30/11/2025

Lila: Indianka, która stała się muzyką

 Buenos dias!

Spośród licznych artystek meksykańskich od samego początku, kiedy usłyszałem jej aranżacje znanych mi skądinąd utworów zakorzenionych w Meksyku, zapadła mi w duszę muzyka Lili Downs (dokładniej: Ana Lila Downs Sánchez). To jedna z tych z na świecie, która oprócz niepowtarzalnej barwy swojego głosu, pełnego ekspresji oraz pasji, potrafi trafnie przekazać ubrane w niezwykle kolorowe dźwięki przesłanie.

Różnoświat

Lila łączy w sobie dwa światy, a tak naprawdę to dużo więcej ich przewija się zarówno w jej życiu, jak i twórczości. Córka Meksykanki i Amerykanina. Urodziła się w stanie Oaxaca, który do dziś dnia z dumą kultywuje swoje indiańskie korzenie. Część swojego dzieciństwa spędziła w Minnesocie (USA). Tam studiowała śpiew klasyczny oraz antropologię kulturową. Zawsze jednak podkreśla swoją tożsamość meksykańskiej Indianki z Tlaxiaco, swojego rodzinnego miasta. Nic dziwnego, że w muzyce Lili Downs oprócz wyraźnej inspiracji przebogatą kulturą meksykańską, rozbrzmiewają również dźwięki bluesa, rocka, jazzu czy muzyki elektronicznej. W połączeniu z cumbią, sol, rancheros, corridos, bossa nova, tradycyjna muzyka autochtonów z różnych regionów Meksyku stanowi prawdziwą mieszankę wybuchową. Miałą swój udział w ścieżkach dźwiękowych do filmów takich jak Frida (utwór „Burn it Blue”), Tortilla SoupLas mujeres verdaderas tienen curvas i Fados. Śpiewa od ósmego roku życia i posiada trzyoktawową skalę głosu.

Artystka nie ogranicza się jedynie do ładnego śpiewania. Zagrała też niewielkie role w filmach Mariachi Gringo (2012), Deseo (2013), Frida (2002), River of Fundament (2014), Travesía del desierto (2011), De como los niños pueden volar (2008). Ciekawe, że grała w nich przeważnie role piosenkarek.

Ambasadorka

Downs nie tylko koncertuje, ale także koncentruje się w swoim życiu na działalności społecznej. Nie jako polityk czy reprezentantka jakiegoś ugrupowania partyjnego (na szczęście!). Znana jest z aktywności dla praw kobiet oraz wspólnot indiańskich w Meksyku, promocją kultury i edukacji. Muzyka stanowi dla niej narzędzie, które nie tylko wyraża jej emocje oraz przesłanie, ale też, jak wierzy, może wpłynąć pozytywnie na zmiany społeczne. Pomaga kobietom meksykańskim poprzez stypendia umożliwiające im wykształcenie. Jest także głosem migrantów, którzy go nie posiadają w społeczeństwie. Uczestniczyła i uczestniczy w wielu inicjatywach, których celem jest zachowanie obumierających rdzennych języków indiańskich, jak również prastarych tradycji meksykańskich. Lila Downs stała się poprzez to prawdziwą ikoną kobiety dumnej ze swoich indiańskich korzeni, silnej i wytrwale walczącej o swoje ideały.

Cud spotkania

Lila Downs aktywnie uczestniczy w wielu festiwalach oraz koncertach muzycznych. Od dawna chciałem na żywo usłyszeć jej głos. Jednak zawsze były jakieś przeciwności. Nawał pracy i obowiązków, spore odległości pomiędzy poszczególnymi rejonami Meksyku, stale wzrastająca przemoc uniemożliwiająca dotarcie w niektóre miejsca, itp.

Nie pierwszy to raz, kiedy Bóg, rozpieszczając swoje dzieci, wchodzi do działania. I ułatwia wszystko, i czyni możliwym. Tak było i tym razem w moim przypadku: „Nie mógł Mojżesz do góry, przyszła góra do Mojżesza”!

Niecały tydzień temu Lila zawitała do Jiutepec, aby zagrać jeden z koncertów należących do jej trasy koncertowej. Miejsce koncertu, centralny plac potocznie zwany w Meksyku zocalo, mniej więcej jest odległy od mojego miejsca zamieszkania jakieś półtora kilometra. Przypadek?... Już od dawna nie wierzę w przypadki. A dokładniej: kiedy bliżej poznałem Ojca.

Rozmowa

Tłum ludzi. Choć wielu mi mówiło, że nie znają twórczości Lili Downs. Pytali, kto to jest? Artystka ma jednak rzeszę swoich wiernych fanów, którzy nie omijają żadnego z jej występów. Dzisiaj też zgromadziła się ich spora gromada. Wszyscy obowiązkowo w koszulkach promujących jej osobę. Młodzież, ale także sporo osób w średnim wieku. Niektóre kobiety, idąc za stylem ubierania się Lili w kolorowych ciuchach, jakie noszą indiańskie kobiety. Możecie sobie wyobrazić ścisk, jaki wywołał napierający tłum, który utworzył się tuż po tym, jak piosenkarka wysiadła ze swojego sporego auta. Każdy chciał ją pozdrowić, zamienić kilka słów, poprosić o autograf lub zdjęcie. Życie gwiazd. Podziwiam pokorę, szacunek, cierpliwość i radosne podejście Lili do każdego, kto się do niej zbliżał.

Stanąłem obserwując to zjawisko. Było to dziwne, odmienne od innych zachowanie. Podobnie jak mój wygląd. Pomimo opalenizny, nadal jestem tutaj güero (blondynem), ze wzrostem dominującym nad innymi. W dodatku błękitny kolor moich oczu od razu zdradza, że nie jestem rodowitym Meksykaninem. Może właśnie te szczegóły sprawiły, że Lila podeszła do mnie, wzięła za przedramię i rzekła: „Jak się cieszę, że tutaj jesteś!”, po czym objęła mnie i serdecznie ucałowała w policzki. Ciekawe, że pomimo empatycznej uwagi dla innych i szacunku dla swoich fanów, zdobyła się na taki ciepły gest tylko wobec mnie, wyróżniającego się w tłumie. Może odczuła moją fascynację kulturą Meksyku? Nie wiem. A następnie krótka, serdeczna rozmowa, która dała mi wiele radości.

Szał dźwięków na prostej pięciolinii

Występ ze wszech miar profesjonalny i pełen życia. Sukces Lili był też bez wątpienia zasługą towarzyszących jej muzyków. Każdy był wirtuozem swojego instrumentu. Życiodajny puls życia dźwięczał wokół zapraszając do tańca. Przekrój twórczości Lili dobrany zgodnie z oczekiwaniami publiczności. Hity, które prawie każdy znał na pamięć, wspólne śpiewanie a nawet tańce. Doświadczenie i charyzma. Ciężka praca i talent.

O sztuce i muzyce

Estoy convencida de que la música puede acercarnos. (...) El arte puede abrir tu corazón - Jestem przekonana, że muzyka może nas zbliżać do siebie. (...) Sztuka może otworzyć twoje serce.

Ya no es tan fácil clasificar las cosas porque tomamos influencias de diferentes áreas dependiendo lo que nos gusta a cada uno de nosotros - Nie jest tak łatwo klasyfikować rzeczy ponieważ ulegamy wpływom różnych czynników zależnie od tego, co podoba się każdemu z nas.

La música es el lenguaje universal - Muzyka jest uniwersalnym językiem.

La música es para el alma lo que el ejercicio es para el cuerpo – Muzyka jest dla duszy tym, czym jest dla ciała ćwiczenie.



10/11/2025

Czerwony biskup

 Buenos dias!

Niedawno byłem na projekcji filmu dokumentalnego w reż. Francesco Taboada Tabone zatytułowanego „Obispo rojo” (Czerwony biskup), 2024. Długi, ponad trzygodzinny dokument opowiada o działalności meksykańskiego biskupa diec. Cuernavaca (w której już od trzech lat posługuję) Sergio Méndez Arceo. Film zrodził we mnie oraz potwierdził kilka refleksji, nie tylko na temat Kościoła, ale także odnośnie socjalizmu oraz teologii wyzwolenia.

Kim był don Sergio?

Urodził się w Tlalpan (miasteczko wchłonięte przez stolicę). Wywodził z wpływowej rodziny pochodzącej z Michoacán. Jego wujem był prezydent Lázaro Cardenas del Rio. Był najmłodszym z dwanaściorga dzieci. Uzdolniony matematycznie pragnął zostać inżynierem. Jednak kiedy miał zaledwie 14 lat pod wpływem innego wuja, arcybiskupa José Mora y Rio, który narzekał na brak księży i jednoczesny wzrost liczby protestantów w Meksyku, młody Sergio zapragnął być księdzem. Na jego pragnienie ojciec zareagował słowami: „Chciałem powiedzieć tobie tylko jedną rzecz, synu: nie ma gorszej polityki niż ta czarna” (czyli kleru)

Przez 11 lat Sergio studiował w Rzymie. W roku 1938 przyjął święcenia kapłańskie a rok później obronił doktorat z historii. Wrócił do rodzinnego Meksyku gdzie podjął pracę jako profesor historii i filozofii w Centrum Kulturalnym Hidalgo, która później przemianowana została w Uniwersytet Iberoamerykański. Kontynuował również swoje studia na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Niepokorny biskup?

Sergio Méndez Arceo (1907-1992) był siódmym biskupem diecezji Cuernavaca. Miasto to wyrosłe na pradawnej kulturze azteckiej wiąże się z osiedleniem się tutaj Hiszpanów. Punkt strategiczny wyprawy Cortesa: położone niedaleko stolicy azteckiej Tenochtitlán  (dzisiaj ogromna stolica Miasto Meksyk) oraz dogodny dla Europejczyków klimat.

W niektórych swoich homiliach Arceo sugerował wypracowanie wspólnego projektu mającego na celu solidarne zjednoczenie państw Ameryki Łacińskiej przeciwko siłom imperialistycznym. Ta perspektywa uczyniła z biskupa Sergio głównym przedstawicielem procesu wolnościowej (wyzwoleńczej) polityki społecznej Meksyku w latach 1970 i 1980.

Pierwszy reformator liturgii

Wewnątrz Kościoła w Meksyku jako pierwszy wprowadził jeszcze przed Soborem Watykańskim II wielkie zmiany liturgiczne, których wybitnym przykładem jest katedra w Cuernavaca, a zwłaszcza architektura jej wnętrza. Brak w niej barokowego przepychu, a króluje prosta, a zarazem głęboka symbolika. Miejsce wyjątkowe. Te reformy jednak nie były wtedy rozumiane i akceptowane, zwłaszcza przez pozostałych hierarchów Kościoła, także w Watykanie. Zainicjowały one jednak refleksję ewangeliczną wobec aktualnej wtedy sytuacji Kościoła roku 1970. Arceo wprowadził jako pierwszy w Meksyku Msze święte przy akompaniamencie mariachis (tzw. Misa Panamericana). Stworzono wtedy muzykę do poszczególnych części liturgicznych Eucharystii. Dzisiaj nie jest to czymś nowym. A Msze przy akompaniamencie mariachi do dzisiaj towarzyszą wielkim świętom liturgicznym Kościoła meksykańskiego. Można w nich odkryć zarówno piękno, jak i głębię tych kompozycji. Msze celebrowane w każdą niedzielę w katedrze o godz. 11.00 przez don Sergio gromadziły tłumy. Nie tylko ze względu na oprawę muzyczną, ale także na głoszone przez niego kazania, nasycone duchem teologii wyzwolenia.

Marks w kościelnej ławce

Jego aktywność pasterska skoncentrowana była na opracowaniu nowych strategii przygotowania obszaru i struktur organizacyjnych działalności ruchów społecznych. Jako podstawę do tych budzących się procesów społecznych Arceo wybrał socjalizm. W połączeniu ze społeczną nauką Kościoła. Tak zrodziła się teologia wyzwolenia, której Kościół nie aprobuje, jako zagrożenia dla tradycyjnej nauki katolickiej i jedności Kościoła uniwersalnego. Obawa przed marksizmem, który realnie może powodować promowanie przemocy zbrojnej (rewolucji, która jest założeniem centralnym marksistów) w walce o sprawiedliwość społeczną. Stąd Jan Paweł II, doskonale znający z własnego życia zagrożenia komunizmu, był radykalnym przeciwnikiem teologii wyzwolenia. Z tego powodu biskup Arceo nigdy wprost nie spotkał się z polskim papieżem w dialogu o kwestiach społecznych Ameryki Łacińskiej, choć tuż po wyborze Wojtyły na tron Piotrowy, miał okazję go spotkać podczas pierwszej papieskiej wizyty do Meksyku. Cóż, wystarczyło by jedno jego twierdzenie, które publicznie wyrażał stało się ono przeszkodą na drodze do spotkania przy stole dialogu: „Jedyne rozwiązanie dla Ameryki Łacińskiej to marksizm”.

Przypuszczam jednak, że brak spotkania don Sergio z papieżem to wynik działań otoczenia watykańskiego, a nie papieża, który był otwarty na wszelkie spotkania i dyskusje, również z ludźmi o odmiennych poglądach na życie czy działalność Kościoła. Innym powodem mogła być znajomość problemów Ameryki Łacińskiej z ust swoich doradców, a nie z osobistego spotkania z Ameryką. Stąd niezrozumienie następcy apostoła Piotra dla don Sergio i jego wizji pomocy biednym.

Precz z komuną!

Osobiste doświadczenie, jakie mam żyjąc od lat w Meksyku a także liczne podróże po krajach latynoamerykańskich, mnóstwo spotkań i rozmów, pozwala mi na głębszą refleksję na ten temat. Żyjąc w Europie była ona niekompletna.

Nie znaczy to, że nagle stałem się komunistą. Dostrzegam jednak wielką różnicę z upragnionymi tutaj ideami solidarności i jedności społecznej, które wśród ludzi skrajnie ubogich są po prostu jakimś znakiem nadziei na równość, lepszy świat i godne życie, a ich praktyką. Socjalizm w działaniu to komunizm, który pod przykrywką społecznej równości buduje despotyczną władzę, manipulacyjny i agresywny system kontroli państwa i zupełnie nie rozwiązuje problemów społeczeństwa. Niestety, taka wizja jest promowana również obecnie przez aktualny rząd Meksyku. Stanowi to wyzwanie przed Kościołem, który broni podstawowych praw do wolności i godności każdego człowieka. Manipulacje, kłamstwa polityczne, podstępnie próbują wepchnąć Meksyk w objęcia dyktatury opartej na wielu elementach ideologii komunistycznej. Dodatkowym problemem jest stale wzrastająca korupcja i przemoc, która nie ma żadnej kontroli. Patrząc na sytuacje wydaje się, że przeciwnie: ma przyzwolenie najwyższych władz państwowych.

Święty marksista?

Biskup Sergio widział rozłam między życiem bogatych i biednych. Sam pochodził z zamożnej rodziny. Ale widząc przepaść społeczną między jednymi i drugimi, opowiedział się radykalnie po stronie ubogich. Jest to szlachetne i dobre. Tylko należy zastanowić się nad skuteczną formą pomocy im. Moim zdaniem czerwona ideologia nie jest w stanie temu zaradzić.

Poznałem dwóch starszych księży, którzy dobrze znali oraz mieli częsty bezpośredni kontakt z biskupem Sergio. Nie mają wątpliwości, że był to charyzmatyczny i konsekwentny w swoich działaniach człowiek. Całkowicie oddany sprawie, którą postanowił się zająć. Należy nadmienić, że czas społecznych przemian nie był wtedy łatwym czasem. Padre José Luis Calvillo, ceniony biblista mówi, że można się zgadzać lub nie z poglądami bpa Sergio Méndez, ale był to święty człowiek, oddany sprawie najuboższych. Poprzez to wielokrotnie atakowany i prześladowany.

Biskupa Sergio Arceo Méndeza na pewno można nazwać prorokiem w kwestii liturgii – twierdzi padre Calvillo. Był nie rozumiany przez wielu, ale konsekwentny w swoich reformach i życiu. Diecezja Cuernavaca, jej kler i przede wszystkim biskup byli postrzegani w Meksyku (i nie tylko) jako rebelianci i wywrotowcy. Prorocy starotestamentowi również nie byli widziani pozytywnie przez wielu, a jednak byli ludźmi Bożymi, którzy nieśli przesłanie Stwórcy dla świata.

Sławny i niechciany

Biskup Arceo Méndez był znanym działaczem społecznym nie tylko w Meksyku. W roku 1959 wsparł rewolucję na Kubie. W roku 1972 aktywnie włączył się w Kongres Chrześcijan dla Socjalizmu (Congreso de los Cristianos por el Socialismo). Jako członek CIDOC (Centro Intercultural de Documentación), był głównym propagatorem dyskusji nad tekstami o ideologiach socjalistycznych głównie marksistowskiej, takich jak przemiana społeczna, czy fenomen religijny i jego wpływ na przemiany społeczne w Ameryce Łacińskiej. Od tego czasu papież Paweł VI zabronił wszystkim duchownym uczestniczyć w kursach formacyjnych CIDOC. Biskup Cuernavaca był aktywnym ideologiem teologii wyzwolenia a także inspiratorem powstałego w latach siedemdziesiątych Radykalnego Ruchu Unijnego (Movimiento Sindical Radical). Wystąpił przeciwko inwazji Stanów Zjednoczonych na Wietnam, centralną Amerykę oraz Kubę. Potępił brutalne oddziały wojskowe w Latynoameryce, regularnie wspierał Kubę, ale także rewolucję sandinistyczną w Nikaragui jak również ruchy społeczne w Salwadorze czy Gwatemali (Comité de Ayuda a los Refugiados Guatemaltecos). Sukcesywnie odwiedzał wspólnoty uchodźców i emigrantów. W kwietniu 1981 roku nałożył ekskomunikę na meksykański rząd winiąc go za wiele aktów przemocy. To tylko niektóre z jego licznych inicjatyw społecznych.

Nic więc dziwnego, że stał się celem ataków prawicowych faszystowskich grup katolików, tradycjonalnych biskupów, członków organizacji Opus Dei i kapitalistycznych przedsiębiorców. Stał się ofiarą wielu kłamstw, pomówień, ataków publicznych i obraz (m.in. przez biskupa sąsiedniej diecezji Puebla). Stał się niewygodnym i kontrowersyjnym dla wielu. Także swoistą persona non grata dla Watykanu. Był chyba najszybciej oddelegowanym na emeryturę biskupem, bo dokładnie w dzień swoich urodzin (18 listopada 1982), kiedy kończył 75 rok życia.

Sergio Méndez Arceo zmarł w lutym 1992 r. w stolicy stanu Morelos, Cuernavaca. Pochowany został dzień później w katedrze diecezjalnej wśród skandowań tłumu: „Chcemy więcej biskupów u boku ubogich”.

Rozmowa z polskim akcentem

W Boże Narodzenie 1969 roku biskup pojawił się u bram więzienia Lecumberri, Czarnego Pałacu. Tam, niespodziewanie spotkany przez dziennikarkę (polskiego pochodzenia) Elenę Poniatowską i fotografa Héctora García, wyjaśnił, że to jego druga próba odwiedzin więźniów „jako osoba prywatna”. Dziennikarka zapytała go, czy nie zostanie napiętnowany mianem komunisty za wizytę u tych mężczyzn, którzy prawdopodobnie nie są wierzący? Don Sergio odpowiedział: „Przecież nie twierdzą, że papież jest heretykiem”. Poniatowska zapytała ponownie: „A dlaczego ksiądz biskup zachowuje się tak dobrze?”. „Nie, Eleno, to nie jest dobre zachowanie. To jedyna możliwa reakcja na ludzkie cierpienie”. Kiedy władze w końcu pozwoliły mu wejść do więzienia, powiedział tym, którzy dobrowolnie żywili się głównie wodą z cytryną i cukrem: „Przyszedłem tutaj do was z radością, bo też pracujecie dla wyzwolenia”.




12/09/2025

Flagowe danie Meksyku

 

Buenos dias!

Wiele potraw w różnych częściach świata posiada charakter regionalny. Wpisują się więc w specyficzną kulturę kulinarną danego regionu, reprezentując jej unikalne bogactwo. Kuchnia danego miejsca stanowi również doskonałą jego reklamę, głównie dla turystów.

Ale istnieją także potrawy, które związane są z konkretnym czasem, kiedy są konsumowane. Na całym świecie spożywa się sporządzane według określonych przepisów posiłki zwłaszcza w okresie świątecznym. Bardzo często posiadają one swój koloryt nawiązujący do przeżywanego święta, symbolikę. Te najbardziej kultowe doczekały się barwnych historii oraz legend odnoszących się do ich powstania.

VIP papryczek wrześniowych

Jedną z takich potraw jest Chiles de Nogada. Charakterystyczny wygląd sprawia, że nie można go pomylić z żadnym innym daniem. Posiada bowiem barwy meksykańkiej flagi, a więc zieloną, białą oraz czerwoną odnosząc się symbolicznie do hucznego narodowego święta Da de Independencia (15 września, Dzień Niepodległości), którego obchody trwają nie jeden, lecz kilka dni (nazywanych potocznie Fiestas Patrias), a często przedłużają się nawet do tygodnia. Na wielu stołach króluje wtedy Chiles de Nogada.

W skrócie

Danie to można w dużym skrócie opisać jako dużą, pikantną paprykę nadzianą mięsno – owocowym farszem. Owoce często są suszone, a jako farszu używa się mielonej wołowiny. Oczywiście to uproszczenie, gdyż w potrawie ważne są detale, które sprawiają jej wyjątkowy smak. Paprykę zwaną chile poblano zasiewa się na początku czerwca, ażeby dojrzała do zbiorów pod koniec sierpnia lub na początku września. Należy nadmienić, iż chile poblano jest jednym z głównych produktów używanych w gastronomii meksykańskiej i uprawiane jest w piętnastu stanach Meksyku.

Trzy kolory

Chiles de Nogada ma swoje początki w dużym, kolonialnym mieście Puebla. Tam właśnie, w roku 1821 mniszki Augustianki z klasztoru św. Moniki wymyśliły tę potrawę dla uczczenia dnia niepodległości oraz wizyty jednego z jej słynnych przywódców Agustína de Iturbide. Książka kucharska z 1831 r. określiła ją jako symbol tożsamości narodowej a także jako danie sezonowe.

Symboliczne kolory flagi nie tylko kolorami, ale i smakiem wpisały się na stałe w obchody historycznego święta Meksyku. Kolor zielony reprezentuje papryka poblana, niektórzy wzbogacają ją kawałkami listków pietruszki, biały: sos z gęstej śmietany i białego sera z dodatkiem małych kawałków orzecha włoskiego, czerwony: ziarna owocu granatu.

A oto podstawowy, tradycyjny przepis, przekazany mi przez zaprzyjaźnioną panią kucharkę jednej z ulicznych, ekonomicznych "restauracji", gdzie dookoła zawsze unoszą się wonne zapachy domowej kuchni. Może kogoś z Was zainspiruje, żeby zmierzyć się w kulinarnych zapasach z Meksykiem i przygotować to danie?

Smacznego!

Przygotowanie papryki oraz farszu, składniki:

  • 6 dużych papryk poblano
  • 500g mielonego mięsa wołowego
  • 1/2 drobno pokrojonej cebuli
  • 2 ząbki drobno posiekanego czosnku
  • 1/2 szklanka rodzynek
  • 1/2 szklanki posiekanych migdałów
  • 1/2 szklanki drobno pokrojonych brzoskwiń w syropie
  • 1/2 szklanki pokrojonej gruszki w syropie
  • 1/2 szklanki pokrojonego jabłek w syropie
  • 1/2 szklanki orzeszków piniowych
  • 1/2 łyżeczki sproszkowanego cynamonu
  • 1/2 łyżeczki pieprzu
  • 1/2łyżeczki startego kminku
  • olej roślinny
  • sól dla smaku
Składniki sosu:
  • 1 szklanka obranych orzechów włoskich
  • 200ml śmietanki kremowej
  • 100g serka kremowego
  • 1/4 szklanki mleka
  • szczypta cukru
  • sól dla smaku
Składniki dekoracji:
  • 1/2 szklanki ziaren granatu
  • 1/2 szklanki posiekanej natki z pietruszki
  • 1/2 szklanki posypki z orzechów włoskich
Przepis:
  1. Opiecz papryczki poblano nad ogniem lub na rozgrzanej patelni, aż ich skórka będzie całkowicie zwęglona. Umieść je w szczelnie zamkniętym plastikowym worku na kilka minut, aby się podsmażyły. Następnie zdejmij skórkę, ostrożnie natnij boki i usuń nasiona i nerwy. Odstaw na bok.

  2. Na dużej patelni rozgrzej odrobinę oleju i podsmaż cebulę i czosnek, aż będą przezroczyste. Dodaj mieloną wołowinę i smaż do zrumienienia. Dodaj rodzynki, migdały, orzeszki piniowe, brzoskwinie, gruszkę, jabłko, cynamon, pieprz, kminek rzymski i sól. Smaż przez kilka minut, aż wszystkie składniki dobrze się połączą. Odstaw na bok.

  3. Napełnij papryczki mieszanką mięsa i owoców, uważając, aby ich nie połamać. W razie potrzeby zabezpiecz je wykałaczkami.

  4. Aby przygotować sos Nogada, zmiksuj orzechy włoskie, śmietanę, serek śmietankowy, mleko, cukier i sól, aż uzyskasz gładki, gęsty sos.

  5. Skrop papryczki sosem Nogada i udekoruj ziarnami granatu, posiekaną natką pietruszki i posypką z orzechów włoskich. Schłodź papryczki w sosie nogada przez co najmniej godzinę przed podaniem.

Chiles de Nogada to pracochłonne, ale pyszne danie. Jak smakuje?... Jak Meksyk. Mnóstwem kolorów, bogactwem smaków i zapachów. Nic dziwnego, że danie to jest jedną z głównych potraw reprezentujących swoją ojczyznę na arenie międzynarodowej. Pomimo tego, iż jest to danie sezonowe. Burza smaków i kalorii. Nie spotkałem jego wersji dietetycznej, light czy fit. Przypuszczam, że danie straciło by swój charakter, gdyby próbować je zmodyfikować. Wyszczuplić. Odchudzić.


19/06/2025

Matki Poszukiwaczki: cichy krzyk o sprawiedliwość w Meksyku

 Buenos dias!

Na pustynnych drogach północy Meksyku, pomiędzy uprawnymi polami południa, w odludnych zakątkach gór, czy nad brzegami rzek pojawiają się kobiety, które niekiedy własnymi rękoma rozgrzebują ziemię. Nie poszukują one złota czy ukrytych skarbów. Nie należą do żadnej grupy archeologów czy geologów. Poszukują swoich zaginionych dzieci. W Meksyku powszechnie nazywa się je madres buscadoras („matki poszukiwaczki”)

Symbol

Są symbolem niepojętego bólu, który jest w stanie pokonać wszelki strach i przeciwności. Wewnętrzne cierpienie staje się w działaniu tych kobiet bezradnym wołaniem o sprawiedliwość oraz pomoc, której nie otrzymują nawet od rządowych organów, które powinny się troszczyć o dobro obywateli Niestety, wszechobecna korupcja, współpraca z kartelami, które tak naprawdę rządzą w Meksyku, powoduje sytuację, gdzie nikt nie może czuć się bezpieczny.

Kim są matki poszukiwaczki?

To kobiety (choć nie tylko: są to czasami całe rodziny, ojcowie i rodzeństwo), które - często bez żadnego przygotowania w tematyce praw człowieka albo kryminalistyce – nauczyły się intuicyjnie, odczytując znaki w ziemi, odszukiwać kości ofiar zakopanych w starych, leśnych rowach czy gdzieś na górskim odludziu. Po co to robią? Bo ufają, że wreszcie znajdą resztki swoich synów i córek, uznanych powszechnie za „zaginionych” (desaparecidos). Tak naprawdę to słowo „zaginiony” w Meksyku znaczy przeważnie „martwy”. Są przypadki odnalezienia żywych ludzi, którzy zostali porwani, ale jest to rzadkość. Zwłaszcza, że nikt się nie przejmuje losem zaginionych, policja nie poszukuje ich ani nie podejmuje żadnych działań w tym kierunku. Właśnie dlatego Meksyk to obecnie miejsce, gdzie bezkarność jest bardziej powszechna niż sprawiedliwość. A jeśli jest bezkarność, to przemoc i śmierć stają się czymś na porządku dziennym.

Wspólnota serc strapionych

Matki poszukiwaczki nie stanowią jednej organizacji. Motywacją ich działania nie na zabarwienia politycznego czy ideologicznego. Jest to miłość do zaginionych dzieci, skrajna bezradność wobec zaistniałego problemu oraz silna determinacja z tego wynikająca. Z czasem pojawiło się wiele lokalnych grup, które zrzeszają kobiety przeżywające te same rozterki dotyczące ich zaginionych dzieci lub bliskich krewnych. Po ich istnieniu dostrzec można powszechność tego zjawiska. Są obecne praktycznie w każdym ze stanów Meksyku. Niektóre z tych grup mają bardzo wymowne nazwy, np. Mariposas buscando Corazones y Justicia (Motyle poszukujące Serc oraz Sprawiedliwości), Angeles de pie por ti (Stojący za tobą aniołowie), Corazones sin Justicia (Serca bez Sprawiedliwości), Madres i Guerreras Buscadoras de Sonora (Matki i Wojowniczki Poszukiwaczki z Sonory), Luz de esperanza Desaparecidos Jalisco (Światło nadziei Poszukiwaczki z Jalisco). Jednoczy je ta sama przeżywana tragedia: wymuszone zaginięcie ich pociech. W trudzie i zmęczeniu, upale czy deszczu, nie zaprzestają swojej poszukiwawczej misji.

W roku 2015 udało się zjednoczyć wiele z tych grup rodzin poszukujących zaginionych w Ruch dla Naszych Zaginionych w Meksyku (MNDM: Movimiento por Nuestros Desaparcidos en México), którego celem było ujednolicenie pierwszej formy Prawa Ogólnego (Ley General) odnośnie materii osób zaginionych. Udało się to trzy lata później (02.01.2018), choć niestety nie rozwiązało to ciągle rosnącego problemu zaginięć wielu osób. Niemniej MNDM zrzesza obecnie ponad 80 grup z 24 stanów meksykańskich. Dzięki jego działaniom, od roku 2019 udało się odnaleźć 1230 osób pogrzebanych w ukrytych, masowych grobach, ale także 1300 osób żywych przebywających w różnych częściach kraju. Wielu z nich zostało porwanych i torturowanych na granicy z USA, gdzie jako migranci próbowali przedostać się do sąsiedniego kraju.

Nieustanna walka

Szukać kogoś zaginionego w Meksyku jest aktem wielkiej odwagi. Wiąże się bowiem z realnym ryzykiem utraty życia. Według oficjalnych statystyk w tym czasie jest tutaj ponad 120 tysięcy osób zaginionych. Milczenie na ten temat rządzących stało się już normą.

Dlatego matki poszukiwaczki przekuły swój ból w formę konkretnego działania. Używają sieci społecznościowych w Internecie ażeby łączyć swoje siły, sprawdzać anonimowe informacje o możliwych masowych, ukrytych grobach, szkolą się odnośnie praw człowieka a także próbują wywoływać presję na państwowych organach władzy, które wyraźnie ignorują i zaniedbują swoje obowiązki. Świadczy o tym stale rosnąca liczba osób nie odnalezionych. Do lutego 2023 roku było aż 11 tysięcy osób, których nie udało się zlokalizować a tylko niewielki procent znalezionych.

Żywy lub martwy

Trzeba dodać, że większość odnalezionych ciał czy czasami żywych ludzi, nie jest zasługą policji, tylko właśnie skutkiem działania tych grup kobiet. To one odkrywają kości, dowody czy rzeczy osobiste zaginionych. Przekazują je odpowiednim instytucjom państwowym, które długimi miesiącami albo latami, opóźniają się z identyfikacją. Jest to czas długiego oczekiwania na sprawiedliwość, lecz dla matki posiadanie ciała zmarłego dziecka, które może godnie pochować, jest jakąś formą przynoszącą ukojenie i pokój serca.

Radość pani Alicji

Od kiedy pamiętam, zawsze miała smutną twarz i głęboki smutek w oczach. W naszym niewielkim kościele zawsze siadała w ostatnim rzędzie ławek, na wprost ołtarza. Czułem jej smutek, ale nigdy nie śmiałem zapytać. Z szacunku do jej przeżyć i zapewne jakiejś tragicznej historii, jaką w sobie nosi. A z drugiej strony ten smutek nie dawał mi spokoju. Więc w ciszy serca modliłem się za tę kobietę, aby Bóg się tym wszystkim zajął. Aż pewnego razu, zamykając świątynne drzwi słyszę cichy głos. Nie musiałem się nawet odwracać, by zgadnąć, czyj to głos. Ten sam smutek, który malował się na twarzy, odczuć można było wyraźnie w tonie głosu.

  • Dobry wieczór! Ojcze, czy możemy chwilę porozmawiać?

  • Oczywiście. Nie wiem, czy będę w stanie pomóc, ale jestem dobrym słuchaczem. Lubię słuchać opowieści ludzi, ich historii życia, myśli...

  • Moja historia to dramat, który noszę w sobie od prawie dwóch lat. Nie wiem, czy to mało, czy dużo? - starsza kobieta spojrzała na mnie swoimi smutnymi oczami.

  • Czasem nie można zmierzyć bólu i cierpienia, mierzy się go sercem. Odczuwaniem, przeżywaniem, intensywnością. Chociaż i tak cierpienia nie da się opowiedzieć. Niemniej dobrze jest słowami wyrzucić go z siebie.

  • Miałam... - chwila ciszy, a może zawahania, w której dostrzegłem w oczach staruszki błyszczące krople łez – Mam... córkę. Jedynaczkę. Została mi tylko ona. Mąż zmarł pięć lat temu. Rak. Dwa lata temu Diana, moja córka, wyszła wczesnym rankiem do pracy i od tej pory jej nie widziałam... - drżący głos kobiety z tonu smutnego zmienił się w pełen dramaturgii – Nie wie, gdzie jest, co robi? Nie wiem, co się stało. Wiem, tylko, jak bardzo mi jej brakuje. Każdego dnia zapalam w oknie świeczkę. Żeby wiedziała, że czekam i żeby wróciła.

  • A czy policja jej szuka?

  • Zgłosiłam jej zaginięcie następnego dnia. Spisali dane, rysopis. Kazali mi cierpliwie czekać. Więc... czekam. Już drugi rok. Początkowo miałam wielką nadzieję, że wkrótce się odnajdzie cała i zdrowa. Teraz chciałabym chociaż móc wiedzieć, gdzie jest i co się z nią stało. Nie stać mnie na łapówkę, by się tym zajęli. Nie stać mnie na prywatnego detektywa. A dokładnie wczoraj Diana miała urodziny. Rano, samotnie, zapalając świeczkę, zanuciłam jej cicho Mañanitas...

Smutek pani Alicji przeszedł na mnie. W takich sytuacjach brakuje słów.

  • Będę się modlił, żeby wróciła – odrzekłem, faktycznie wierząc, że tylko Boża interwencja może tutaj coś zdziałać.

  • Dziękuję. Choć zaczynam już tracić nadzieję. Wierzę tylko, że Diana, gdziekolwiek teraz przebywa, czuje się dobrze.

Jakiś czas później, może miesiąc a może dłużej, spotkałem znowu panią Alicję. Ten sam smutek gdzieś w głębi oczu, ale na ustach miała delikatny uśmiech, a w tonie jej głosu odczułem głęboki pokój, którego wcześniej nie było.

  • Przyszłam podziękować Bogu! - rzekła z lekkością, jakby zrzuciła ze swoich ramion wielki ciężar.

  • Czyli Diana się odnalazła?!

  • Właściwie, to ją odnaleźli. Przy okazji penetracji przez Madres buscadoras jednego z leśnych rowów, gdzie była masowa mogiła nieznanych ofiar, natrafiono na resztki ciała kobiety, której strzępy ubioru przypominają suknię, w jaką była ubrana moja córka w chwili zaginięcia. Na jej szyi zachował się metalowy łańcuszek z niewielkim serduszkiem. Taki, jaki kiedyś na urodziny podarowałam Dianie.

  • Przykro mi. To straszne!

  • Dla mnie to wielka ulga. Nie muszę już żyć w niepewności. Nie muszę oczekiwać powrotu do domu, bo ona właśnie wróciła. Będę mogła pochować ciało mojej ukochanej córeczki. Będę mogła pomodlić się przy jej grobie, a w dniu urodzin zaśpiewać Mañanitas.

Cena poszukiwań

Poszukiwanie posiada swoją cenę. I nie chodzi tylko o zdrowie. Wiele matek zostało zamordowanych przez grupy przestępczości zorganizowanej, działających często za przyzwoleniem władz. Każde zgłoszenie zaniedbania z ich strony jest ryzykiem. Nie jest to teoria. Przypadki takich osób jak Cecilia Flores, założycielki grupy z Sonory, która wiele razy była zastraszana pogróżkami czy Aranza Ramos, innej matki poszukiwaczki, są przykładem świadomego ryzyka osoby, która wznosi do góry dłoń i otwarcie mówi: „Tutaj coś jest!”

Na celowniku

Innym przykładem matki – ofiary jest Arantza Ramos Gurrola, która została zabita w 2021 r. podczas poszukiwań swojego męża na polu w Ejido Ortiz, gdzie odkryto szereg krematoriów. Miejsce to było jednym z wielu w Meksyku miejsc aktywnej eksterminacji ludzi.

Pod koniec sierpnia 2022 r. zamordowana została Rosario Lilian Rodriguez Barraza, która poszukiwała swojego zaginionego syna. Kilka miesięcy później tego samego roku zamordowano Marię Carmela Vásquez, która szukała swojego syna. Nieco wcześniej z tego samego powodu zabito jej córkę Lesly Zuñiga Vásquez.

W kwietniu 2025 roku w szpitalu w Guadalajara zmarła Teresa González Murillo, która od września 2024 próbowała odnaleźć swojego brata. Została postrzelona w twarz przez uzbrojonych mężczyzn, którzy wtargnęli do jej domu. Wcześniej otrzymywała wiele gróźb.

To tylko niektóre matki poszukiwaczki, które straciły życie z powodu poszukiwań swoich bliskich. A jest ich mnóstwo.

List do pani prezydent

Dan Jeremeel Fernández, syn Yolandy Morán, zaginął w Coahuila siedemnaście lat temu (19.12.2008). Matka poprosiła o spotkanie z obecną prezydent Meksyku, Claudią Scheinbaum. W jej liście można odczuć ogrom nadziei na nieobojętność i zwykłą, ludzką solidarność w obliczu przeżywanej od wielu lat tragedii, która nie znajduje ukojenia. „Jestem tutaj z nadzieją, że, jak Meksykanka do Meksykanki, kobieta do kobiety, matka do matki, wysłuchasz mnie, która reprezentuję tysiące matek, które nieustannie walczą, ażeby spotkać swoich synów i córki [...]”.

Nie szukają winnych, szukają swoich dzieci

Często słyszy się zdanie wypowiadane między matkami poszukiwaczkami: „Nie szukamy winnych, poszukujemy naszych dzieci”. Nie ma więc w tym działaniu nienawiści czy też chęci zemsty. Jest tylko głęboka, matczyna miłość, która od wczesnych godzin rannych motywuje, ażeby przemierzać kilometry, wchodzić w strefy niebezpieczne i nie poddawać się zwątpieniu. Moim zdaniem to właśnie te kobiety, w przeciwieństwie do władzy państwowych i służb publicznych, reprezentują poprzez swoją bezkompromisową działalność najbardziej ludzką twarz w walce o prawdę w Meksyku.

Matki poszukiwaczki są wyrzutem sumienia dla rządu meksykańskiego. Stały się znakiem konfrontującym z niewygodną prawdą, że zaginięcia (uprowadzenia) nie są problemem przeszłości, lecz od długiego czasu są otwartą, krwawiącą raną, która znaczy tysiące rodzin. W ich determinacji, bólu i godność te kobiety uczą nas, że pamięć jest również aktem sprawiedliwości. Ponieważ gdy matka kontynuuje poszukiwania, Meksyk nie może zapomnieć o tragedii osób zaginionych, która jednocześnie jest tragedią ich rodzin oraz całego społeczeństwa, pragnącego żyć w poczuciu ładu i bezpieczeństwa narodowego.


13/03/2025

Miasteczko srebrem słynące

 Buenos dias!

Na dość stromym wzgórzu w stanie Guerrero wznosi się urocze miasteczko Taxco de Alarcó. Typowy przykład pięknej architektury kolonialnej. W języku nahuatl nazwa Tlachco prawdopodobnie oznacza „miejsce, w którym gra się w pelota”, rytualną grę w piłkę.

Pueblo Magico

Nazwa może również nawiązywać do Tatzco („gdzie znajduje się ojciec wody”), co miałoby być nawiązaniem do znajdującego się nieopodal miasta wysokiego wodospadu. Tego dokładnie nie wiemy. Ale z pewnością Taxco można nazwać „srebrnym miastem”, bowiem słynie z handlu srebrem, a kiedyś stanowiło ważny ośrodek górniczy tego surowca.

Już w czasach prekolumbijskich na tej górzystej ziemi Indianie wydobywali srebro, ale także inne surowce naturalne. Osada Tlacho wraz z pojawieniem się Hiszpanów w 1526 r. przekształciła się w ważny ośrodek górniczy. W roku 1529 Rodrigo de Castañeda, jeden z kapitanów wojsk Hernana Cortesa, oficjalnie ustanowił indiańską osadę miastem.

I chociaż dzisiaj nie ma już w pobliżu funkcjonujących kopalni, to tutaj liczni lokalni rzemieślnicy sprzedają w swoich sklepikach różnoraką, oryginalną srebrną biżuterię. Cenioną zwłaszcza za jej wysoką jakość próby 925 (92,5% srebra) lub 980 (98% srebra).

Konkwistadorzy (większość z nich była awanturnikami poszukującymi sławy i bogactwa na obcej ziemi) od samego początku poszukiwali na ziemi meksykańskiej cennych surowców, głównie złota i srebra oraz wartościowych minerałów. W XVI w. odkryto cenne złoża w Zumpango i właśnie w Taxco. Dzisiaj w Meksyku głównym, niepodważalnym liderem wydobycia srebra jest stan Zacatecas.

Taxco posiada status „Magicznego Miasta” (Pueblo Magico), które oficjalnie rządowy Sekretariat ds. Turystyki przyznaje miejscom posiadającym znaczenie symboliczne dla kraju, swoje legendy, historię, podania a także wyraża to wszystko w praktykowanych tradycjach lokalnych. To wszystko sprawia, że można określić je „miejscem magicznym”

W starej kopalni

Nieczynna kopalnia przedkolumbijska, która dziś znajduje się pod hotelem Misión, miała duże znaczenie dla indiańskiej społeczności Chontales. Wydobywane z niej technikami rustykalnymi minerały stanowiły produkt wymiany handlowej, w zamian za kukurydzę, fasolę, płótno czy zwierzęta. Kopalnia jest ogólnodostępna do zwiedzania.

Chwila oczekiwania na zjazd windą w podziemia kopalni. Jeszcze tylko kask na głowę i można ruszać w głąb sporej pieczary. Jakby wwiercać się do wnętrza ziemi. Obok oczekuje jakaś młoda para z Puebla. Przewodnikiem okazał się młody chłopak. Sili się, żeby wprowadzić luźną atmosferę. Mimo to dowcipy związane z odwiedzanym miejscem, od których zaczyna swoje zadanie, nie są zbyt śmieszne. Ważne jednak, że posiada dostateczny zasób wiedzy i ciekawie o nim opowiada.

  • Kopalnia, którą państwo widzicie to właściwie jej część, do zwiedzania dostępna jest jedynie przestrzeń do głębokości 150 m. Przypuszcza się, że posiada jeszcze nieodkryte korytarze sięgające głębokości dwóch kilometrów. Kopalnia pochodzi z czasów przedkolumbijskich. W celu jej ochrony przed Hiszpanami jej wejście zostało starannie zamaskowane przez mieszkających tutaj Indian Chontales. Poprzez wieki nikt o niej nie wiedział. Dopiero w 2013 r., podczas prac przy fundamentach hotelu Posada de la Misión odkryto wejście do nieznanej kopalni.

  • A gdzie tutaj znajdują się złoża srebra?

  • Niestety, nie są dostępne. Widać były to stosunkowo niewielkie zasoby. Ale za to jest mnóstwo innych minerałów, takich jak cynk, żelazo, kwarc, ołów i... złoto.

  • Prawdziwe złoto? - zapytuje dziewczyna z Puebla.

  • Tak. Na pierwszy rzut oka nie widać, ale dookoła wszystko jest pod kontrolą. Właśnie z powodu obecności tego złota.

  • Taka ukryta kamera. Czyli, że mamy się uśmiechać, by dobrze wypaść na filmie? - wtrącam, rozglądając się uważnie wokół i wypatrując ukrytych kamer.

Przewodnik prowadzi nas do sporej skały. Wyjmuje z kieszeni niewielką latarkę i kieruje ją na rozpościerającą się przed nami sporą ścianę. Teraz widać jej żółtawy kolor.

  • Złoto jest minerałem. Może mieć różne odcienie kolorystyczne: biały, zielony, różowy... Najrzadziej spotykane jest złoto fioletowe. Jest jednak dość kruche, więc nie nadaje się do wyrobu biżuterii.

  • A ja myślałam, że złoto ma po prostu kolor złoty! - zdziwionym tonem dodaje dziewczyna, wyraźnie zainteresowana tematyką złota. Cóż, kobiety lubią błyskotki. Ale przy okazji i ja dowiem się czegoś ciekawego.

  • Jeżeli nie macie metalowych paznokci albo zaostrzonych pierścionków na palach, możecie dotknąć tej skały, z myślą, że trzymacie w ręku dwieście milionów dolarów. Tyle warta jest bowiem ta skała. Dla większości to jedyna okazja przez chwilę mieć świadomość bycia milionerem.

Dotykam skały. Nie mam żadnych mistycznych doznań ani ekscytujących uniesień. Skała, jak skała. Nieco wilgotna i chropowata. Jak każda inna. Nawet przetworzone złoto nie wywołuje we mnie ekscytacji. Bardziej cenię sobie wyroby ze srebra. A wartość kruszcu jest zawsze umowna i wymyślona przez ludzi. Bo pod względem składu chemicznego i zastosowania oraz przydatności w życiu, jest wiele dużo cenniejszych minerałów.

Perła meksykańskiego baroku

Na samym szczycie góry, na której położone jest Taxco znajduje się jeden z najbardziej znanych kościołów barokowych dawnego Meksyku (XVIII w.) dedykowany św. Prysce, rzymskiej męczennicy z połowy III w. budowę tej monumentalnej świątyni sponsorował najbogatszy człowiek czasów Nowej Hiszpanii, właściciel wielu kopalni, José de la Borda. Stanęła ona na zgliszczach kościoła spalonego z powodu uderzenia pioruna. Zadziwiające, że pobudowano ją w zaledwie dziesięć lat! (1748-1758). Dwie strzeliste, bliźniacze wieże z przodu przypominające wartowników strzegących sporych drzwi. Wewnątrz misternie rzeźbione, drewniane ołtarze boczne i główny, pokryte lśniącymi płatami złota. Umieszczone w ołtarzach postaci bardzo realne, w wymownych pozach nadają dynamiki i życia tym imponującym dziełom sztyki sakralnej.

Na szczęście mogłem podziwiać świątynię w całkowitej ciszy, gdyż akurat nie było tłumu turystów. Lubię usiąść samotnie wśród piękna, czy to natury, czy dźwięków, czy architektury i skierować moją myśl ku Stwórcy. A właściwie to próbuję wyłączyć nawet myśli i zatopić się w czeluści odczuwania Obecności.

Słomkowy eliksir pani Berty

Nieco czasu na spacerze po wąskich i krętych uliczkach Taxco. Dziesiątki sklepów jubilerskich i z wszelkiego rodzaju pamiątkami związanymi z Taxco. Po zejściu i wejściu na szczyt wzniesienia, gdzie znajduje się zócalo: centralny, nieduży rynek miasta, kieruję moje kroki do mieszczącego się na nim baru. Chcę spróbować kultowego napoju tego miejsca, który nazwano od imienia jego twórczyni, niejakiej Berty. W Taxco jest powiedzenie, że „kto przybył do Taxco i nie spróbował choć jednej Berty, to tak jakby nigdy nie był w tym srebrnym mieście” (El que ha venido a Taxco y no ha probado una Berta, es como si nunca hubiera estado en esta ciudad plater)

Kantyna u Berty jest typowym przykładem kantyny meksykańskiej, choć wyglądem przypomina pub. Niegdyś był to zapewne lokal, w którym przesiadywali do późna lokalni mężczyźni i raczyli się alkoholem. Może była to nawet miejscowa speluna, pełna śpiewu, krzyków i wysokoprocentowych trunków. Dzisiaj to przytulne miejsce, które ma jednak swój charakter. Wystrój na bazie drewna, naścienne malunki i pomiędzy nimi oprawione w drewniane ramki stare, czarno - białe fotografie bohaterów meksykańskiej historii i kultury. Za wysoką ladą dwie młode dziewczyny. Indiańska uroda świadczy, że są stąd. W dodatku bliźniaczki.

  • Poproszę „Bertę”, rzecz jasna! Chyba ją tutaj macie... - mówię zdecydowanym głosem, zbliżając się do lady.

  • Jasne! Powiem więcej: to tutaj powstała. Właścicielka tego lokalu Berta Estrada po raz pierwszy przyrządziła ją w latach trzydziestych ubiegłego wieku.

  • Miała przepis, czy improwizowała? Jedno jest pewne: miała na kim wypróbować swój specyfik... Jak widać, przeszedł testy pozytywnie.

Bliźniaczki w tym samym czasie uśmiechnęły się uroczo identycznym uśmiechem.

  • Przepis nie jest chyba sekretem. A nawet jeśli, możecie mi go zdradzić? Albo dobra, sam popatrzę, jak się przyrządza ową słynną „Bertę”.

  • To nie jest tajemnica. A przepis jest bardzo prosty. Miesza się trzy składniki: tequilę, limonki i miód.

  • Przecież to każdy potrafi zrobić sam, w domu! Dlaczego więc to napój szczególny? - pytam, choć chyba znam już odpowiedź.

Lokalne napoje i potrawy są wyjątkowe, gdy spożywa się je w miejscu; na ziemi na której wyrosły. Otoczenie i klimat przekładają się na niepowtarzalny smak spożywanych w nich potraw i napojów. Mam na to wiele dowodów.

Trunek był rzeczywiście dobry, jego sekretem bez wątpienia były odpowiednie ilości dobieranych składników. Dominacja choć jednego z nich zniszczyła by jego wyjątkową kompozycję smakową. Wypiłem jedną porcję, bo każda kolejna mogłaby zakłócić mój wieczorny powrót do domu. Do przejechania motocyklem ponad 80 km po górskich, krętych drogach, zgodnie z niezgodnymi zasadami jazdy meksykańskiej.

Mimo wszystko warto!

Turystom zazwyczaj odradza się podróże do stanu Guerrero. Nie bez powodu. To teren wzmożonej działalności grup przestępczości zorganizowanej. Osobiście czułem się tam całkiem bezpiecznie. Może to przyzwyczajenie? Od ponad dwóch lat żyję przecież w miejscu, gdzie kradzieże, porwania i zabójstwa są na porządku dziennym. Bo na pewno nie z powodu kilku opancerzonych pojazdów wojskowych wypełnionych żołnierzami z karabinami maszynowymi, którymi otoczone było niewielkie miejskie zócalo. Taxco de Alarcón warto jednak odwiedzić. Ma swój jedyny, niepowtarzalny klimat małego, urokliwego, kolorowego miasteczka, bez wielkich obaw. Nad miejscem tym czuwa wzniesiony nad nim gigantyczny, kamienny posąg Chrystusa, mierzący wraz z podstawą 18 m. Znak nadziei narodu meksykańskiego na wyczekiwany i upragniony pokój w tej jakże cudownej krainie.


Lila: Indianka, która stała się muzyką

  Buenos dias! Spośród licznych artystek meksykańskich od samego początku, kiedy usłyszałem jej aranżacje znanych mi skądinąd utworów zako...