsca konsumpcji. Wiele z nich normy europejskie nie dopuściłyby tych lokali do użytkowania. Ale mają swój wyjątkowy klimat, którego nie doświadczy się nigdzie indziej. Tacos z całą gamą różnych dodatków dogodzą najbardziej wybrednym smakoszom. W ich składzie, zależnie od wybranego rodzaju, znajdziemy różnego typu mięso (głównie wieprzowe lub wołowe), oraz posiekaną kolendrę, cebulkę, czasem rzodkiewkę, drobne kawałeczki świeżego pomidora, sok ze świeżej limonki, no i ostry sos chili. To dodatki, które każdy sobie może dodać do gotowego zestawu. Nieco egzotyczne dla niektórych może wydawać się jedzenie drobno posiekanych krowich gałek ocznych, języka czy głowy. Są też wersje tacos z dodatkami np. krewetek, czy wersja wegańska. Klient nasz pan! Dlatego odmian tacos jest mnóstwo.
Smaczny pocałunek zakonnicy
Co jakiś czas lubię odwiedzać okoliczne taquerias. Nie tylko ze względu na jedzenie, ale na klimat tam panujący i możliwość poznania i porozmawiania z ludźmi. Jako ciekawy i dociekliwy badacz meksykańskich dróg i bezdroży, czasem spotykają mnie ciekawe przygody. Jak chociażby ta...
Buenas noches! - mówię wchodząc do dość przestronnej, jak na tę okolicę, taquerii. Nauczyłem się już rozpoznawać najlepszy czas, kiedy nie ma jeszcze tłoku smakoszy tacos, więc chociaż klienci już są, nie ma problemu ze znalezieniem wolnego stoliczka. Ta dzielnica nie należy do bezpiecznych, ale przecież trzeba normalnie funkcjonować i żyć nie w strachu, lecz w wolności chwili, właśnie dlatego rozkoszując się nią jakby była ostatnią na tej ziemi.
Buenas noches, joven! - odpowiada jedna z dwóch pracujących tutaj pań, uwijając się pomiędzy plastikowymi stolikami. Uśmiechnąłem się na to „joven” (młodzieńcze)... Mam prawie pół wieku, i to już chyba jedne z ostatnich miejsc, gdzie mogę usłyszeć taką przesadnię.
...co podać? Tutaj jest karta – podaje mi zalaminowaną i dwustronnie zadrukowaną kartkę formatu A-5.
Czytam menu. Tradycyjnie na pewno wezmę tacos al pastor. Tych nigdzie nie brakuje. One najbardziej mi smakują. Ale jeszcze spróbowałbym coś nowego... Spoglądam na listę. Spora. Bo i lokal sporawy. Tacos de canasta, de guisado, de suadero, de bistec, de carne asada, de arrachera, campechanos, de longaniza, de machitos... Doszedłem zaledwie do jednej trzeciej listy. Wreszcie mój wzrok padł na ciekawą nazwę tacos, których jeszcze nie próbowałem.
Czy mogę zapytać, co to specjał? Nazwa mnie zaciekawiła: beso de monja (całus zakonnicy)
No, z wołowiną...
Ale skąd taka nazwa? Dały im początek zakonnice, czy jakiś sfrustrowany kucharz, nieszczęśliwie zakochany w mniszce, na jej cześć dał taką nazwę wymyślonemu rodzajowi tacos?
Nie wiem. Ale w całym kraju można spotkać te tacos, to nie lokalna nazwa... Są też ciastka o tej nazwie, nie u nas, ale są. W jakieś piekarni w mieście na pewno można znaleźć.
Dobra, może się kiedyś dowiem. Niemniej, chcę spróbować... pocałunku mniszki, bo... jeszcze nie znam! Dwa całusy więc poproszę. I trzy tacos al pastor.
Pani chwyciła mój dwuznaczny dowcip.
To duża tortilla, ten rodzaj... Trzy razy takie, jak normalna wielkość.
To jeden całus. Na spróbowanie.
Spoglądam jeszcze na wypisany odręcznie na białej, chropowatej ścianie napis: Un taco al día es la llave de la alegria (Jedno taco dziennie jest kluczem do radości). Coś w tym jest... - pomyślałem i uśmiechnąłem się do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz